Ciężko jednoznacznie ocenić postawę niektórych zawodników Jeziora Tarnobrzeg, Z jednej strony zespól wciąż szuka nowego sposoby gry, który w jak największym stopniu byłby w stanie ukryć słabości zespołu Zbigniewa Pyszniaka. W oczy rzuca się jednak duża dysproporcja między graczami polskimi a obcokrajowcami. Mimo iż to Josh Miller i Craig Williams są liderami ekipy z Podkarpacia i mają zielone światło na grę w ataku, to oddanie przez nich niemal połowy rzutów z gry całej drużyny mówi wiele. Paradoksalnie Jeziorowcy zanotowali aż 19 asysty, z 12 filigranowy Miller.
[ad=rectangle]
Polscy koszykarze Jeziora byli jeszcze w trakcie meczu mocno sfrustrowani faktem, że biegali od kosza do kosza, a piłkę w rękach mieli sporadycznie. W kilku ważnych momentach, gdy gospodarze mogli złapać kontakt z Asseco Josh Miller nie oddał piłki do ustawionego na czystej pozycji Dawida Morawca czy też Daniela Walla. Goście natychmiast to wykorzystali i było po zawodach.
Chęci i woli walki nie można Jeziorowcom odmówić. Szukanie lidera wciąż trwa i być może chęć pokazania się niektórych graczy nie wynikach z tego, ze mecz był transmitowany w telewizji, a bardziej z tego, że chcieli zastąpić Dominique'a Johnsona. Jak na dłoni widać, że z takimi popisami tarnobrzeżanie mają marne szanse na lepsze wyniki w kolejnych meczach. Czy trener Pyszniak zmieni coś w podejściu swoich zawodników?
- Mogli parę razy oddać piłkę do lepiej ustawionych kolegów. Zobaczymy jak to będzie, widzę co się dzieje. Tłumaczy im się pewne rzeczy, kiwają głowami. Dla mnie również powinni dziś parę razy zachować się inaczej. Te 5-6 piłek odegrać w inne strony, bo stali na czystych pozycjach zawodnicy. Będziemy o tym rozmawiać i starać się jakoś zminimalizować ten problem - przyznaje szczerze Zbigniew Pyszniak.
Wielką niewiadomą jest wciąż Keion Bell. Amerykanin nie wyróżnił się w ostatnim spotkaniu niczym szczególnym. Z drugiej jednak strony trzeba przyznać, że w dużej mierze nie jest to wina samego gracza. Jezioro grało w odróżnieniu od Asseco bez pomysłu i nie potrafiło wykorzystać atutów poszczególnych koszykarzy. Być może w innej konfiguracji 25-letni Amerykanin wypadł by lepiej. Pewne jest jedno - drugim Johnsonem nie jest i nie będzie.
- Nie chcę nikogo obarczać ani oceniać, bo to nie w mojej kwestii. Na pewno w ważnych momentach brakowało tej zespołowości, a jak to wyglądało z boku ciężko mi powiedzieć, bo z perspektywy boiska zawsze trochę inaczej się to czuje. Nie da się ukryć, że czasem stał zawodnik na czystej pozycji i nie dostał tej piłki. Sam pewnie jej za którymś razem nie oddałem - dodaje Daniel Wall.