Przemysław Karnowski - dominator na lata?

Przemysław Karnowski staje się coraz ważniejszym punktem reprezentacji Polski. Podczas trzydniowego turnieju w Toruniu pokazał się z bardzo dobrej strony.

W tym artykule dowiesz się o:

Amerykański opiekun kadry chętnie stawia na Przemysława Karnowskiego, który podczas meczów towarzyskich pokazuje się z bardzo dobrej strony. Nie da się ukryć, że rośnie nam bardzo dobry środkowy, który w przyszłości może z powodzeniem zastąpić Marcina Gortata w reprezentacji Polski. Podczas Toruń Basket Cup udowodnił, że jest w stanie grać na wysokim poziomie - po obu stronach parkietu. W ofensywie ma coraz więcej manewrów do zaproponowania. Często nabierał na nie swoich rywali, którzy nie za bardzo wiedzieli, jak poradzić sobie z polskim środkowym.

[ad=rectangle]

Karnowski bardzo sobie chwali współpracę z trenerem Taylorem. - Na pewno jest to bardzo pozytywna postać. Mobilizuje nas do ciężkiej pracy i przygotowania. Zna się na tym, co robi. Nasze treningi wyglądają bardzo profesjonalnie. Jeśli chodzi o tę amerykańską myśl szkoleniową, to też jest ona bardzo podobna do tego, co widziałem u siebie na uczelni - zauważa gracz Gonzagi Bulldogs.

Karnowski już od trzech lat występuje w kadrze. Z roku na rok robi coraz większe postępy. - Cieszę się, że trzeci rok z rzędu jestem brany pod uwagę w powołaniach do seniorskiej kadry. Postaram się odwdzięczyć jak najlepszą grą, zarówno trenerowi, jak i naszym kibicom - podkreśla Karnowski, który nie chce zwracać uwagę na fakt, że w tym roku w kadrze brakuje wielu doświadczonych zawodników.

- Mamy takich graczy, jakich mamy. Musimy stworzyć z tego jak najlepszy kolektyw. Naszym atutem będzie właśnie to, jak będziemy grali wszyscy razem na parkiecie. Zarówno ten, który wejdzie na pięć minut, jak i ten, który wejdzie na dwadzieścia da z siebie wszystko. Wszyscy mamy dać jakiś pozytywny akcent podczas meczu: dobre podanie, punkt, zbiórkę. Każdy ma dać z siebie wszystko. Jeśli to wszystko się skomponuje, to będzie nasz wielki atut - ocenia Karnowski.

Źródło artykułu: