Wyrównana jeśli chodzi o przebieg była tylko kwarta numer jeden. Wówczas gospodynie rzeczywiście realnie zagrażały oponentowi i co istotne ich ataki przynosiły zamierzony efekt. Jednak potem różnica zrobiła się aż nadto widoczna. "Katarzynki" zacieśniły defensywę i zupełnie wybiły z rytmu podopieczne Wadima Czeczuro. - Z Toruniem poległyśmy dwukrotnie przed sezonem i teraz historia się powtórzyła. Ewidentnie jest to dla nas niewygodny przeciwnik- analizuje Magda Baryło dla Gazety Bałtyckiej.
Generalnie jej drużynie zabrakło atutów. Na dłuższą metę "trójki" sprowadzonej z Polkowic Karoliny Puss czy punkty Małgorzaty Misiuk nie wystarczyły aby nawiązać wyrównaną walkę. Fakt faktem faworytki publiczności przy odrobinie szczęścia jeszcze raz mogły zaskoczyć, co miało miejsce w drugiej połowie. - Wzięłyśmy się w garść po przerwie, co poskutkowało odrobieniem znacznej ilości strat. W czwartej kwarcie przegrywałyśmy nieznacznie, lecz ostatecznie pełna zdobycz pojechała do grodu Kopernika - analizuje 23-latka.
- Energa zaprezentowała twardy basket. Na starcie jakoś potrafiłyśmy się temu przeciwstawić, lecz później broniła na całym boisku, ciężko przychodziło skonstruowanie jakiejś sensownej akcji. Popełniłyśmy zdecydowanie za dużo strat - twierdzi.
Dawny krajowy czempion przynajmniej w nadchodzących tygodniach nie ma łatwego zadania. Wedle harmonogramu gier w niedalekim czasie będzie walczył z uznanymi firmami, więc ewentualna wygrana może stanowić kwestię trudną do realizacji. - Poza sobotnią konfrontacją czekają nas wkrótce boje z aktualnym brązowym medalistą, Artego Bydgoszcz oraz mistrzyniami - CCC Polkowice. Mam nadzieję, że nie podłamiemy się jak coś nie wyjdzie i powalczymy do końca - kończy.
Słuchaj całą rozmowę na gazetabaltycka.pl