Oba zespoły to dwa absolutne przeciwieństwa. Biała Gwiazda jest na dobrej drodze po odzyskanie mistrzowskiego tytułu, a MKS MOS walczy obecnie przede wszystkim o zachowanie twarzy. Przed przyjściem trenera Arkadiusza Konieckiego przegrał zdecydowanie za dużo pojedynków i wielokrotnie oponenci go deklasowali. Nawiązania wyrównanej walki z ekipą spod Wawelu raczej trudno było się spodziewać, chociaż przed przerwą gospodynie zanotowały parę ciekawych fragmentów. - Mogę pochwalić swoje zawodniczki za walkę oraz zaangażowanie do samego końca. Dla nas była to doskonała lekcja koszykówki - mówi doświadczony szkoleniowiec.
Bez wątpienia wielkopolski klub nie ma też łatwej sytuacji kadrowej. Jeszcze przed nowym rokiem szeregi teamu opuściły Amerykanki, które notowały średnio w okolicach ośmiu punktów. - We znaki dała się głównie strata podkoszowej. Stąd krakowiankom łatwiej przychodziło zdobywanie "oczek" z pola trzech sekund - analizuje.
Najsłabiej jeśli chodzi o miejscowe wypadła trzecia "ćwiartka". Wówczas wiślaczki włączyły wyższy bieg i momentalnie odskoczyły, efektem czego wszelkie niewiadome zostały wyjaśnione. Pocieszający wydaje się jedynie fakt, że beniaminek nie dopuścił do takiego pogromu jaki miał miejsce przy pierwszej konfrontacji tych teamów. - Tabela dokładnie pokazuje kto jest na czele, a kto ją zamyka - skwitował Koniecki.
Arkadiusz Koniecki: Tabela dokładnie pokazuje kto jest na czele, a kto ją zamyka
W minioną niedzielę koninianki gładko uległy Wiśle Can Pack Kraków. Rezultat ten nikogo nie miał prawa dziwić, zwłaszcza, że uczestnik Euroligi posiadał przewagę dosłownie pod każdym względem.