Pracujemy za darmo, a ludzie nas obrażają - II część rozmowy ze Zbigniewem Pyszniakiem, prezesem Jeziora Tarnobrzeg

- Przykro mi jest, że oddając tyle serca, zdrowia i własnych pieniędzy jest się jeszcze oczernianym - mówi prezes tarnobrzeskich Jeziorowców, Zbigniew Pyszniak.

W tym artykule dowiesz się o:

Bartosz Półrolniczak: Jak wygląda sytuacja z tymi graczami, którzy dostali propozycję przedłużenia umowy?
Zbigniew Pyszniak:

Swoją ofertę przedstawiliśmy Nowakowskiemu, Simonowi i Fitzgeraldowi. Nic się nie zmieniło, jeszcze chwilę poczekamy. Całością zajmują się menagerowie, z naszej strony zrobiliśmy wszystko, przedstawiliśmy nasze warunki. Jak nas nie wybiorą to trudno, jesteśmy miastem takim, jakim jesteśmy. Cały czas powtarzam, że trzeba się cieszyć, że w Tarnobrzegu jest ekstraklasa. Nie rozumiem tego podejścia, że my tylko potrafimy narzekać, narzekać, i jeszcze raz narzekać. Potężne miasta nie mają tej ekstraklasy, należy to bardziej doceniać.

[ad=rectangle]

[b]

Pana zdaniem oczekiwania są zbyt duże? Środki macie co sezon na dobrą sprawę bardzo podobne, można w takiej sytuacji w ogóle liczyć na rozwój i jakiś progres?
- [/b]

Powiem panu tak: w sporcie siedzę  całe życie, już 40 lat. Od 1974 roku już grałem w ekstraklasie mając 16 lat, i mnie już sport nauczył pokory i wszystkiego. Mamy budżet jeden z najniższych w lidze i musi ktoś zrozumieć jedno - w dyscyplinach technicznych, takich jak koszykówka, siatkówka, piłka ręczna czy hokej  jakiś klub, który ma naprawdę duży budżet może zbudować taki skład, że my wygramy jeden na pięć, może jeden na sześć meczów. Piłka nożna to już jest co innego, dochodzą takie czynniki jak pogoda, jest więcej przypadkowości. W naszych dyscyplinach nie da się ogrywać zespołu, który ma budżet 6-7 milionów, jeśli samemu ma się milion. Są można powiedzieć takie fuksy, jak my to pokazaliśmy w Pucharze Polski. Generalnie tak nie jest, ale fakt - liczyłem i analizowałem i powinniśmy wygrać te 7-8 meczów więcej. Dużo przegrywaliśmy jednym lub dwoma oczkami, np. ze Śląskiem, Asseco, czy przypadkowo w końcówce z Treflem u siebie. Czegoś jednak brakowało, pomijając już te poprzednie czynniki. Ludzie muszą to zrozumieć. Niech przychodzą na mecze, kupują bilety, to wtedy wspomogą klub. Będzie więcej pieniędzy, to będzie lepszy zespół. Tak jest życie i świat stworzone i wielu spraw nie przeskoczymy. Przy okazji chciałbym jedną rzecz zdementować, jeśli chodzi o te dwa miliony budżetu. Niech ludzie nie mówią o żadnych dwóch milionach, bo to jest kwota brutto. Jeśli ktoś umie liczyć, to jest gdzieś półtora miliona netto. W tym mamy hale za darmo, transport również. W ten sposób dalej o tej kwoty odejmujemy i tak naprawdę my nie mamy żywej gotówki. Chciałem to wreszcie sprostować. To jest absurd, fantazja niektórych ponosi. Ludzie chodzą i rozmawiają, chciałem to wyjaśnić. Jest spółka akcyjna, jest przejrzystość działania. My dwa razy do roku do PLK dajemy rozliczenia z ZUS-u, z Urzędu Skarbowego, do sądu raz w roku. To jest wszystko jasno prowadzone. To są dla mnie naprawdę absurdalne komentarze.Trzeba zrozumieć, że hala za darmo wchodzi w koszt tych niby półtora miliona, transport za darmo też wchodzi w tę kwotę. My wszystko wliczamy w koszt. Ktoś mi da za darmo 50 par trampek, to ja to po prostu również wliczam w budżet. Niech to ktoś wreszcie zrozumie. To nie jest żywa gotówka i tyle mam do powiedzenia. Nie wiem co więcej dodać, wie pan jak to jest, teraz coś powiedzieć, jedno człowiek powie, a potem... (śmiech).

Ktoś by się od razu odgryzł?
-

Są różne wpisy i komentarze. Na szczęście dobrze, że ja praktycznie w internet nie wchodzę. Po prostu przykro mi jest, że oddając tyle serca, zdrowia i własnych pieniędzy jest się jeszcze oczernianym. Jakieś posądzanie o różne sprawy, jak mi ktoś czasem coś powie co przeczytał, to są rzeczy wręcz absurdalne. Osobiście w ogóle tego nie czytam. Może to są ludzie złośliwi, albo chorzy. Nie wiem jak to nazwać, bo w głowie mi się to nie mieści. Jestem ostatnią osobą, która by koszykówce i klubowi zrobiła coś złego. Już 13 lat temu założyłem sekcje autonomiczną, ciągnę to i oddaje dużo razem z Bogusławem Jarkiem. Wszyscy pracują za darmo. To jest po prostu chore, jak ktoś pracuje za darmo, a są ludzie jeszcze opluwani. Brak mi na to słów.

