Połowa stycznia. Końcówka meczu Anwil Włocławek - Polski Cukier Toruń. Gospodarze prowadzą, ale seria pomyłek w ostatnich akcjach meczu pozwala rywalom wrócić do gry. Kuriozalny błąd popełnia m.in. Deonta Vaughn. I to w momencie, w którym drużyna wygrywa czterema punktami oraz ma piłkę. Wystarczy tylko dać się sfaulować. Amerykanin tymczasem rusza w stronę kosza i nie dość, że oddaje niecelny rzut i nie wymusza przewinienia, to jeszcze samu popełnia faul i daje szansę przeciwnikom, którzy - szczęśliwie dla włocławian - nie wykorzystuje szansy.
[ad=rectangle]
Po tamtym spotkaniu wiele krytyki wylało się w kierunku amerykańskiego obrońcy. Jedną z nielicznych osób, która broniła zawodnika był trener Anwilu, Predrag Krunić. - Co ja właściwie miałem zrobić? Wyjść na parkiet? Rzucić się na niego? Krzyczeć? Ważniejsze było, by skupić się na kolejnych akcjach i wybronić mecz pomimo zmiany sytuacji. Poza tym, po tym błędzie Deonta momentalnie odwrócił się, spojrzał na mnie z przepraszającą miną i puknął się w głowę. Wiedział, że popełnił błąd, przyznał się do tego. Nie widziałem sensu jeszcze mocniej go dołować. Ktoś może powiedzieć, że w takiej chwili trener powinien sprowadzić niesfornego zawodnika do pionu, ale ja tak nie uważam - stwierdził wówczas bośniacki szkoleniowiec.
Na krótko przed pojawieniem się Krunicia we Włocławku, poprzedni trener Mariusz Niedbalski, czyli ten, który sprowadził zawodnika do Anwilu, odszedł od koncepcji gry Amerykaninem w roli podstawowej jedynki, dając szansę w tej roli Arvydasowi Eitutaviciusowi. Gdy Bośniak przejął schedę w Anwilu, jednoznacznie postawił na 29-latka. I nieistotne było czy Vaughn gra lepiej (listopad czy styczeń), czy gorzej (grudzień) - zawsze mógł liczyć na wsparcie swojego trenera.
Krunić zaufał (i ufa) Vaughnowi do tego stopnia, że gdy przed kilkoma tygodnia Śląsk Wrocław rozstał się z Robertem Skibniewskim i pojawiła się możliwość, by reprezentacyjny rozgrywający trafił do Włocławka, szkoleniowiec zawetował tę opcję. O co chodziło? O to, że od zmian kadrowych i personalnych trener Anwilu zdecydowanie bardziej woli zmieniać mentalność i podejście ludzi, z którymi już pracuje.
- Jaki cel miałby ten transfer? Nie dość, że trzeba by układać zespół od nowa, przed najważniejszymi meczami sezonu, to jeszcze podkopałbym całą pewność siebie innych zawodników, w tym Deonty. Przekreśliłbym wszystko, co dotychczas zrobiłem - powiedział trener Anwilu.
Amerykanin nadal ma wielkie grono antagonistów we Włocławku ze względu na fakt, iż nie jest klasyczną jedynką. I choć zawodnikowi nadal zdarzają się mecze, w których przechodzi obok gry, to jednak w jego postawie zdecydowanie więcej plusów niż minusów, niż na początku sezonu.
- Gdy przyszedłem do Włocławka, powiedziałem Deoncie, że nie może grać na dwójce ze względu na warunki fizyczne. To zbyt niski gracz, by mógł rywalizować z zawodnikami o 10, 15 centymetrów wyższymi. Natomiast jest na tyle silny i inteligentny, by grać skutecznie jako jedynka - powiedział Krunić kilka tygodni temu.
Trener Anwilu trzyma się więc koncepcji, którą obrał kilka miesięcy temu. Co ważniejsze jednak, można dostrzec pierwsze symptomy tego, że zaufanie coacha spłaca się. Przecież to Vaughn rzucił pięć kluczowych punktów w ostatniej minucie meczu z Polpharmą Starogard Gdański, ratując honor zespołu po bardzo słabej grze w defensywie. A przeciwko PGE Turowowi zagrał świetny, prawdopodobnie najlepszy mecz w całych rozgrywkach, jako playmaker. Co prawda w pierwszej kwarcie był skoncentrowany głównie na zdobywaniu punktów (osiem z 24 zespołu), ale po zmianie stron skupił się już tylko na kreowaniu pozycji kolegom. I w tej części pojedynku zapisał na swoim koncie 10 z 12 asyst, które rozdał w całym spotkaniu (pięć z nich miał w czwartej kwarcie).
- Jak jedynka i piątka grają dobry mecz, to i cały zespół gra skutecznie. Ich współpraca jest najważniejsza. Deonta miał 12 asyst, włożył w to spotkanie wiele serca i przez to grało nam się zdecydowanie łatwiej - skomentował wówczas postawę Amerykanina Konrad Wysocki.
Włocławianie mają przed sobą jeszcze osiem meczów, a ostatnie zwycięstwo nad PGE Turowem sprawiło, że nadzieja wróciła do Hali Mistrzów. Przekuć tę nadzieję w realne sukcesy, których zwieńczeniem ma być udział w najlepszej ósemce, będzie jednak ciężko. Anwil potrzebuje maksymalnej koncentracji i gry właśnie takiej, jak z meczu z PGE Turowem. Także Deonty Vaughna, a może, przede wszystkim.
Kapitan pokaże co potrafi, z całym szacunkiem, ale wierzę, że Deonty Koszarowi niestraszny!!