W ostatni weekend ekipa Śląska Wrocław rywalizowała w Gdyni z miejscowym Asseco. Zespół z Dolnego Śląska rozegrał dość słabe zawody i poniósł czwartą porażkę w sezonie. - Kiedy wyszliśmy na parkiet, zespołowo nie działaliśmy tak, jak tego chcieliśmy. Nie wykonaliśmy planu, jaki mieliśmy przygotowany na ten mecz - mówił po meczu amerykański skrzydłowy Śląska Wrocław, który zdobył 11 punktów i był trzecim najlepszym strzelcem w drużynie.
[ad=rectangle]
Dla Amerykanina ten sezon jest bardzo udany. Dostaje sporo minut od trenera Emila Rajkovicia i ten czas na boisku bardzo efektywnie wykorzystuje. Skrzydłowy średnio dostarcza 10,5 punktu i 6,5 zbiórki na mecz.
- Mój trener mocno mnie wspiera, więc znajduję się w świetnej sytuacji: mogę grać w koszykówkę i cieszyć się z tego, jak traktowany jestem na parkiecie przez kolegów z drużyny - zaznacza Kinnard.
Śląsk po pierwszej rundzie znajduje się na bardzo dobrym czwartym miejscu w tabeli. Na swoim koncie ma aż 11 zwycięstw i cztery porażki. - Jesteśmy dobrą drużyną, cały czas próbujemy walczyć. Niektóre mecze się wygrywa, inne przegrywa, ale każdy zespół staramy się traktować poważnie. W sobotę ponieśliśmy porażkę. Asseco było świetne, a nam nie udało się zagrać tak, jak powinniśmy to zrobić - ocenia zawodnik, dla którego jest to już czwarty sezon w Polsce. Jak ocenia poziom TBL?
- W Polsce konkurencja zawsze jest bardzo wysoka. W każdym meczu musisz dawać z siebie wszystko i to właśnie robię - mówi Kinnard.
Amerykanin swoją koszykarską karierę w Europie zaczynał w Treflu Sopot. Teraz reprezentuje barwy Śląska Wrocław, ale jak sam mówi - w Trójmieście czuje się znakomicie. Na początku obecnego sezonu w starciu przeciwko Treflowi Sopot gracz zdobył 31 punktów!
- Zawsze dobrze jest wrócić do domu i zagrać tam, gdzie rozpoczynało się swoją karierę, tutaj w Trójmieście - ocenia Lawrence Kinnard.