Najbardziej dotkliwą porażką PGE Turowa Zgorzelec w debiutanckich rozgrywkach Euroligi były do tej pory dwa spotkania przegrane różnicą 19 punktów. W Barcelonie mistrz Polski uległ 67:86, a w Mediolanie - 71:90. W piątek jednak sytuacja uległa zmianie. Zgorzelczanie nie mieli absolutnie nic do powiedzenia w starciu z mistrzem Hiszpanii, który pokonał ekipę Miodraga Rajkovicia w Lubinie aż 104:65.
[ad=rectangle]
- Oczywiście nikomu nie trzeba przedstawiać naszego rywala. Barcelona to marka i jeden z najlepszych klubów Europy, ale końcowy wynik meczu jest naprawdę druzgocący - powiedział Serb po ostatniej syrenie.
PGE Turów był równorzędnym rywalem dla Barcelony tylko w pierwszej kwarcie. Po 10 minutach gry hiszpański zespół prowadził bowiem nieznacznie, 20:16. Kolejne dwie odsłony to jednak prawdziwa demolka w wykonaniu zespołu Xaviera Pascuala. Po trzech kwartach (w trzeciej rzucili 36 punktów) Katalończycy wygrywali aż 79:43...
- Mimo wszystko nie jesteśmy zdołowani, bo takie mecze, w których nie wychodzi absolutnie nic, po prostu się zdarzają. Jestem zadowolony z tego, jak graliśmy w pierwszej połowie. Walczyliśmy z rywalem z całych sił, ale niestety fatalnie zagraliśmy w trzeciej kwarcie. Czasami wygrywasz wielką różnicą punktów, a czasami przegrywasz podobną. To normalne, taka jest koszykówka - dodawał Rajković.
Z bilansem 1-7 mistrzowie Polski zajmują ostatnie miejsce w tabeli, ex aequo z Bayernem Monachium. I w przyszłym tygodniu zmierzą się właśnie z niemieckim zespołem na wyjeździe. - Ten mecz to dla nas dobra lekcja. Na pewno możemy się z niego wiele nauczyć - zakończył Rajković.