Wikana Start Lublin w piątkowy wieczór w Ergo Arenie poniosła już dwunastą przegraną w tym sezonie. Aczkolwiek tę porażkę goście mogli uniknąć, ponieważ do przerwy prowadzili 49:42. Gra podopiecznych Pawła Turkiewicza mogła się bardzo podobać. Kontratak oraz gra w strefie podkoszowej przynosiły pozytywny efekt.
[ad=rectangle]
Goście nie utrzymali jednak dobrego rytmu przez całe spotkanie. Po przerwie obudzili się sopocianie, którzy dokonali rzeczy niezwykłej. W trzeciej odsłonie trafił ich aż osiem i ze stanu 37:47 doprowadził do 60:53.
- Myślę, że kluczowy był początek trzeciej kwarty. Wówczas dostaliśmy trzy trójki bez żadnej odpowiedzi. Nie umieliśmy na to zareagować i dlatego końcowy wynik wygląda tak, jak wszyscy widzą - ocenia Bartosz Diduszko, który w tym spotkaniu zdobył 24 punkty (najwięcej w drużynie).
Pierwsza runda jest bardzo udana dla tego zawodnika. 27-letni Diduszko zdobywa przeciętnie 10,7 punkta na mecz. Tyle dobrego nie można jednak już powiedzieć o postawie Wikany Startu Lublin.
- Dla nas jest to już piąta porażka z rzędu. Do Sopotu jechaliśmy z takim nastawieniem, żeby pokazać się z dobrej strony, mimo że jest to bardzo trudny teren. Tym bardziej, że Trefl wygrał w ostatniej kolejce z PGE Turowem Zgorzelec - zaznacza Diduszko.
Lublinianie fatalnie spisują się w formacji defensywnej. Przeciętnie w każdym spotkaniu tracą ponad 85 punktów. Gorsze pod tym względem są zespoły z Tarnobrzega, Szczecina i Starogardu Gdańskiego. - Co z tego, że atak całkiem nieźle funkcjonuje, jak w obronie przegrywamy niemal każdy pojedynek. Tracimy po 100 punktów w ostatnich spotkaniach i to nie wróży niczemu dobremu. Mam nadzieję, że już niedługo z tego wyjdzie i pokażemy lepsze oblicze - ocenia zawodnik z Lublina.
Na swoim koncie beniaminek z Lubelszczyzny ma zaledwie trzy zwycięstwa w 15 rozegranych meczach. W pierwszej kolejce rundy rewanżowej lublinianie zagrają na wyjeździe ze Stelmetem Zielona Góra.