Koszykarze Energi Czarnych Słupsk sezon rozpoczęli od porażki z PGE Turowem Zgorzelec, a w drugiej kolejce do ostatnich sekund walczyli o triumf - lublinianie postawili im bowiem poprzeczkę naprawdę wysoko, a w dodatku mieli rzut na wagę zwycięstwa, lecz trójka Bryona Allena była niecelna.
[ad=rectangle]
Po minimalnej wygranej słupszczanie doskonale zdawali sobie sprawę, że przed nimi kolejny trudny pojedynek. W trzeciej kolejce Czarni ponownie przekonali się o sile beniaminków, dzielnie przeciwstawiali im się bowiem dąbrowianie. - Koszykarze MKS-u tworzą twardą, wymagającą drużynę, w której szeregach jest wielu dobrych graczy. Grając z nimi musisz się przygotować, w każdym posiadaniu, na pięciu zawodników, bo każdy z nich jest zdolny wykonać świetne zagranie. W pewnej fazie spotkania prowadziliśmy siedmioma punktami, a rywale nagle rzucili trójkę, potem zrobili przechwyt i wykończyli akcję lay-upem. I tak z siedmiu punktów przewagi zostają tylko dwa, w dodatku w ciągu 25 sekund - przyznał Callistus Eziukwu.
Odniesienie zwycięstwa w starciu z MKS-em nie przyszło Czarnym łatwo. Po pierwszej połowie Zagłębiacy prowadzili 41:37, a przed ostatnią kwartą 54:53. Mimo to czwarta odsłona należała do słupszczan, wśród których pierwszoplanową postacią był Kyle Shiloh. - Dąbrowianie są naprawdę twardą drużyną, ale na szczęście udało nam się wygrać. Wraz z biegiem meczu, zachowaliśmy dyscyplinę, nie spieszyliśmy się i zatrzymaliśmy ich w obronie. Dzięki temu odnieśliśmy zwycięstwo - wyjaśnił Eziukwu.