Genialny mecz w wykonaniu San Antonio Spurs! 2:1 dla Ostróg w finale NBA!

Perfekcyjna pierwsza połowa zapewniła San Antonio Spurs drugie zwycięstwo nad Miami Heat. Ostrogi pokonały Żar na obcym terenie i w wielkim finale NBA prowadzą już 2:1!

Pogrom w AmericanAirlines Arena! Po triumfie w drugim meczu wielkiego finału NBA w roli faworytów nie odnaleźli się obecni obrońcy tytułu. San Antonio Spurs zdominowali Żar w każdym aspekcie koszykarskiego abecadła i pokonali miejscowych z Florydy aż 111:92. To dopiero pierwsza porażka Miami Heat na domowym parkiecie w trwających play-offach, a już druga w konfrontacji z podopiecznymi Gregga Popovicha.
[ad=rectangle]
Gra Ostróg na olbrzymi podziw zasługiwała szczególnie w pierwszej części wtorkowego meczu. To była prawdziwa uczta dla sympatyków koszykówki, koszykarskie Himalaje w wykonaniu pięciokrotnych triumfatorów ligi. Nie można uprawiać tego sportu z większą gracją i perfekcją. Spurs do przerwy popisali się najwyższą skutecznością rzutów z gry w historii meczów finałowych (76-procent), a 71 punktów zdobytych w pierwszej połowie to najlepszy wynik od czasu ofensywnego wyczynu Los Angeles Lakers z 1987 roku.

Wiodącą postacią w szeregach przyjezdnych okazał się utalentowany Kawhi Leonard. 22-latek już po niespełna siedmiu minutach premierowej partii miał na swoim koncie 13 oczek, a schodząc do szatni zgromadził już dokładnie tyle samo punktów co w dwóch wcześniejszych spotkaniach finałowej serii! Skrzydłowy ostatecznie zapisał na swoim koncie najlepsze w karierze 29 oczek, trafiając przy tym aż 10 na 13 oddanych rzutów z gry.

Miami Heat po zmianie stron pokazali wielkie serce do gry. Walczyli dzielnie, starali się odrabiać straty, co w pewnym momencie zaowocowało nawet zniwelowaniem deficytu do zaledwie siedmiu oczek. Spurs odpowiedzieli jednak błyskawicznie i skutecznie. Od stanu 81:74 do głosu ponownie doszli przyjezdni, którzy końcowego sukcesu nie wypuścili już z rąk do ostatniej syreny.

Miejscowych z Florydy przed drugą porażką w finale nie zdołał uratować nawet LeBron James. 29-latek już w pierwszej kwarcie skompletował 14 punktów, ale w dalszej części meczu dołożył "tylko" 8. LBJ przy pięciu przechwytach popełnił ponadto aż 7 strat. 22 oczka skompletował również jego klubowy kolega - Dwyane Wade, a 14 (w tym cztery trójki) dodał świetnie spisujący się skrzydłowy - Rashard Lewis. Po raz kolejny zawiódł natomiast Mario Chalmers. Rozgrywający przestrzelił tym razem wszystkie 5 prób z gry i stracił trzy piłki.

 - Nie można wygrać mistrzostwa prezentując tego rodzaju zaangażowanie. Niezależnie czy jest to spotkanie w domu, czy na wyjeździe. Nie udowodniliśmy, że zasługujemy na to co mamy - mówił po trzecim meczu rywalizacji rozczarowany Chris Bosh (9 punktów, 4/4 z gry).

Po stronie Ostróg oprócz wspominanego wyżej Leonarda, genialnie spisywał się również Danny Green, autor piętnastu punktów. - Byli kluczem do zwycięstwa. Przejęli mecz - komplementował dwójkę młodych graczy San Antonio Spurs 38-letni Tim Duncan. The Big Fundamental skompletował 14 oczek i 6 zbiórek, a 15 punktów dorzucił jeszcze Tony Parker. - Nie sądzę, że jeszcze kiedykolwiek w przeciągu połowy uda nam się rzucać z 76-procentową skutecznością. To szaleństwo! - mówił na pomeczowej konferencji prasowej szkoleniowiec zwycięzców, Gregg Popovich.

Po drugim meczu finału aż 70-procent z blisko 350 ankietowanych było zdania, że mistrzami NBA zostaną Miami Heat. Jak tym razem rozłożą się głosy?

Czwarte spotkanie finałowej rywalizacji odbędzie się już w nocy z czwartku na piątek o godzinie 3:00 czasu polskiego.

Miami Heat - San Antonio Spurs 92:111 (25:41, 25:30, 25:15, 17:26)

(James 22, Wade 22, Lewis 14, Allen 11 - Leonard 29, Parker 15, Green 15, Duncan 14)

Stan rywalizacji: 2:1 dla San Antonio Spurs

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: