Charles Barkley - wariat z Alabamy cz. VIII - ost.

 / Na zdjęciu: Charles Barkley - były koszykarz ligi NBA
/ Na zdjęciu: Charles Barkley - były koszykarz ligi NBA

- Zawsze bawią mnie pytania ludzi o techniki zbierania piłki. Mam technikę. Nazywa się "złap tę cholerną piłkę" - mówi z uśmiechem na ustach Charles Barkley.

W tym artykule dowiesz się o:

W barwach Houston Rockets zwany "Wielką Górą Zbiórek" zawodnik nigdy nie osiągnął już formy, którą prezentował jako gracz Philadelphii 76ers oraz Phoenix Suns. Poza parkietem poczynał sobie jednak coraz odważniej i zdecydowanie nie był wzorem do naśladowania. W październiku 1997 roku po awanturze w barze Phineas Phogg's w Orlando na Florydzie został aresztowany przez policję. Według świadków wyrzucił przez okno dwudziestoletniego chłopaka po tym jak tamten cisnął w niego szklanką z lodem. Koszykarz podniósł klienta niczym pluszową zabawkę, a potem było słychać już tylko dźwięk tłuczonego szkła. - Masz, na co zasłużyłeś! - krzyczał do leżącego na ziemi i krwawiącego młodzieńca. - Nie szanujesz mnie i mam nadzieję, że teraz cię boli. Świadkami wydarzeń byli policjanci, którzy zabrali krewkiego zawodnika Rakiet na posterunek, gdzie ten przesiedział w celi pięć godzin i został wypuszczony dopiero po zapłaceniu 6 tysięcy dolarów kaucji. Podczas późniejszej rozprawy Sir Charles został skazany na grzywnę oraz prace społeczne, a gdy sędzia zapytał go o to, czy żałuje swojego czynu, odpowiedział w swoim stylu: - Żałuję tylko, że nie byliśmy wtedy na wyższym piętrze.

Gwiazdor Houston Rockets kochał nocne życie i imprezy suto zakrapiane alkoholem, a to nie wpływało dobrze na jego kondycję fizyczną. - Nie mówię, że jestem alkoholikiem i mam problem z piciem - powiedział w jednym z wywiadów. - Po prostu czuję, że piję trochę za dużo. Lubię to robić i nie zamierzam przestawać. Ale nie mogę jednocześnie pić i grać. Nie pamiętam, kiedy ostatnio nie zamówiłem drinka do kolacji. Może w swoim pierwszym sezonie w lidze. Koszykarz postanowił, że ograniczy ilość spożywanych trunków, ale nie chciał w tym celu korzystać z porad specjalistów. Twierdził, że sam potrafi kontrolować swoje życie.

Barkley w NBA rozegrał jeszcze trzy sezony, w tym jeden niepełny. Zarówno jemu, jak i jego drużynie wiodło się coraz gorzej, więc zamiast zbliżać się do upragnionego tytułu, zaczął się od niego dość poważnie oddalać, w efekcie czego nigdy nie udało mu się po niego sięgnąć. Największej walki nie toczył jednak przeciwnikami, ale z własnym ciałem, które coraz częściej zaczęło odmawiać mu posłuszeństwa. W kampanii 1997/98 zagrał w 68 meczach regular season, ale tylko 41 razy wybiegał na parkiet w pierwszej piątce. Statystycznie nie było źle, lecz bardzo daleko od notowań w koszulce Słońc - 16,6 punktu, 12,7 zbiórki, 3,5 asysty oraz 1,1 przechwytu. Rakiety uzyskały mizerny bilans 41-41 i z play-off's pożegnały się już w pierwszej rundzie, ulegając 2-3 Utah Jazz. Sir Charles nie załapał się nawet do All-Star Game, podobnie jak w swoich dwóch kolejnych sezonach w lidze. Rozgrywki 1998/99 z powodu lockoutu zostały skrócone do zaledwie 50 gier, a wychowany w Alabamie zawodnik wybiegł na parkiet w 42 z nich. Podopieczni Rudy'ego Tomjanovicha wygrali 31 spotkań i do play-off's awansowali z piątego miejsca na Zachodzie. Podobnie jak rok wcześniej zatrzymali się jednak już w pierwszej rundzie, tym razem przegrywając 1-3 z Los Angeles Lakers.

Po kampanii 1998/99 Barkley usiadł z włodarzami Rakiet do rozmów na temat swojej przyszłości. - Powiedziałem: "zamierzam zakończyć karierę" - wspomina. - Oni rzekli: "zamierzamy ci dać 9 milionów dolarów". Odparłem: "ma ktoś z was długopis?". 10 listopada 1999 roku Rakiety mierzyły się na wyjeździe z Jeziorowcami z "Miasta Aniołów". W drugiej kwarcie Shaquille O'Neal zablokował kelnerski rzut Sir Charlesa, po czym go odepchnął. Zawodnik drużyny z Teksasu nie mógł pozostać dłużny wielkoludowi, więc w rewanżu cisnął w niego piłką. Za całe zamieszanie obaj panowie zostali wyrzuceni z parkietu. - Nie mogłem pozwolić, żeby mnie bił - tłumaczył się później gracz Rockets. - Moja babcia byłaby na mnie zła, gdyby dowiedziała się, że to zignorowałem. Musiałem się bronić. Złoty medalista olimpijski z Barcelony i Atlanty miał skończone już trzydzieści sześć lat. Patrząc na wielu zawodników ligi zawodowej, nie był to może wiek emerytalny, ale po Charlesie wyraźnie było już widać, że jego czas w roli profesjonalisty dobiega końca. Gra Barkleya w dużym stopniu opierała się na fizyczności, a różnorakie dolegliwości były po prostu pokłosiem jego wyczynów w sezonach, w których znajdował się na szczycie. Jego kariera w NBA dobiegła końca tam, gdzie się zaczęła, czyli w Filadelfii. 8 grudnia 1999 roku podczas meczu z Siedemdziesiątkami Szóstkami próbował zablokować rzut Tyrone'a Hilla, po czym upadł na parkiet i nabawił się kontuzji kolana. Szybko okazało się, że ma zerwane ścięgno i nie zagra już do końca rozgrywek. Z troski o własne zdrowie postanowił, że czas zawiesić buty na kołku. - Myślę, że ten duży facet w niebie chciał, żebym skończył tam, gdzie zacząłem - komentował. - Na trybunach siedziało wielu ludzi, którzy zobaczyli mój pierwszy i ostatni mecz w lidze. Wiedziałem, że to koniec zaraz po tym jak ujrzałem swoją nogę. Babcia Johnnie i mama Charcey tradycyjnie były obecne w hali podczas meczu Sir Charlesa rozgrywanego w Pensylwanii. - Bóg nie popełnia błędów - mówiła babcia ze łzami w oczach. - Charles wspominał wcześniej, że rozważa przejście na emeryturę, ale ja jego słowa traktowałam z przymrużeniem oka. Teraz jednak mam nadzieję, że nie zmieni zdania.

Charles Barkley to twardy facet, więc nawet poważna kontuzja nie była w stanie pozbawić go dobrego humoru. Na pomeczową konferencję prasową przybył o kulach, po czym rzucił na przywitanie: - No, chłopaki, dzisiaj seks jest absolutnie wykluczony. Chwilę później dodał: - Nie czuję w ogóle smutku. Przez te wszystkie lata widzieliście jak z chłopca stałem się mężczyzną. Jeśli będę miał tyle szczęścia i trafię kiedyś do Koszykarskiej Galerii Sław, to znajdę się tam jako Siedemdziesiątka Szóstka.

Urodzony w Leeds koszykarz nie byłby sobą, gdyby nie pożegnał się z kibicami w Houston. W Teksasie spędził w końcu kilka lat i nie wypadało mu wymknąć się tylnymi drzwiami. 19 kwietnia 2000 roku zaliczył sześciominutowy występ, ukoronowany 2 punktami, zbiórką oraz blokiem. Publiczność na stojąco biła mu brawo. - To dla mnie wielki przywilej, że mogłem być świadkiem tego wydarzenia - komentował jego kompan z ekipy Rakiet - Hakeem Olajuwon. Sam Sir Charles tak natomiast opowiada o tym, co działo się w hali w Teksasie: - Zrobiłem to dla siebie. Wygrałem i przegrałem wiele meczów, ale moje ostatnie wspomnienie było takie, że zostałem zniesiony z parkietu. Nie mogłem tego przeboleć. Z psychologicznego punktu widzenia bardzo ważne było dla mnie to, żeby móc poruszać się po boisku o własnych siłach.

- Jestem tym, kogo potrzebuje Ameryka - kolejnym bezrobotnym czarnym - drwił z siebie Barkley po zakończeniu kariery. Charles jest jednak na tyle barwną postacią, że nie może narzekać na brak zajęć. Cały czas pozostaje blisko koszykówki, pracując jako analityk dla transmitującej NBA i NCAA stacji TNT. W nowej roli nadal nie stroni od kontrowersji. - Lepiej, żebyśmy nie komentowali dzisiaj meczu Bulls - mówił pewnego razu. - Człowieku, oni są do bani! Kupa dzieciaków ze szkoły średniej z 70-milionowymi kontraktami. Nienawidzę swojej matki, że urodziła mnie tak wcześnie. Gdy Serb Peja Stojaković w 2003 roku triumfował w konkursie rzutów za 3 punkty podczas Weekendu Gwiazd, rzekł natomiast: - Kenny (kolega z ekipy TNT - przyp. red.) powiedział, że to będzie międzynarodowy wieczór. Jestem ciekaw, który z naszych międzynarodowych braci wygra konkurs wsadów. W jednym ze spotkań Kevin Garnett rzucił piłkę w trybuny, silnie trafiając nią pewnego mężczyznę. Koszykarz za swoje zachowanie został usunięty z parkietu, a w telewizji pokazano ujęcie poszkodowanego, opuszczającego halę na noszach oraz jego płaczącą córeczkę. Barkley skomentował to w swoim stylu: - Wiecie dlaczego ta mała dziewczynka płacze? Bo myśli: "mój tata to cienias".

fot. Steve Lipofsky - Basketballphoto.com
fot. Steve Lipofsky - Basketballphoto.com

Koszulka z numerem "34" została zastrzeżona przez Auburn University, Philadelphię 76ers oraz Phoenix Suns. Charles Barkley w NBA spędził szesnaście sezonów, w których zdobywał średnio 22,1 punktu oraz notował 11,7 zbiórki, 3,9 asysty oraz 1,7 przechwytu. Wywalczył dwa złote medale olimpijskie, w tym jeden jako członek legendarnego Dream Teamu, na punkcie którego szalał cały świat. Jedenastokrotnie był wyznaczany do udziału w Meczu Gwiazd, a w 1996 roku został wybrany do grona pięćdziesięciu najwybitniejszych zawodników w historii ligi. Pięć razy znalazł się w pierwszej piątce NBA, pięć razy w drugiej oraz raz w trzeciej. W sezonie 1986/87 wygrał klasyfikację najlepszych rebounderów, w 1991 roku został MVP All-Star Game, a dwa lata później MVP sezonu zasadniczego. - Barkley jest jak Magic Johnson i Larry Bird, ponieważ oni również nie są przywiązani do swoich pozycji - opisywał Sir Charlesa legendarny Bill Walton. - On robi wszystko, po prostu gra w koszykówkę. Nie ma drugiego takiego jak on. Dominuje w zbiórkach, dominuje w defensywie, rzuca za trzy punkty, drybluje i rozgrywa.
[nextpage]

W kwietniu 2006 roku ogłoszono, że Charles Barkley za swoje nieprzeciętne osiągnięcia zostanie wkrótce włączony do Koszykarskiej Galerii Sław. - Wszystko co mam, zawdzięczam koszykówce - komentował były już zawodnik. - Mam czterdzieści trzy lata, nigdy nie miałem prawdziwej pracy i mam nadzieję, że nigdy nie będę musiał jej mieć. Pięć miesięcy później, 8 września, w Springfield w stanie Massachusetts odbyła się ceremonia włączenia Sir Charlesa do Basketball Hall of Fame. Obok niego zaszczytu tego dostąpili również m. in. Dominique Wilkins oraz Joe Dumars. Były as 76ers, Suns oraz Rockets pojawił się na uroczystości w czarnym garniturze, a rozmawiając z mediami wypowiadał się w sposób nieco odbiegający od swojego motta, które brzmi "nie jestem wzorem do naśladowania". Swoje słowa kierował przede wszystkim do zawodników rozpoczynających dopiero kariery. - Ciągle powtarzam tym dzieciakom, żeby uważały na swoje pieniądze i najlepiej trzymały je na kontach bankowych - mówił. - Ta kasa ma wam starczyć na resztę życia, nie marnujcie jej! Barkley zwrócił również uwagę na to jak liga NBA zmieniła się na przestrzeni lat. - Ja zawsze dawałem z siebie wszystko i pracowałem tak ciężko jak potrafiłem. Dzisiaj dzieciaki chcą być gwiazdami. Nie pragną stać się znakomitymi zawodnikami, tak jak było za naszych czasów.

