Energa Czarni Słupsk w sobotnim spotkaniu ze Stelmetem Zielona Góra pokazali dwie różne twarze. W pierwszej połowie grali fenomenalnie, nie popełniając praktycznie żadnych błędów. Na dodatek trafili wszystkie dziewięć rzutów za trzy i już do przerwy mieli 29 punktów przewagi. W trzeciej odsłonie gospodarze powiększyli swoje prowadzenie o trzy oczka, ale wówczas... kompletnie stanęli.
[ad=rectangle]
Od stanu 62:30 goście zanotowali serię punktową 17:0 i wrócili do gry. Energa Czarni niemal przez sześć minut nie potrafili wyprowadzić skutecznej akcji. Dziesięć rzutów z rzędu nie znalazło drogi do kosza. Impas przełamał dopiero Callistus Eziukwu. - Za szybko uwierzyliśmy w to, że mamy już zwycięstwo na swoim koncie. Nadal toczyła się walka o ligowe punkty. Stelmet zwietrzył swoją szansę, a my stanęliśmy i to kompletnie. Zielonogórzanie udowodnili, że są markową drużyną... - podkreśla w rozmowie z naszym portalem Drago Pasalić.
W czwartej kwarcie goście jeszcze mocniej podkręcili tempo w defensywie, wymuszając kolejne niecelne rzuty i straty w ekipie Energi Czarnych. Grę Stelmetu napędzał Russell Robinson i Quinton Hosley, którzy łącznie zdobyli 15 z 23 całej drużyny.
- Nie byliśmy odpowiednio agresywni w drugiej połowie. W tym samym czasie Stelmet grał niesamowicie twardo i skutecznie. Poczuli swoją szansę i zaczęli odrabiać straty. Byliśmy bardzo pasywni. Na całe szczęście w końcówce udało się nam szczęśliwie dowieźć zwycięstwo. Te dwa punkty były nam bardzo potrzebne - zaznacza chorwacki podkoszowy.
- To były szalone zawody. Nigdy nie grałem w takim spotkaniu. Wydawało się, że mecz mamy już pod swoją kontrolą, a tymczasem Stelmet wrócił do gry. Uważam, że to była wspaniała lekcja dla naszego zespołu na przyszłość - podkreśla gracz.