Karol Wasiek: We wtorek Stelmet dość dobrze ciebie powstrzymywał. Czy Trefl Sopot jest tak bardzo uzależniony od ciebie?
Adam Waczyński: To nie jest tak. Wszyscy dokładają tę cegiełkę do sukcesu, każdy się przykłada tak jak może. Koszykówka to jest sport drużynowy. We wtorek nieco szwankowała ta zespołowość, dlatego Stelmet wygrał ten mecz. Zdobyli aż 94 punkty, trafiali z nieprawdopodobnych pozycji, co nas nieco "dobijało".
[ad=rectangle]
Stelmet lepszy w ataku, czy w obronie?
- Jedno i drugie! Zmotywowali się i zagrali kapitalne zawody. Może nawet rozegrali najlepsze spotkanie z naszą drużyną w tym sezonie. Naprawdę trudno było ich powstrzymać.
Wkradła się taka bezradność?
- Staraliśmy się dochodzić ekipę z Zielonej Góry, ale w ważnych momentach ich liderzy trafiali bardzo ważne rzuty - czy to Łukasz Koszarek, czy Przemek Zamojski. W końcówce trzeciej kwarty odskoczyli na kilka punktów i było nam ciężko ich gonić.
A czy o losach spotkania nie zadecydował początek, który był nieco "przespany"?
- To prawda. Trochę nas zaskoczyli tak dobrą postawą po obu stronach parkietu. Dużo biegali - to był zupełnie inny Stelmet niż w drugim spotkaniu w Zielonej Górze. Byli bardzo agresywni i naładowani taką dobrą energią. Christian Eyenga wykonał potężny wsad, co też podcięło nam skrzydła.
W czwartek ostatni mecz w tej rywalizacji?
- Mam nadzieję, że nie. Będziemy dawać z siebie wszystko. Chcemy pokazać z jak najlepszej strony przed naszą publicznością. Na pewno nie odpuścimy Stelmetowi.
Co trzeba zrobić w czwartek, żeby ich zatrzymać?
- To wszyscy wiedzą! Zatrzymać pick&rolla Koszarka z Dragiceviciem, ale to jest piekielne trudne zadanie.
Z czego to wynika?
- Szybkość, technika. Naprawdę znakomicie to grają. Łukasz jest bardzo dynamiczny, z kolei Vlado dobrze ścina pod kosz. Trzeba im oddać. Zresztą Łukasz po tych akcjach może rzucić, a jak nie rzuca to podaje i nadal jest bardzo groźnie. Na obwodzie ma przecież świetnych rzucających w postaci Zamojskiego i Brackinsa.