Karol Wasiek: Trzy miesiące temu stwierdziłeś, że PC SIDEn Toruń będzie silną drużyną. Możesz to teraz jakoś zweryfikować?
Łukasz Wilczek: Myślę, że sezon zweryfikuje to, czy jesteśmy silną ekipą, ale wydaje mi się, że stworzyliśmy całkiem fajną, zgraną drużynę, która może powalczyć nawet z ekstraklasą.
Co będzie największą siłą PC SIDEnu Toruń?
- Myślę, że ta zespołowość i to, że w każdym meczu ktoś inny może być liderem. Mamy 11 zawodników w rotacji. Jesteśmy mocni na każdej pozycji. Jednego dnia możemy wybrać taktykę podkoszową, z kolei innym razem - obwodową. Nasz trener ma duży komfort pracy.
Mówi się, że Toruń ma awansować do ekstraklasy. Wypadałoby, żeby pan znów zawitał na parkietach TBL.
- Bardzo chciałbym wrócić do ekstraklasy. Spędziłem półtora sezonu na parkietach ekstraklasowych. Myślę, że teraz jestem nieco innym graczem, wzmocniłem się fizycznie i chciałbym pokazać, że w tej ekstraklasie też sobie poradzę. Mam nadzieję, że awansujemy i zagram w barwach Sidenu w ekstraklasie.
W tej ekstraklasie mogłeś zagrać już rok temu w barwach Trefla Sopot. Dlaczego wówczas się nie udało?
- Przygotowywałem się do sezonu z Treflem Sopot, ale zdarzyło się tak, że trafiłem do pierwszej ligi. Nie żałuję tego. Zrobiłem krok wstecz, ale pokazałem, że mogę być liderem. Teraz w Toruniu mamy dobre warunki i mam nadzieję, że potwierdzę to, że nadal tym liderem mogę być. Wracając do pytania, to po prostu czekałem na propozycję z Sopotu, ale ona się nie pojawiała. Była już połowa września i dłużej czekać nie mogłem. Postanowiłem, że czas najwyższy podpisać umowę, zgłosił się Lublin i tam trafiłem.
Przed tym sezonem też były jakieś opcje z ekstraklasy?
- Była jedna propozycja z mocnego klubu, który notabene chciał mnie wykupić z Lublina już w połowie poprzedniego sezonu, ale działacze nie zgodzili się na to.
O jaką drużynę chodzi?
- Nie chcę wracać do przeszłości. Gram teraz w Toruniu i to się dla mnie liczy.
Nie zdradzając nawet nazwy klubu to przyznasz, że jest to nobilitacja dla gracza, że któryś z klubów ekstraklasowych chciał wykupić gracza w połowie sezonu.
- Dokładnie. Tym bardziej, że bardzo szanuję pracę tego trenera, który do mnie dzwonił. W moich oczach jest bardzo dobrym szkoleniowcem. Na polskim rynku jest już od kilku lat, mimo że nie jest Polakiem.
Nie chciał pan pozostać w Lublinie?
- Szansa była i to bardzo duża. W ostatniej chwili plany się zmieniły, bo byłem bardzo bliski podpisania kontraktu w Lublinie. Toruń skusił mnie jasno postawionym celem. Chcę grać o jak najwyższe cele i mam nadzieję, że mój wybór okaże się słuszny.