Prezes Pyszniak: Polacy nie są warci takich pieniędzy
Prezes Pyszniak: Polacy nie są warci takich pieniędzy

[b]

Ostatni sezon był totalną porażką, teraz liga będzie większa. Będzie łatwiej wygrywać, czy wręcz przeciwnie?
- [/b]

Na pewno liga będzie atrakcyjniejsza. Każdy mecz będzie z innym przeciwnikiem. Paradoksalnie przy większej ilości drużyn nasze wydatki zmaleją, bo będzie Lublin, Radom, Dąbrowa Górnicza czy nawet Kutno, a to są zespoły, do których możemy w dzień meczu pojechać. Już nie będziemy tyle na wybrzeże ciągle jeździć, to są straszne koszta. My mamy naprawdę bardzo duże koszta stałe. Będzie zatem atrakcyjnie, 16 drużyn. Na pewno chciałbym wyprzedzić z 3-4 drużyny, bo to trzeba realnie patrzeć i taki cel sobie stawiamy. Ambicja zawsze pcha człowieka, by być wyżej, ale uważam, że jakbyśmy wyprzedzili te 3-4 drużyny, to byłoby na miarę naszych możliwości. Zobaczymy, może się trafi sponsor, albo przyjdą zawodnicy tacy, że będą z charakterem i sercem parę meczów wygrają jak trzy lata temu, dwa lata temu, czy nawet rok temu. Życie jest taką niespodzianką, że czas pokaże. Dla mnie najważniejsze jest to, że w takim mieście jest ta ekstraklasa. Byłem na wielu meczach, w wielu miejscach. Bardzo dużo ludzi kojarzy Tarnobrzeg tak, jak kiedyś z siarką to teraz z tym, że jest zespół ekstraklasowy koszykarzy. Wiedzą też o jeziorze i gdzie w ogóle jest to miasto, więc robimy tę reklamę. Wykładnik pieniężny jest na pewno mniejszy od wkładu, który wnieśliśmy, takie przynajmniej jest moje zdanie, mówię o sobie prywatnie ale uważam, że częściowo mam bardzo dużo racji. To ważne dla miasta, dla Jeziora Tarnobrzeskiego. Wszyscy już wiedzą, co to jest. Jeszcze dwa lata temu każdy się pytał co to za sponsor, to sobie żartowaliśmy. Ludzie myśleli, że to jakaś firma i dopiero wszystko tłumaczyliśmy, teraz wszyscy wiedzą i przyjeżdżają. Nawet te pieniądze z miasta, które dostajemy, za które przy okazji chciałem podziękować radnym, tym którzy byli za, jak i tym którzy byli przeciw i prezydentowi Norbertowi Mastalerzowi, to o nich można dyskutować, czy one są małe, czy duże. Moim zdaniem na pewno nie są wyrzucone w błoto. Jakby miasto chciało się reklamować, to pewnie poniosłoby większe koszty. A my jesteśmy w całej Polsce, są transmisje i gazety, internet jest na całym świecie. Jak ktoś nie ma wyobraźni to ciężko się z nim rozmawia, albo odwrotnie - niektórzy mają tę wyobraźnie zbyt wybujałą i wtedy za dużo sobie obiecują.

Podobno ma pan już dość Amerykanów?
-

To znaczy nie wykluczam, że jakiś gracz amerykański znajdzie się w składzie na nowy sezon. Na pewno nie będzie klanu, że będą sami Amerykanie, bo tak po prostu nie może być.

Ile będzie tych obcokrajowców?
-

Chciałbym zakontraktować trzech, maksymalnie czterech. Teraz rozmawiamy z graczami, jest szansa, że może będzie to Ukrainiec, może Serb. Tak jak mówię, na pewno nie sami Amerykanie, bo ten sezon wszystko pokazał. Oni sobie, jeszcze inni sobie, a tak nie może być. Jak jest jeden, czy dwóch to wtedy już się inaczej zachowują, są inni. Z drugiej strony Polacy oczekują takich astronomicznych kwot, że nie ma wyjścia. Ściąga się tych obcokrajowców, bo są tani i zawsze to tłumaczę tym, którzy tak na to narzekają. Jeśli mówię do Polaka, chodź będziesz grał za 6-7 tysięcy netto a on się ironicznie uśmiecha, to o czym my mamy rozmawiać? To nie chodzi o to, że mi szkoda pieniędzy. Dla mnie liczy się to, czy dany zawodnik jest wart takiej kwoty. Polaków jest mało, wiedzą o tym i razem z menagerami się cenią. Oni nie są warci takich pieniędzy, my takich sum nie mamy i znów wracamy błędnym kołem do tego, co mówiłem wcześniej, że jesteśmy tacy, jacy jesteśmy. Dla mnie się liczy, że jesteśmy w ekstraklasie. Co sezon przychodzi te kilkadziesiąt tysięcy, teraz pewnie średnia będzie mniejsza, ale w zeszłym sezonie mieliśmy przeciętną 1318 osób przy 20 meczach, co przy liczbie gier dało prawie 30 tysięcy, a to tak jakby prawie całe miasto poszło na mecz. Ludzie przychodzą i wiem, że robią to chętnie. Zimą nic nie ma, piłka jest latem, zostaje jeszcze tenis stołowy. Jesteśmy widowiskową dyscypliną. Wystarczy mi popatrzeć jak jest cała hali kibiców. Ja to robię dla ludzi i z takiego założenia wychodzę.

Kiedy można spodziewać się kolejnych konkretów, teraz skupia się pan na pozyskaniu Polaków?
-

Różnie to może być. Ciężko powiedzieć, rozmowy nie są łatwe, zwłaszcza jeśli ktoś patrzy przez pryzmat pieniędzy. W każdej chwili może się okazać, że uda się pozyskać nowych graczy, trzeba po prostu czekać. Był dogadany zawodnik, ale tylko straciliśmy czas, bo się w ostatniej chwili rozmyślił.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: