Nie ma dobrych perspektyw - rozmowa z Agnieszką Bibrzycką, zawodniczką Fenerbahce Stambuł

Agnieszka Bibrzycka w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl opowiada o stanie polskiej koszykówki, a także o problemach kobiecej reprezentacji.

W tym artykule dowiesz się o:

Mateusz Zborowski: Agnieszka na początek chciałem zapytać o to gdzie zobaczymy cię w przyszłym sezonie? W dalszym ciągu Fenerbahce?

Agnieszka Bibrzycka: Tak w dalszym ciągu będę reprezentować barwy Fenerbahce. Dobrze się tam czuję. Jest to jeden z najlepszych klubów europejskich, walczący o najwyższe cele dlatego zdecydowałam się podpisać kontrakt na kolejny sezon.

Nowym trenerem Fenerbahce został Jacek Winnicki. Miałaś już okazję rozmawiać z trenerem naszej kadry? 

- Oczywiście, można by powiedzieć, że brałam udział w rozmowach pomiędzy trenerem, a klubem. Starałam się po prostu przybliżyć trenerowi jak wygląda organizacja klubu, czego może się spodziewać. Rozmawialiśmy też na temat mojej roli w zespole. Bardzo się cieszę, że po dość długiej przerwie będę mogła znowu grać pod wodzą polskiego trenera.
[ad=rectangle]
Trener powiedział, że w kontekście występów Polski na przyszłorocznym EuroBaskecie byłabyś ogromnym wzmocnieniem drużyny narodowej. Temat kadry jest definitywnie zamknięty czy mogłabyś rozważyć ponowne występy koszulce z orzełkiem na piersi?

- Zdaję sobie sprawę, że kadra ma problemy ze skompletowaniem optymalnego, silnego składu i nie jest to problem tego roku, ale kilku dobrych lat. Przede wszystkim jestem teraz matką i po urodzeniu córki zdecydowałam się poświęcić rodzinie. Naprawdę trudno jest po ośmiu miesiącach grania za granicą wrócić do Polski i jechać na zgrupowanie, aby grać kolejne mecze. Mam już swoje lata i grałam na okrągło cały rok wiele razy - klub, kadra, klub, WNBA, kadra. Tak już się nie da. Ciała nie oszukasz, problemy ze zdrowiem, kontuzjami są i będą nawet po zakończeniu kariery. Ja w okresie pomiędzy sezonami albo siedzę z córką albo jeżdżę do znajomych rehabilitantów żeby się przygotować na kolejny sezon.

Czyli nie ma szans na występy Agnieszki Bibrzyckiej w kadrze?

- Znając trenera Winnickiego pewnie cały sezon będzie mi suszyć głowę o występy w reprezentacji - niech próbuje (śmiech).

Ewelina Kobryn powiedziała, że awans na ME był obowiązkiem drużyny i nie można tego nazwać sukcesem. Ma rację?

- Oglądałam na żywo dwa mecze naszych dziewczyn i zdecydowanie się zgadzam z Eweliną. Jeśli chcemy aby polska koszykówka się odrodziła to obowiązkiem jest wygrywanie z takimi drużynami jak Luksemburg czy Słowenia. Natomiast co jest smutne to, to że wychodzi pierwsza piątka reprezentacji, w której - Kasia Krężel przesiedziała cały sezon na ławie, Marta Jujka to samo, Skobel też. Nie mówiąc o dziewczynach wchodzących z ławki... Widać ten brak grania, że boją się podjąć decyzję, rzucić czy podać. Przychodzi do decydujących minut meczu i wtedy trzeba wziąć ciężar gry na siebie. Później patrzy się na statystyki i dziewczyny graja po 20-30 minut, ale nie wnoszą za wiele. Nie ma co się dziwić i ich rozliczać, bo one walczą, dają z siebie maksimum, po prostu pewnych rzeczy nie przeskoczą.

Trochę boję się myśleć co będzie za 5-10 lat, bo na tą chwilę nie ma dobrych perspektyw. To o czym teraz głośno się mówi w męskiej koszykówce, że jest źle, że Andrzej Pluta wyjeżdża z synami do Hiszpanii - zgadzam się z nim. Że wszystko stoi na głowie - zaczynając od szkolenia, a kończąc na podejściu samych zawodników. A w żeńskiej koszykówce jest jeszcze gorzej... Kluby skupiają się tylko na zawodniczkach zagranicznych. Wszyscy o tym mówią, że Wisła będzie miała mistrza, a kolejne miejsca zdobędą zespoły, które "trafią" z zakupem zagranicznych. Mówię, że "trafią" bo to są zawodniczki anonimowe, często zaraz po uniwersytetach lub grające w ligach słabszych. A gdzie w tej polskiej lidze miejsce dla Polek? Jest przepis o dwóch Polkach i tylko to jeszcze je ratuje, że coś grają. I koło się zamyka, bo przychodzi do reprezentacji i nie ma z czego "wybierać" jest dosłownie garstka dziewczyn.

Agnieszka Bibrzycka dobitnie podsumowuje poziom polskiego basketu
Agnieszka Bibrzycka dobitnie podsumowuje poziom polskiego basketu

Śledzisz rozgrywki Tauron Basket Ligi Kobiet? Jak byś podsumowała ostatni sezon? 

- Śledziłam przede wszystkim statystyki moich koleżanek, a jeśli chodzi o całe rozgrywki to przyznam szczerze nie byłam na bieżąco. Teraz pewnie będę uważniej śledzić gdyż na parkietach TBLK będzie grała moja siostra.

Chciałabyś jeszcze w przyszłości pobiegać po polskich parkietach? 

- Szczerze przyznam, że raczej wątpię abym jeszcze zagrała na polskich parkietach, ale jak to się mówi nigdy nie mów nigdy (śmiech).

Sukcesy w Europie, gra w WNBA osiągnęłaś praktycznie wszystko. Czujesz się spełniona koszykarsko? 

- Generalnie nie żałuję żadnych decyzji podjętych przez swoją całą karierę koszykarską. Cieszę się, że mogłam zagrać na parkietach praktycznie całego świata. To chyba jest najważniejsze. Ominęły mnie poważne kontuzje i większe przerwy w graniu. Jedynie czego nie udało mi się osiągnąć to wystąpić na igrzyskach, mimo że niewiele zabrakło. Naszą porażkę, która o tym przesądziła podczas mistrzostw Europy w Grecji będę pamiętać do końca życia, ale jak to się mówi nic nie dzieje się bez przyczyny... (śmiech)

Źródło artykułu: