Piątkowe starcie było dość specyficzne. Gospodarze grali jedynie o honor i godne pożegnanie z kibicami. Dla gości był to najważniejszy mecz w sezonie, który mógł dać gdynianom awans do play-off, albo w najgorszym przypadku zakończyć sezon. Gracze Davida Dedka wytrzymali próbę nerwów i po zaciętym meczu pokonali Stabill Jezioro Tarnobrzeg 84:75. - Na pewno to był mecz walki. Co roku jak gram w Tarnobrzegu, to moje drużyny prowadzą do przerwy, a potem Jezioro dochodzi i jest nerwowa końcówka. Cieszy to, że my ją wygraliśmy - mówi Przemysław Frasunkiewicz.
Dla Asseco Gdynia było to czwarte zwycięstwo w meczach z Jeziorowcami. Warto jednak dodać, że aż trzy z tych meczów było bardzo zacięte, a wynik decydował się w końcówkach. W piątek gospodarze zagrali z dużym zaangażowaniem, i pomimo braku Marcina Nowakowskiego napędzili zespołowi z Trójmiasta sporo strachu. - Obie drużyny zagrały bardzo ambitnie. Wiadomo, że dla nas było to ciężkie spotkanie pod względem psychologicznym, bo zwycięstwo gwarantowało nam wejście do tej ósemki - przyznaje gracz Asseco.
Mimo dużej odległości dzielącej Tarnobrzeg i Gdynię na Podkarpaciu nie zabrakło kibiców gości, którzy sprawili, że koszykarze Davida Dedka mogli się czuć niemal jak na własnym parkiecie. - Pragnę pozdrowić kibiców, bo z naszej perspektywy, czyli Trójmiasta Tarnobrzeg jest na drugim końcu świata. Tak samo pewnie dla kibiców z Tarnobrzega Trójmiasto. Jeżdżą za nami i nas wspierają. Czuliśmy się prawie jak w domu - dodaje doświadczony gracz.
W play-off rywalem Asseco będzie PGE Turów lub Stelmet. Czy gdynianie sprawią problemy jednemu z faworytów do mistrzostwa? - Bardzo cieszymy się z awansu. Teraz zagramy sobie po prostu w play-off - kończy Frasunkiewicz.