Natalia Kusztal: Wasze mecze z CCC zawsze należały do trudnych spotkań...
Paulina Pawlak: Tak, zawsze nam się ciężko grało w Polkowicach. Przyjeżdżając tutaj wiedziałyśmy, że musimy się zmobilizować, bo kluczem do zwycięstwa będzie przede wszystkim nasza defensywa – przez nią przegrałyśmy z Jelenią Górą. Myślę, że była w nas sportowa złość i bardzo dobrze broniłyśmy – zwłaszcza w drugiej połowie. Jeżeli będziemy tak grały przez cały mecz, jak w III i IV kwarcie, nie powinniśmy mieć problemów ze zwycięstwami w polskiej lidze i Eurolidze. Myślę, że teraz odbudujemy się po tych słabszych chwilach i wydaje mi się, że będzie coraz lepiej.
Przygotowałyście się jakoś specjalnie do tego meczu?
- Tak jak zawsze - oglądałyśmy video. Miałyśmy rozpracowany zespół z Polkowic, więc wiedziałyśmy, co one grają i jak musimy grać w ataku przeciwko nim.
W tym meczu popełniłyście wyjątkowo mało strat, bo tylko 15, ale wasz niechlubny rekord wynosi ponad 30...
- W pierwszym meczu [Z AZS-em Gorzów Lotos przegrał 76:83. Wtedy gdynianki popełniły aż 31 strat – N.K.] miałyśmy bardzo dużo strat. Mamy nowe zawodniczki i nowego trenera, nie znałyśmy się i ciężko nam było się zgrać, stad na początku popełniłyśmy wiele strat, ale myślę, że jest ich już coraz mniej. Wydaje mi się, że będzie coraz lepiej.
Już się lepiej rozumiecie na parkiecie?
- Myślę, że tak. Znamy się dobrze, mamy fajną drużynę i atmosfera też jest OK. Pozostaje nam tylko dobrze bronić i grać w ataku.
A jak układa się twoja współpraca z waszym trenerem?
- Dobrze. Myślę, że trener postawił nam mocne warunki - powiedział, jak chciałby, żeby wyglądała koszykówka w naszym wydaniu. Myślę, że teraz każda z nas to rozumie. Szkoleniowiec kładzie bardzo duży naciska na obronę, ale ja się z tym zgadzam, bo uważam, że dzięki defensywie można wygrywać mecze.
Kryzys macie już za sobą?
- Może to nie był duży kryzys, ale po prostu słabo grałyśmy w obronie. Może dobrze się stało, że ten mecz był na początku i może dobrze, że przegrałyśmy z Jelenią Górą, bo wtedy cała drużyna zrozumiała, że tylko dzięki obronie możemy wygrywać, dlatego lepiej, że to było teraz niż później.
Już nie będziecie rozdawały swoim rywalkom takich prezentów (śmiech)?
- Nie, już nie będziemy (śmiech).
Co sadzisz o waszej nowej zawodniczce - Monique Currie?
- To był dobry ruch prezesa. Myślę, że Monique Currie bardzo nam pomoże. Teraz nie grała za dużo, bo dopiero przyjechała do nas, dlatego musi troszeczkę wejść w drużynę i poznać filozofię oraz zagrywki. Ona jest bardzo rozsądnym graczem. Była drugim strzelcem Washington Mystics. Z Alaną na pewno będzie się dobrze rozumiała.
W Eurolidze trafiłyście do bardzo silnej grupy, w której Jekaterinburg i Walencja są poza waszym zasięgiem. Z pozostałymi zespołami nie możecie sobie pozwolić na żadne porażki. Jak należy grać, by wygrywać?
- Przed wszystkim musimy wygrać najbliższy mecz z Pragą i tylko o nim myślimy. Potem będziemy się martwiły o następny mecz. Musimy jakiś mecz wygrać u siebie - może z Walencją - żeby zdobyć punkty i mieć jeszcze szanse i wyjść z grupy. Nie myślimy zbyt daleko i skupiamy się na najbliższym spotkaniu z Pragą. Myślę, że ten zespół jest w naszym zasięgu.