Jeśli ktoś miał wcześniej wątpliwości, czy Sir Charles naprawdę jest szalony, to podczas Meczu Gwiazd w 2007 roku mógł przekonać się o tym na własne oczy, gdy  stoczył pojedynek biegowy z Dickiem Bavettą - sędzią-weteranem, który liczył sobie wówczas sześćdziesiąt siedem wiosen. Legendarny koszykarz w swoich komentarzach na antenie TNT lubił drwić z arbitra, twierdząc że tak zaawansowani wiekowo sędziowie nie powinni już pracować na parkietach NBA. Ze starcia na dystansie 150 metrów uczyniono wielkie show, z którego dochód przeznaczono na cele charytatywne. Nakręcono nawet spot pokazujący pieczołowicie trenującego Bavettę oraz zajadającego pączki Barkleya. Pojedynek wygrał ostatecznie Sir Charles, po czym ucałował swojego rywala w głowę.

Urodzony w Leeds gwiazdor basketu to sympatyczny i zabawny człowiek, który jednak ma również swoją ciemną stronę. Podobnie jak jego kumpel, Michael Jordan, boryka się z uzależnieniem od hazardu. "MJ" mnóstwo pieniędzy przegrał w karty i golfa, a Sir Charles nie stroni od kasyn. W 2006 roku zdradził, że taki styl życia kosztował go około 10 milionów dolarów. - Czy mam problem z hazardem? Tak, mam - mówił. - Nie traktuję jednak tego w ten sposób, bo po prostu mogę sobie pozwolić na to, żeby grać. To głupi nawyk i muszę mieć go pod kontrolą, bo nie chciałbym się spłukać po tych wszystkich latach. Wyznanie Barkleya wywołało w środowisku liczne dyskusje, których obecny analityk stacji TNT miał w pewnej chwili absolutnie dość. - Jeśli jesteś narkomanem lub alkoholikiem, to masz problem - twierdził. - Ja stawiam zbyt dużo pieniędzy, ale dopóki mnie na to stać, nie mam problemu. Czy uważam to za zły nawyk? Tak, uważam. Czy będę dalej to robił? Tak, będę. W maju 2008 roku kasyno w Las Vegas złożyło przeciwko Sir Charlesowi pozew cywilny o zapłatę 400 tysięcy dolarów długu. Były koszykarz pieniądze oddał, po czym przyznał, że musi jednak zerwać z hazardem, bo choć nadal go na niego stać, to nie ma sensu trwonić więcej pieniędzy.

31 grudnia 2008 roku media obiegła informacja o kolejnym wybryku Barkleya. Prowadząc auto na drodze w Scottsdale w Arizonie został zatrzymany przez policję po tym jak nie zatrzymał się przed znakiem stopu. Policjanci wczuli od niego alkohol i poddali testowi trzeźwości, którego gwiazdor nie zaliczył. Odmówił badania alkomatem, więc pobrano od niego krew, której analiza wykazała prawie dwukrotne przekroczenie obowiązującej w Arizonie normy stężenia alkoholu. Z raportu policyjnego wynikało, że Sir Charles zachowywał się w stosunku do funkcjonariuszy niezbyt kulturalnie. Na pytanie, dlaczego nie zatrzymał się przed znakiem, odpowiedział: - Spieszyłem się. Chciałem stanąć za zakrętem, żeby moja kobieta mogła zrobić mi dobrze. Za popełnione czyny Barkley został skazany na dziesięć dni więzienia oraz 2 tysiące dolarów grzywny. Po apelacji wyrok jednak skrócono do zaledwie trzech dni, gdyż Charles wyraził chęć wzięcia udziału w terapii antyalkoholowej.

Były as Philadelphii 76ers, Phoenix Suns oraz Houston Rockets nie jest może uosobieniem cnót, jednak nigdy nie był mu obojętny los innych ludzi. Wielokrotnie angażował się w pomoc potrzebującym, przeznaczając m. in. pokaźną sumę dla ofiar huraganu Katrina. Sir Charlesowi nie stroni również od polityki. Często zajmuje stanowisko w sprawie równości ludzi bez względu na kolor skóry czy preferencje seksualne. W 2014 roku planował wystartować w wyborach na gubernatora Alabamy, ale ostatecznie porzucił ten pomysł. W młodości sympatyzował z Partią Republikańską, lecz później przeszedł na drugą stronę barykady, wspierając aktywnie Demokratów i deklarując poparcie dla Baracka Obamy w wyborach prezydenckich. - Za każdym razem kiedy słyszę słowo "konserwatyści", robi mi się niedobrze - mówi. - Ja nazywam ich wszystkich fałszywymi chrześcijanami. Oni chcą być jednocześnie sędzią i ławą przysięgłych. Jestem za zalegalizowaniem małżeństw homoseksualnych. To nie moja sprawa, kto z kim chce brać ślub. Po prostu chcę, żeby każdy mógł sam dokonać wyboru.

