- Po tych kilku dobrych meczach przesunęliśmy się w górę tabeli. Dla nas najważniejsze jest jednak to, aby wygrywać każde kolejne spotkanie. My podchodzimy skoncentrowani do następnego rywala, nie kalkujemy, staramy się robić swoje. Na pewno fajnie byłoby zakończyć sezon w pierwszej czwórce - podkreśla Wojciech Kamiński, opiekun Rosy Radom.
[ad=rectangle]
W piątek jego podopiecznych czeka jednak trudne zadanie, bo we Wrocławiu udało się wygrać tylko jednej drużynie. Byli to Energa Czarni Słupsk. Śląsk w tym sezonie odniósł dziesięć zwycięstw w Hali Orbita. Jednak w ostatnim czasie ekipa Emila Rajkovicia nieco się zatrzymała. Wrocławianie wpadli w dołek - przegrali cztery z pięciu meczów i morale w zespole nie są najlepsze.
Dla wrocławian to jedna z ostatnich okazji, by wrócić do gry o pierwszą czwórkę. Z tego doskonale zdają sobie sprawę w Radomiu. - Myślę, że to jest taki mecz, w którym ewentualne zwycięstwo, dałoby nam dużą przewagę nad Śląskiem Wrocław. Mielibyśmy trzy punkty przewagi i na dodatek lepszy stosunek w bezpośrednich pojedynkach. Natomiast w przypadku przegranej - to też tragedii nie będzie, bo nadal będziemy mieli przewagę nad Śląskiem. Nie ma co jednak ukrywać faktu, że porażka dla Śląska mocno skomplikuje im sprawę walki o pierwszą czwórkę - uważa Kamiński.
Przed 23. kolejką spotkań - Rosa na swoim koncie ma 38 punktów, z kolei Śląsk 36. Trener Kamiński jest zdania, że do walki o pierwszą czwórkę włączą się także Energa Czarni, którzy ma jedno spotkanie rozegrane mniej od pozostałych drużyn.
- Myślę, że Energa Czarni Słupsk włączą się do gry o pierwszą czwórkę. Oni wciąż mają zaległe spotkanie z PGE Turowem Zgorzelec. W przypadku zwycięstwa, mocno przesunęliby się w górę tabeli. Przy sprzyjających warunkach, mogliby się nawet tam znaleźć - uważa Kamiński.