Adam Popek: Macie za sobą dość specyficzny okres przygotowawczy, bo długo trenowałyście w mocno okrojonym składzie. Na ile ciężko było wam wspólnie zagrać na inaugurację ekstraklasy?
Agnieszka Kaczmarczyk: Nie jakoś bardzo trudno. Powiedziałabym, że wreszcie normalnie (śmiech). Wcześniej okazja do tego, by rywalizować 5 na 5 nadarzała się tylko przy okazji sparingów. W codziennych zajęciach uczestniczyło bowiem mało zawodniczek. To oczywiście uniemożliwiało wewnętrzne mecze między sobą.
[ad=rectangle]
Mimo tego odniosłyście pokaźne zwycięstwo.
- Uważam, że zaprezentowałyśmy się dość pozytywnie. Co nie zmienia faktu, że będzie tylko lepiej.
Rozgrywki rozpoczynacie spokojnie. W najbliższych spotkaniach również stawicie czoła przeciwnikom z teoretycznie niższej półki.
- Bardzo dobrze, że sprawy właśnie tak się ułożyły. Zdążymy poznać siebie nawzajem, przećwiczyć zagrywki czy ustawienie pod kątem dalszych zmagań i Euroligi, która startuje za miesiąc.
Analizując cały sobotni pojedynek lepiej wyglądała druga połowa kiedy szybciej operowałyście piłką i wykańczałyście akcje.
- Rzeczywiście wówczas bardziej wyraźnie zarysowałyśmy styl, który mamy zamiar pokazywać. Do przerwy sporadycznie stosowałyśmy szybki atak. Zdobyłyśmy bodaj tylko cztery punkty w ten sposób.
Przekonałyście się co przynosi większe korzyści.
- Musimy częściej kontrować, a to uda się tylko jeśli najpierw zastawimy mocną obronę.
Mankamentem pozostają głównie straty.
- Spokojnie, dziewczyny przyjechały dosłownie kilka dni temu. Wszyscy potrzebujemy czasu. Niemniej są tutaj doświadczone koszykarki, z pewnością damy sobie radę. Wkrótce zobaczymy lepszy obraz Wisły.
Mówisz o doświadczeniu, lecz dużo dziewczyn nie przekroczyło 26 roku życia.
- To prawda. Jesteśmy prawie równolatkami, więc myślę, że dobrze nam się pogra.
Energii i zapału nie może braknąć.
- Tak, młodość oraz siła. Jeszcze… (śmiech).