Lata mijają, a Charles Barkley wciąż jest przy koszykówce. Nadal bawi kibiców swoimi ciętymi ripostami w stacji TNT, a w latach 2012 i 2013 brał udział w selekcji zawodników do występu w Meczu Wschodzących Gwiazd podczas All-Star Weekend. Drużyny pod jego patronatem mierzyły się wówczas z teamami zebranymi przez Shaquille'a O'Neala. Swoją ogromną wiedzę o baskecie chciałby w przyszłości wykorzystać w inny sposób niż analizując mecze w telewizji czy robiąc za maskotkę w czasie Weekendów Gwiazd. Marzy mu się posada generalnego menadżera w jednym z klubów. - Powiedziałem stacji TNT, że wkrótce zrezygnuję, bo chcę spróbować czegoś nowego - mówił w 2013 roku po tym jak pojawiła się szansa na objęcie stanowiska w Phoenix Suns.

fot. Steve Lipofsky - Basketballphoto.com
fot. Steve Lipofsky - Basketballphoto.com

Sir Charles jako koszykarz osiągnął wszystko poza jednym - mistrzostwem NBA. Często mu się to wypomina, lecz fakt, iż stawia się go w tym samym szeregu co Magica Johnsona, Larry'ego Birda czy Michaela Jordana sprawia, że był on naprawdę wyjątkowym zawodnikiem, jednym z najlepszych w historii. Tak jak jest w przypadku każdego członka legendarnego Dream Teamu. - Wszyscy przypominają mi, że nigdy nie wywalczyłem mistrzostwa. Dla mnie gra w towarzystwie tych facetów jest jak zdobycie tytułu - puentuje Barkley.

Koniec.

Specjalne podziękowania dla Steve'a Lipofsky'ego, oficjalnego fotografa Boston Celtics w latach 1981-2003 oraz twórcy serwisu Basketballphoto.com, za udostępnienie zdjęć wykorzystanych w artykule.

Bibliografia: Sports Illustrated, Philadelphia Daily News, Los Angeles Times, New York Times, USA Today, Charles Barkley - I May Be Wrong but I Doubt It, azcentral.com, basketball-reference.com.

Poprzednie części:
Charles Barkley - wariat z Alabamy cz. I
Charles Barkley - wariat z Alabamy cz. II
Charles Barkley - wariat z Alabamy cz. III
Charles Barkley - wariat z Alabamy cz. IV
Charles Barkley - wariat z Alabamy cz. V
Charles Barkley - wariat z Alabamy cz. VI
Charles Barkley - wariat z Alabamy cz. VII

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

PS. Dziękuję za wszystkie komentarze i jeśli to możliwe, proszę o więcej. To dla mnie najlepsza motywacja do dalszej pracy. Na pierwszą część nowego cyklu zapraszam już w przyszłym tygodniu. Tym razem przybliżę Wam postać Clyde'a Drexlera. Wkrótce w ramach niespodzianki pojawi się również długi, jednoczęściowy artykuł, poświęcony pewnemu gwiazdorowi koszykówki rodem z Europy, który swoją grą czarował także w NBA.

Komentarze (14)
avatar
sir
1.04.2014
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
kilka ciekawostek o moim boiskowym idolu :) po przyjściu do suns w '92 na jednym z pierwszych treningów z rookie - Oliverem Millerem, jako motywacji do cięższej pracy powiedział mu "jesteś tak Czytaj całość
avatar
sir
1.04.2014
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
1.Jordan, 2.Bird, 3.Barkley - wielkie dzięki ziemo86 za "powrót do przeszłości" z łezką w oku ;) Jako jeden ze starych wiarusów NBA megadekady lat 90tych proponuję przywołać biografie wszystkic Czytaj całość
avatar
___15___
31.03.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
pamiętam pierwszy mecz czesia w barwach suns w hali sixers.powitali go jak najlepszego kumpla.barkley zagrał świetny mecz,miło się to oglądało.albo w tym samym sezonie suns grali gdzieś na wyje Czytaj całość
avatar
Teodor123
30.03.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Toni Kukoc albo Peja Stojakovic, innej opcji nie jestem sobie w stanie wyobrazić. 
maniek320
30.03.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
http://www.sportowefakty.pl/baseball/427969/mlb-cabrera-i-trout-z-rekordowymi-kontraktami