14-punktowe prowadzenie Stelmetu Zielona Góra, seria 21:0 Śląska Wrocław i mocne zakończenie spotkania przez wicemistrzów Polski - tak w dużym skrócie można opisać sobotni mecz w hali Centrum Rekreacyjno-Sportowego. Po emocjonującym starciu podopieczni Saso Filipovskiego pokonali zespół ze stolicy Dolnego Śląska 80:70. - To było dla nas kolejne ważne spotkanie. Może z perspektywy kibica ten mecz miał jakiś większy smaczek, ale dla nas to po prostu kolejny pojedynek. Cieszę się, że udało nam się wygrać. Mieliśmy trochę przestojów w trzeciej i na początku czwartej kwarty, ale myślę, że dobra defensywa i konsekwencja, spokój w ataku, dała nam ostatecznie zwycięstwo. Zatrzymaliśmy ich falę, zaczęliśmy lepiej bronić po reprymendach od trenera i przejęliśmy władze. Moi koledzy trafili ważne rzuty w końcówce i fajnie, że ten mecz przechylił się na naszą korzyść - przyznał Adam Hrycaniuk.
[ad=rectangle]
Już przed meczem wiadomo było, że Śląsk postawi Stelmetowi trudne warunki. Spotkanie tylko potwierdziło tę tezę. - Ten mecz kosztował nas trochę nerwów i sił. Śląsk gra dobrą koszykówkę, zajmują wysokie miejsce w tabeli i to widać na boisku. Grają zespołowo, nie wiadomo kto i kiedy jest w stanie wziąć piłkę, podjąć odważną decyzję i trafić. Wrocławianie dzielą się piłką, a takie drużyny bardzo trudno jest rozplanować i przeciwko nim bronić - dodał środkowy.
Zielonogórzanie ponownie zagrają ze Śląskiem już za trzy tygodnie. Wtedy to drużyny będą rywalizowały w ramach Pucharu Polski w Gdyni. - Ten mecz już jest historią, teraz czekają nas spotkania w Koszalinie i przeciwko Asseco, a dopiero później będzie pojedynek w ramach Pucharu Polski ze Śląskiem. Na razie skupiamy się na najbliższych spotkaniach, a potem będziemy myśleć o Śląsku - zakończył Hrycaniuk.