Po zwycięstwie w Tarnobrzegu nad Stabillem Jezioro (99:95) nadzieje w ekipie Kotwicy Kołobrzeg odżyły na nowo. W końcu Czarodzieje z Wydm wygrali po raz pierwszy od... 21 grudnia minionego roku. W sobotę jednak Anwil Włocławek na nowo pokazał różnicę klas między czołówką ligi a ostatnim zespołem ekstraklasy.
- Zagraliśmy bardzo brzydko, ale mimo to do przerwy byliśmy w grze. Anwil prowadził różnicą jedynie ośmiu punktów i nic nie było przesądzone. To była przewaga, którą można nadrobić w drugiej połowie. I na to liczyliśmy - że uda się nawiązać walkę i przechylić szalę na naszą korzyść - mówił trener kołobrzeżan, Tomasz Mrożek.
I choć przez kilka minut drugiej połowy gospodarze trzymali się blisko ekipy gości, ci potrzebowali zaledwie kilku minut w trzeciej kwarcie, by wypracować sobie niemalże 20-punktową przewagę i rozwiać wszelkie wątpliwości.
- Brakowało nam zespołowości. Graliśmy bardzo chaotycznie i bardzo nieodpowiedzialnie - komentował Mrożek, dodając - Straciliśmy 19 punktów z kontry, oddając je niemal za darmo. Dodatkowo, mieliśmy bardzo niski współczynnik celnych rzutów z daleka, tylko jedna trójka na 19 prób. To nie mogło się udać...
Zawodnicy Kotwicy liczyli na sprawienie niespodzianki, wszak do Kołobrzegu Anwil przyjechał bez swojego dotychczasowego lidera, Deividasa Dulkysa, który odszedł do Turcji. Jak się jednak okazało, nawet bez punktów Litwina, Anwil łatwo ograł Kotwicę 84:68. Duża w tym zasługa Jordana Callahana, który zaaplikował swoim niedawnym kolegom 20 punktów (7/13 z gry, cztery asysty) i na tle rozgrywającego Kotwicy, Matthew Rosinskiego (19 punktów, ale tylko 7/19 z gry, sześć asyst), wypadł zdecydowanie lepiej.
- Wydawało nam się, że możemy powalczyć z osłabionym Anwilem, ale ten mecz pokazał, że Anwil, nawet pomimo braków kadrowych i problemów organizacyjnych, nadal jest dużo lepszy od nas. Na pewno jedną z przyczyn takiego obrotu sprawy jest to, że nasz playmaker, Matthew Rosinski, po prostu zagotował się i w niektórych momentach za bardzo na siebie brał ciężar meczu, samemu zdobywając punkty, ale jednocześnie odcinając tlen pozostałym graczom. Nie współpracowaliśmy ze sobą tak, jak powinniśmy - podsumował Mrożek.