Sopot to koszykarskie miasto - rozmowa z Milanem Majstoroviciem, graczem Trefla Sopot

- Trefl Sopot to klub z wielkimi tradycjami, dlatego zdecydowałem się tutaj przyjść. Nie da się ukryć, że Sopot to takie koszykarskie miasto - mówi Milan Majstorović, gracz Trefla Sopot.

Karol Wasiek: Wybrałeś Trefl Sopot, bo...?

Milan Majstorović: Trefl Sopot to klub z wielkim tradycjami, dlatego zdecydowałem się tutaj przyjść. Nie da się ukryć, że Sopot to takie koszykarskie miasto. Wiele dobrego słyszałem na temat tego klubu od moich znajomych, którzy wcześniej grali w Polsce. Mam tu na myśli chociażby Istvana Nemetha, Marko Brkicia.

Co ci mówili o Polsce?

- Podczas wakacji spotykamy się w Belgradzie z wieloma koszykarzami i razem trenujemy. Spotkałem akurat tam Marko Brkicia. Kiedy dowiedział się, że mam ofertę z Sopotu to w samych superlatywach wypowiadał się na temat polskiej ligi. Poniekąd mnie przekonał. Istvan Nemeth grał tutaj kiedyś, za czasów Prokomu Trefla Sopot i ma same dobre wspomnienia.

Miałeś jakieś inne opcje?

- Tak, miałem. Postanowiłem, że przyjdę do Trefla Sopot, ponieważ uważam, że to dobry klub, w którym będę mógł rozwinąć swoje umiejętności. Polska liga jest całkiem niezła. Chcę odbudować swoją karierę, wrócić do poważnej koszykówki. Po kilku tygodniach mogę powiedzieć, że mamy bardzo dobry zespół i jesteśmy w stanie daleko zajść.

Po rocznej przerwie powracasz do treningów, trudno było ponownie wejść w rytm treningowy?

- Trenujemy już od jakiegoś czasu, ale nie ukrywam, że na początku było mi trudno wejść w odpowiedni rytm. To było trudne przeżycie, ale muszę podkreślić wielką pracę oraz zrozumienie trenerów, którzy doskonale wiedzieli, że miałem przerwę w treningach. Nie kazali mi na siłę wykonywać wszystkich ćwiczeń na 100 procent, wiedzieli, że potrzebuję czasu na adaptację do nowych warunków.

Możesz dokładnie powiedzieć, co robiłeś przez cały rok? Dlaczego odpoczywałeś od koszykówki?

- Miałem problemy z rzepką, musiałem przejść operację. Już wcześniej zmagałem się z tym problemem, ale nie miałem czasu, żeby zrobić sobie przerwę od koszykówki. Ta sytuacja się pogarszała, więc musiałem w końcu zrobić tę operację. Aczkolwiek na pewno nie było tak, że odpoczywałem od koszykówki przez cały rok i nic nie robiłem. Miałem indywidualne sesje treningowe.

Dla ciebie to nie jest pierwszy kontakt z polską drużyną. Pamiętasz, jak kilka lat temu rywalizowałeś przeciwko Asseco Prokomowi w barwach Oldenburga w Eurolidze?

- Oczywiście, że pamiętam. To było nasze pierwsze spotkanie w Eurolidze, które otwierało sezon. Pamiętam, że Prokom dysponował wówczas świetnym składem, ale to my byliśmy górą. Przegraliśmy z kolei z nimi u siebie i to oni przeszli do następnej fazy.

Pamiętam, że tamto zwycięstwo było niespodzianką. Byliście zaskoczeni, że udało wam się wówczas wygrać z mistrzem Polski na ich terenie?

- Tak, ponieważ przystępowaliśmy wówczas do tych rozgrywek bez większego doświadczenia. Nikt nie oczekiwał od nas, że pokonamy Asseco Prokom.

Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.

Źródło artykułu: