San Antonio Spurs znów nas przechytrzą?

Im bliżej play-offów, tym bardziej rośnie forma San Antonio Spurs. Mistrzowie zgłaszają aspiracje do obrony tytułu. Czy stać ich na to?

W tym artykule dowiesz się o:

Dość naturalnym cyklem życia klubu w lidze NBA jest to, że po latach tłustych przychodzą chude - naznaczone często mozolnym procesem ponownego wdrapywania się do czołówki (patrz Boston Celtics, Los Angeles Lakers). Tym bardziej fenomenalne jest, że to już 16. z rzędu sezon San Antonio Spurs, w którym notują przynajmniej 50 zwycięstw w rozgrywkach zasadniczych. Czasy się zmieniają, zawodnicy rozpoczynają i kończą swoje kariery, koszykówka ewoluuje, a Spurs nieprzerwanie należą do elity ligi. Kibice i dziennikarze w ostatnich latach już niejednokrotnie wieszczyli koniec ery ekipy z Teksasu, a ta za każdym razem odpowiadała w ten sam niesamowity sposób.

Kiedy Ray Allen odebrał Ostrogom mistrzostwo w pamiętnym szóstym meczu finałów 2012/13, wówczas zastanawiano się, czy starzejący się trzon drużyny w postaci Tima Duncana, Tony'ego Parkera, Manu Ginobiliego, po kolejnym długim i intensywnym sezonie, będzie w stanie utrzymać Spurs w czołówce Konferencji Zachodniej. Mecz numer sześć okazał się wielką motywacją dla całej organizacji na kolejną kampanię, a trener Popovich przygotował podopiecznych tak, by wielka forma nadeszła w najbardziej oczekiwanym momencie. W finałach 2014 Spurs byli już zupełnie nieosiągalni dla Heat.

[ad=rectangle]

Do sezonu 2014/15 Spurs przystąpili więc z zaspokojonymi aspiracjami mistrzowskimi. Obserwatorzy ligi uważali, że mistrzowie nie czując już takiego głodu sukcesu, powoli będą zamykać piękny rozdział w swojej historii. Kolejne miesiące rozgrywek zasadniczych poniekąd potwierdzały ich tezę - Spurs przez długi czas oscylowali w granicach szóstego, siódmego miejsca w konferencji, na koniec lutego legitymowali się bilansem 36-23. Każda kolejna porażka w długim sezonie regularnym była pożywką dla sceptyków, ale przyszedł marzec, który zamknął im usta.

W zeszłym miesiącu mistrzowie w 15. spotkaniach zanotowali bilans 12-3, w kwietniu natomiast jeszcze nie przegrali, choć już rozegrali pięć meczów. Ich seria siedmiu kolejnych zwycięstw jest obecnie najdłuższą w całej lidze. W powietrzu czuć play-offy, w powietrzu czuć też, że Gregg Popovich znów chce przechytrzyć konkurencje. Przypatrzmy się bliżej statystykom obrońców tytułu w 20. ostatnich potyczkach.

Są one bardzo podobne do tych, które notowali oni w mistrzowskim sezonie. Spurs w omawianym przez nas okresie wykorzystują aż 49% prób z gry (dokładnie tyle samo, ile w poprzednich rozgrywkach, trafiają 38% rzutów z dystansu (w poprzednich rozgrywkach 40%), notują aż 24,5 asyst na mecz. Ich efektywność ofensywna w ostatnich 20 spotkaniach to aż 112 punktów na sto posiadań, co jest najlepszym wynikiem w stawce 30. drużyn, po bronionej stronie natomiast zajmują trzecie miejsce, oddają 97,3 punktu na sto posiadań.

Kluczem jest też to, że Kawhi Leonard po pewnych zawirowaniach wrócił na poziom, który prezentował sięgając po nagrodę MVP poprzednich finałów. Po przerwie na Mecz Gwiazd notuje średnio 17,6 punktu, rzuca ze skutecznością 52% FG, do tego także dopisuje 7 zbiórek, 2,7 asysty, 2,6 przechwytu, a także 1 blok. Z nim na parkiecie Spurs są lepsi od rywali o 11,7 punktu na sto posiadań, natomiast bez niego to już tylko 0,8 punktu. Infekcja oka i problemy z ręką wyłączyły go na 18 meczów sezonu - Ostrogi zanotowały w nich bilans 9-9. Kiedy 23-latek melduje się w grze, Spurs mają bilans 42-17. Jego wpływ na obraz rywalizacji po obu stronach parkietu jest nieoceniony.

System Popovicha opiera się jednak na tym, że nie wyolbrzymia roli jednostki. Niech świadczy o tym fakt, że w ostatnich 20 spotkaniach pięciu graczy notowało minimum 10 punktów na mecz, a aż dziewięciu przynajmniej 6,4 punktu na mecz. Kiedy jeden nie wywiązuje się z określonych założeń, trener zazwyczaj potrafi znaleźć alternatywę. I tak kiedy Patty Mills zapomniał, jak się trafia zza łuku (tylko 28,6% skuteczności w ostatnich 20 meczach), większą rolę otrzymał Cory Joseph i od razu odpłacił się zdobywając średnio prawie osiem punktów w czterech ostatnich pojedynkach na blisko 60-procentowej skuteczności.

Oczywiście nie możemy pominąć weteranów. Tony Parker w całym sezonie 2014/15 notuje średnio 14,5 punktu, co jest jego najgorszym wynikiem od czasu debiutanckich rozgrywek, ale już w marcu się przebudził i notował o prawie cztery punkty więcej. Tim Duncan? Dla tego pana czas się zatrzymał. 38 lat na karku nie przeszkadza mu, by wciąż stanowić istotny element w grze obrońców tytułu. Co ciekawe, Pop znów trzyma się strategii dotyczącej dzielenia minut na parkiecie. Wyjątek stanowi tylko Leonard, który jako jedyny przebywa na placu więcej niż 30 minut na mecz.

Zdobycie mistrzowskiego tytułu jest wielką sztuką, ale jeszcze większą jest jego obrona. Spurs nigdy dotąd tego nie uczynili. Przed nimi wielka szansa, być może ostatnia w erze Tima Duncana.

Źródło artykułu: