Piotr Dobrowolski: Jak z twoją dłonią?
Karol Gruszecki: Lepiej, dużo lepiej. Rzuciłem w niedzielę kilka "trójek", staram się pomóc drużynie również w obronie najlepiej jak potrafię. Cieszy to zwycięstwo, ale teraz skupiamy się już tylko na środowym spotkaniu.
Czujesz się już w pełni sprawny? Meczu nie zacząłeś bowiem w pierwszej "piątce".
- Nie można powiedzieć, że jestem oszczędzany. Mamy szeroki skład, trener ma zaufanie do wszystkich zawodników. Teraz mam taką rolę, że wchodzę z ławki, ale nie zmniejsza to na pewno mojego zaangażowania.
[ad=rectangle]
W niedzielę spędziłeś na parkiecie 25,5 minuty, zdobyłeś osiem punktów - 2/2 "za trzy" - miałeś trzy zbiórki i trzy asysty. Taka forma po powrocie na parkiet cię zadowala?
- Myślę, że jest coraz lepiej. Na pewno nie jest to forma ze środka sezonu, kiedy czułem się bardzo dobrze. Ciężko będzie do niej wrócić, bo został nam tylko jeden mecz. Jednak zwyciężyliśmy i to jest najważniejsze. Dobro zespołu jest na pierwszym miejscu.
[b]
Co, poza świetną dyspozycją Mantasa Cesnauskisa oraz kapitalną serią w drugiej kwarcie, zadecydowało o waszym zwycięstwie?[/b]
- Według mnie kluczowa była nasza obrona, bo w pierwszej kwarcie Rosa rzuciła nam aż 30 punktów, a w drugiej "podgoniliśmy" wynik i pozwoliliśmy zdobyć rywalom tylko 16 "oczek". Zaczęli trafiać Mantas i Jarek Mokros, który zanotował trzy "trójki" z rzędu. Dali nam energię, później grało nam się dużo łatwiej i spokojniej. W drugiej połowie prowadzenie się zmieniało, ale byliśmy pewniejsi siebie.
Ta seria pokazuje, że własny parkiet nie musi być atutem...
- My i Rosa zbyt pewnie podeszliśmy do meczów we własnych halach. Znamy się nawzajem bardzo dobrze, zarówno całe drużyny, jak i poszczególni zawodnicy. My doskonale wiemy, co oni grają, oni z kolei, na co nas stać.
Jak powinniście zagrać w środę, aby cieszyć się z trzeciego miejsca?
- Ciężko będzie się czymkolwiek zaskoczyć. Trzeba będzie zagrać bardzo twardo w obronie. To jest zresztą nasz styl - agresywny, pełen woli walki. Na pewno będziemy dobrze przygotowani do tego spotkania.
Niedzielny pojedynek oglądał trener polskiej kadry, Mike Taylor. Mówi się, że jesteś jednym z kandydatów do gry w reprezentacji. Obecność selekcjonera wyzwoliła w tobie dodatkową motywację?
- Motywacji na ten mecz nie brakowało. Było to starcie "o życie", ponieważ porażka przekreślała nasze szanse na zdobycie brązowego medalu. Zachowaliśmy je jednak, wciąż możemy zająć trzecie miejsce. Nie ma więc znaczenia, kto oglądał ten mecz, czy nawet to by była pusta hala. Naprawdę bardzo chcemy zdobyć ten medal. Byłby to bardzo duży sukces dla klubu i również dla mnie, do tej pory największy w seniorskiej koszykówce.
Gra w biało-czerwonych barwach to marzenie każdego polskiego koszykarza.
- Wiadomo, że każdy chciałby się znaleźć w kadrze. Będę pracował nad sobą, aby wrócić do formy sprzed kontuzji, ale w pierwszej kolejności muszę myśleć o chłopakach i pomóc im z całych sił w tym najważniejszym meczu sezonu.