Akademicy przybyli do Radomia osłabieni brakiem Dante Swansona i z kilkoma innymi urazami. Poradzili sobie jednak z tymi problemami i pokonali Rosę 85:81. - Na pewno to trudny teren, gorące boisko. Zrobiliśmy wszystko, żeby przyjechać tutaj odpowiednio przygotowani, chociaż trenowaliśmy w zaledwie siedmiu, ośmiu - podkreślił Igor Milicić.
[ad=rectangle]
Koszalinianie odnieśli osiemnaste zwycięstwo w bieżącym sezonie Tauron Basket Ligi. - Wykonaliśmy w większości przedmeczowe założenia, trochę uciekła nam koncentracja w drugiej kwarcie (przegranej 17:26-przyp. P.D.), oprócz tego mieliśmy pod kontrolą całe spotkanie - stwierdził trener.
Sytuacja kadrowa w drużynie AZS-u przed pojedynkiem 24. kolejki była bardzo poważna. - My nie trenowaliśmy pięciu na pięciu, na zajęciach było nas zaledwie siedmiu, więc nawet masażysta się dołączał, aby chociaż czterech na czterech przygotowywać się do tego meczu - ujawnił Chorwat.
Nie ukrywał, iż bardzo pomocny okazał się brak w szeregach radomian Urosa Mirkovicia, jednego z najlepszych koszykarzy tego zespołu w ostatnim czasie. - Przez całe spotkanie wykorzystywaliśmy brak ich bardzo ważnego zawodnika, Urosa Mirkovicia - przyznał Milicić.
Szkoleniowiec był pod wrażeniem postawy swoich podopiecznych. - Przede wszystkim słowa uznania dla zawodników, którzy grali kontuzjowani, a mimo to wyszli na parkiet i dali z siebie wszystko - zaznaczył.
To potwierdziło dużą siłę koszalińskiej ekipy, która zajmuje obecnie pozycję wicelidera. - Kolejny raz pokazaliśmy, że AZS to nie jest zespół jednego czy dwóch zawodników. Jesteśmy kolektywem, który jeśli gra tak jak z Rosą, jest bardzo silny i trzeba się z nim liczyć - powiedział opiekun.
