Wojciech Kamiński: Mantas po raz trzeci pozbawił moją drużynę zwycięstwa

Energa Czarni Słupsk po naprawdę dramatycznym meczu pokonali Rosę Radom 74:71. Rozczarowania z końcowego rezultatu nie ukrywał trener Wojciech Kamiński.

- W naszym wykonaniu były dwie połowy. Pierwsza świetna, mądra, rozważna, gdzie graliśmy naprawdę dobrze i pokazywaliśmy to, po co tu przyjechaliśmy. Druga natomiast była szalona, w której nie mieliśmy kompletnie kontroli, czyli graliśmy tak, jak nie chcieliśmy tego zrobić - rozpoczął swoją pomeczową wypowiedź trener Wojciech Kamiński.
[ad=rectangle]
- Pozwoliliśmy ekipie ze Słupska na pędzenie do przodu i zdobywanie łatwych punktów. Teoretycznie zaczęliśmy drugą połowę od trzech dobrych akcji w obronie, ale następnie aż trzy razy straciliśmy piłkę w naprawdę prosty sposób. Musimy być gotowi na mecze takie jak ten w fazie play-off. Takie sytuacja tam mogą się zdarzać, ale musimy pamiętać o tym, że trzeba grać przez pełne 40 minut. Grając dobrze przez 20 minut można wygrać z jakąś słabą drużyną, a Energa Czarni na pewno taką nie są - kontynuował były opiekun m.in. Polonii Warszawa.

Mecze Energi Czarnych Słupsk w tym sezonie to dla fanów tej ekipy prawdziwy horror. Nie inaczej było w sobotni wieczór, a spotkanie to miało dość zbliżony przebieg to nie tak dawnego starcia ze Stelmetem Zielona Góra. - W Słupsku panuje doskonały klimat do takich meczów, bo w tym sezonie jeżeli się nie mylę, podobnie wyglądało spotkanie ze Stelmetem Zielona Góra, tylko, że tam to zielonogórzanie byli drużyną goniąca, ale ostatecznie również wygrali słupszczanie. My tego niestety nie dokonaliśmy, ale kilkukrotnie rozmawiałem o tym ze znajomym i stwierdziliśmy, że może jest to kwestia jodu? - skwitował szkoleniowiec radomian.

Bohaterem meczu był niewątpliwie Mantas Cesnauskis, który w końcówce trafił dwa kluczowe rzuty. Czy nad trenerem Rosy ciąży jakaś klątwa związana z tym zawodnikiem? W końcu wcześniej już dwukrotnie pozbawiał go zwycięstw w samej końcówce spotkań w Hali Gryfia. - Przez 12 czy 13 lat, od kiedy jestem pierwszym szkoleniowcem na poziomie ekstraklasy może znalazłbym kilku takich zawodników, ale fakty są takie, że Mantas po raz trzeci pozbawił w Słupsku drużynę prowadzoną przeze mnie zwycięstwa. W końcówce można powiedzieć, że zadał ostateczny cios - zakończył Wojciech Kamiński.