25 punktów w 23 minuty, równo 50 procent skuteczności z gry (8/16), pięć trójek, siedem zbiórek, pięć wymuszonych fauli, przechwyt, blok i tylko dwie straty. Eimantas Bendzius rozegrał najlepsze spotkanie w sezonie i był jednym z dwóch - obok Michała Michalaka, który zdobył decydujące punkty - najważniejszych graczy Trefla Sopot w meczu z PGE Turowem Zgorzelec.
[ad=rectangle]
Przed starciem z Treflem, mistrz Polski miał na swoim koncie 13 kolejnych zwycięstw i gdyby wygrał z sopocianami, pobiłby klubowy rekord ustanowiony w zeszłym sezonie (również 13 wygranych, passa skończyła się w meczu numer trzy finału play-off). Niespodziewanie jednak to goście okazali się lepsi w hali PGE Arenia, wygrywając 104:103. Dodatkowo Trefl zwyciężył, choć do przerwy przegrywał aż 45:63.
- To było wyjątkowe spotkanie. Nie poddaliśmy się pomimo bardzo złej sytuacji w pierwszej połowie. Walczyliśmy do końca i udało nam się wyrwać wygraną. To dla nas niesamowity mecz - powiedział litewski skrzydłowy.
Dzięki temu zwycięstwu, Trefl umocnił się na 6. miejscu w tabeli i do piątej Rosy Radom traci tylko jeden punkt. Bendzius natomiast jest obecnie trzecim strzelcem zespołu (13,6 punktu plus 5,4 zbiórki i 1,4 asysty), a jego transfer do nadmorskiego klubu trzeba ocenić zdecydowanie na plus.
- Walczyliśmy przez 40 minut. Trener powtarzał nam przed meczem, że skupiamy się tylko na walce przez cztery kwarty i niezależnie od wyniku, nie poddajemy się. I rzeczywiście, nie poddaliśmy się do samego końca - komentował Bendzius.
Zaskoczeniem dla zgorzelczan z pewnością był fakt, iż bardzo ważne role odegrali młodsi zawodnicy Trefla, którzy dopiero wchodzą do pierwszego zespołu. Grzegorz Kulka miał sześć punktów i sześć zbiórek, a Paweł Dzierżak trafił wszystkie sześć osobistych, w tym dwa bardzo ważne w końcówce meczu.
- Oni ciężko trenują od początku sezonu. Trener powtarzał im zawsze, że kiedyś otrzymają szansę i to właśnie stało się w meczu z PGE Turowem. Wyszli na parkiet i zdecydowanie pokazali, że umieją grać w koszykówkę - zakończył Litwin.