W najbliższy weekend Śląsk Wrocław zmierzy się z Asseco Gdynia. Po ostatniej porażce ze Stelmetem Zielona Góra, zespół z Dolnego Śląska potrzebuje wygranej. Obecnie legitymuje się bowiem bilansem 3-4, lecz po pojedynku z gdynianami nastąpi seria trudniejszych starć: z Turowem, Treflem czy Anwilem.
- Można powiedzieć, że spotkanie z Asseco będzie dla nas mecze o cztery punkty, dlatego jest ono dla nas tak ważne. Jednocześnie, ten mecz pokaże, która drużyna będzie się bić o górną część tabeli, a która zostanie na dłużej w dolnej połówce. Bardzo chcemy być w tym pierwszym gronie - mówi Krzysztof Sulima.
W tym sezonie ekipa trenera Milivoje Lazicia gra nieco "w kratkę". Jednego dnia jest w stanie pokonać ówczesnego lidera tabeli, Energę Czarnych Słupsk, by później wyraźnie nie sprostać Rosie Radom. Być może jest to efekt tego, że wrocławianie cały czas grają w zdekompletowanym składzie, a drużyna nie ma typowego centra. Ostatnio do zespołu dołączył Kyryło Fiesenko, ale szybko okazało się, że ma kontuzję i w Śląsku nie zagra.
- Wiadomo, że to nie jest za dobre dla drużyny, gdy od początku przygotowań testuje się około 10 graczy, którzy najpierw przyjeżdżają, a potem szybko wyjeżdżają. To nie wpływa za dobrze na trening, ale myślę, że to już jest za nami. Kolega z Ukrainy był krótko, więc jakoś specjalnie nie odbija się na nas jego brak. Myślę, że wszystko powoli się normuje - dodaje Sulima.
W sobotę 23-letniego podkoszowego Śląska czeka trudne zadanie: rywalizacja z Piotrem Szczotką, drugim strzelcem Asseco (średnio 12,7 punktu) oraz najlepszym zbierającym ligi (8,4 zbiórki).
- Na pewno musimy zatrzymać Szczotkę pod koszem, bo to bardzo solidny punkt gdyńskiego zespołu. Na tym jednak nasze założenia w defensywie się nie skończą. Wysocy muszą pomagać niskim graczom przy wjazdach pod kosz oraz przy pick and rollu. Najważniejsze dla nas to grać z sercem. Jeśli każdy, kto wyjdzie na boisku, da z siebie wszystko w obronie i ataku, to wówczas będziemy blisko sukcesu - kończy Sulima.
[/b]