[b]
Karol Wasiek: Pamiętam, jak rozmawialiśmy dwa lata temu, kiedy byłeś jeszcze zawodnikiem PGE Turowa Zgorzelec. Można powiedzieć, że byłeś na takim szczycie, jeśli chodzi o polskie rozgrywki, ale później ta kariera chyba nie potoczyła się tak, jakbyś chciał?[/b]
Bartosz Bochno: Na pewno nie tak to miało wyglądać, ale życie napisało taki scenariusz. Niestety niektórych rzeczy nie da się zmienić, nie są też zależne od nas samych. Jestem jednak zadowolony z tego, że obecnie reprezentuję barwy ekipy z Torunia.
Masz na myśli sprawę Śląska Wrocław i nieprzystępnie tego zespołu do rozgrywek w poprzednim sezonie?
- Tak. Były problemy finansowe, organizacyjne w klubie, które zadecydowały o tym, że nie przystąpiliśmy ostatecznie do rozgrywek i wszyscy musieliśmy szukać nowych miejsc pracy. To był koniec sierpnia i trudno było mi znaleźć nowego pracodawcę w ekstraklasie, więc zdecydowałem się pozostać we Wrocławiu w II lidze. W grudniu pojawiła się opcja przejścia do Torunia i z chęcią skorzystałem z niej.
W sierpniu nie było żadnych miejsc chociażby w pierwszej lidze?
- Wszystko działo się tak szybko, że po prostu zdecydowałem się pozostać we Wrocławiu. Nie szukałem jakoś specjalnie innych zespołów. De facto w drużynie drugoligowej grali wszyscy chłopacy, którzy mieli wcześniej grać w Śląsku, oprócz Roberta Skibniewskiego, Marcina Stefańskiego oraz Zbigniewa Białka. Mieliśmy ambitny cel, czyli awans do 1.ligi, ale w grudniu pojawiła się opcja przejścia do Torunia i zdecydowałem z niej skorzystać.
Często mówi się tak, że 1.liga jest takim zesłaniem dla zawodników ekstraklasowych. Pan też tak się na to zapatruje?
- Kompletnie się pod tym nie podpisuję. Uważam, że nie jest to zesłanie. Jestem zdania, że to bardzo dobra liga, wyrównana, a zarazem nieprzewidywalna. Dużo chłopaków gra na niezłym poziomie. Jest sporo dobrych zespołów, w których widać taktykę, technikę.
Realnie oceniając, to ta pierwsza liga w tym sezonie będzie silniejsza niż w poprzednim roku?
- Myślę, że z roku na rok ta pierwsza liga jest coraz mocniejsza. Jest nieprzewidywalna, nie ma czegoś takiego, że któraś z drużyn mocno odstaje w którąś stronę.
Można powiedzieć, że Trefl Sopot w piątek mocno was "przetestował".
- Poszarpał nami. Trzeba popatrzeć w lustro i każdy indywidualnie musi powiedzieć, czy dał z siebie maksimum. Myślę, że jest to bardzo dobra lekcja na przyszłość.
Może to nawet lepiej, że ta porażka przyszła właśnie teraz?
- Myślę, że tak. Może po prostu za bardzo chcieliśmy? Było niewątpliwie dużo chaosu w naszej grze, trzeba wyciągnąć wnioski.
Tomasz Wojdyła mówi, że waszym celem jest awans do ekstraklasy.
- Tak, to prawda. Zarząd klubu postawił nam jasne warunki - walka o awans do ekstraklasy. Będziemy robić wszystko, żeby to osiągnąć. Drużyna jest dobrze zbudowana, musimy to po prostu dograć i wszystko powinno być w porządku.
Organizacyjnie klub jest przygotowany na ekstraklasę?
- Organizacja jest bardzo dobra, nie ma co narzekać. Z każdym problemem mogę się zgłosić do prezesa, czy do trenera. Można powiedzieć, że są dla nas, nikt nam nie stawia żadnych "płotków" pod górę.