Biorąc pod uwagę fakt, że Austria i Luksemburg to drużyny o zdecydowanie mniejszym potencjale, wszyscy są zgodni, że starcia Polski oraz Niemiec, najpierw to niedzielne w Toruniu, a za 10 dni kolejne w Bonn, zadecydują o tym, która ekipa zajmie najwyższe miejsce w grupie C eliminacji do przyszłorocznego EuroBasketu. W niedzielę zawodnicy Mike'a Taylora zrobili pierwszy krok w tym kierunku, pokonując zachodniego sąsiada 68:67.
[ad=rectangle]
- Wielkie słowa uznania należą się tym chłopakom. Jestem naprawdę dumny z moich zawodników, bo to nie był łatwy mecz, ale jednak moi gracze włożyli wielki wysiłek w to starcie, by je wygrać - powiedział trener reprezentacji Polski.
Biało-czerwoni od początku pojedynku byli stroną, optycznie, przeważającą, a ich przewaga stopniowo wzrastała. Po pierwszej kwarcie były to dwa punkty (22:20), po drugiej pięć (36:31), a w 28. minucie - nawet dziesięć (53:43). Mimo wszystko Niemcy wrócili do gry i to oni mieli piłkę w rękach w ostatniej akcji. Dobra reakcja w defensywie całego zespołu sprawiła jednak, że Dennis Schröder spudłował z dystansu.
- To nie był naprawdę łatwy mecz. Niemcy mieli świetnie zorganizowaną obronę i byli bardzo dobrze przygotowani do tego starcia pod względem taktycznym. Dlatego właśnie mieliśmy problemy w ataku. Oni przez cały czas wywierali na nas presję, grali bardzo agresywnie. Jednocześnie jednak, za każdym razem znajdowaliśmy drogę, jak wybrnąć z opresji i jak odpowiedzieć rywalowi - tłumaczył Amerykanin.
Przed reprezentacją Polski kolejne mecze. W środę podopieczni trenera Taylora zmierzą się na wyjeździe z Luksemburgiem i nikt nie dopuszcza myśli, by to spotkanie mogło zakończyć się innym rezultatem, niż pewnym zwycięstwem polskiej drużyny.
- W szatni powiedzieliśmy sobie, że wykonaliśmy kawał dobrej roboty, ale to tylko pierwszy krok. Chcemy kontynuować dobrą pracę i chcemy stawać się lepszymi z każdym dniem - stwierdził trener.
Warto dodać, że amerykański trener, choć jest w Polsce dopiero kilka miesięcy... śpiewał polski hymn przed meczem obu drużyn. - Cóż, nie nazwałbym tego śpiewaniem. To była raczej próba śpiewu. Znam kilka słów, także w tej ważnej chwili chciałem być razem z zespołem. To kwestia szacunku - zakończył Taylor.