Szczecin potrzebuje ekstraklasy - rozmowa z Krzysztofem Koziorowiczem, trenerem King Wilki Morskie Szczecin

Koszykarki King Wilków Morskich Szczecin awansowały do ekstraklasy. O zakończonym sezonie oraz przyszłości opowiedział trener Krzysztof Koziorowicz.

Patryk Neumann: Podwójny tryumf King Wilków Morskich Szczecin. Kilka tygodni temu awansował pana zespół a w minioną niedzielę ten sam wyczyn powtórzyła męska ekipa. Szczecińska koszykówka dawno nie odnosiła tylu sukcesów w jednym sezonie. Jak wam się współpracowało? Wspieraliście się wzajemnie w walce o awans?

Krzysztof Koziorowicz: Miniony sezon był dla mnie nowym,innym wyzwaniem. Na pewno awans zespołu męskiego do I-ligi był planowanym przedsięwzięciem. Natomiast zdobycie ekstraklasy w przypadku kobiet to krótki, zmieniający się w czasie proces, trochę zaskakujący ... wszystkich . Drużyny cały sezon wzajemnym dopingiem wspierały się w drodze do upragnionego celu. Dla obu ekip klub stał się jednością, wspólnym domem.

Pana zdaniem jest szansa, by już w najbliższym sezonie zbudować silny męski zespół w Szczecinie, który powalczy o awans do ekstraklasy?

- Na pewno Szczecin potrzebuje ekstraklasy . Sądzę, że w perspektywie dwóch, trzech lat jest to możliwe .

I liga koszykarek to nowe doświadczenie dla Krzysztofa Koziorowicza. Jak ogólnie można ocenić te rozgrywki? Coś pozytywnie zaskoczyło lub rozczarowało?

- Z szesnastu zespołów I ligi znacząca grupa pokazała koszykówkę, ku mojemu zaskoczeniu, na dobrym poziomie, demonstrując poprawne, oparte na fundamentach umiejętności indywidualne i zespołowe. Nowych doświadczeń nigdy za wiele. A te zdobyte w minionym sezonie są nieocenione. Realizacja celu i współpraca z wyjątkowymi dziewczynami sprawiała mi wiele przyjemności i dała pełną satysfakcję. Awans to wielka zasługa sponsorów aktywnie i emocjonalnie zaangażowanych w nasze poczynania.

Wynik decydującego meczu w Poznaniu wskazuje, że dość łatwo wywalczyliście awans. Tak jednak w rzeczywistości chyba nie było, bo pana drużyna rozegrała wiele zaciętych spotkań.

- Spotkania z drużyną poznańską, utytułowanym polskim klubem i wygrana z nim przyniosła nam wielką satysfakcję i radość. Wynik tylko pozornie oddaje naszą przewagę. Większość wygranych spotkań a przede wszystkim te w play-off wygrywaliśmy po zaciętych bojach. Tym bardziej cenimy sobie nasz awans. Wygrywanie decydujących meczów świadczy najlepiej o zespole a najważniejszym, wygranym spotkaniem z drużyną poznańską dziewczyny potwierdziły, że mają charakter. Spotkanie dające awans do ekstraklasy w Poznaniu zamykało temat sezonu. Awans stał się faktem. Wielkie gratulacje dla całego zespołu, klubu.

Na pożegnalnym meczu w Szczecinie z MKS PWSZ Konin, który był już jedynie walką o prestiżowe pierwsze miejsce odbyła się feta z okazji awansu?

- Dla mnie ten mecz jak i rewanż w Koninie miały wymiar symboliczny (przyp. Red. wygrana w Szczecinie, przegrana w Koninie). Spotkanie w Poznaniu, które dało nam awans było ostatnie, decydujące. Zespół z Konina biorąc pod uwagę cały sezon zasłużył na awans i wygranie ligi.

Przed sezonem aż tak wysoko nie mierzyliście. Wpływ na ostrożne zapowiedzi miał fakt, że trudno było ocenić siłę pana drużyny oraz potencjał innych ekip?

- Systematycznie poznawałem siłę I ligi, poznawałem swój zespół. Na przełomie roku doszliśmy do wniosku, że jest szansa na awans i trzeba w to celować.

W walce o awans pomogły także wzmocnienia w trakcie sezonu. Magdalena Radwan stała się jedną z liderek drużyny, a pod koniec grudnia do składu dołączyły również Aneta Kotnis i Joanna Kędzia. Bez nich byłoby trudniej?

- Zespół budowany był przez cały sezon. Na pewno przybycie wymienionej trójki utwierdziły nas w przekonaniu, że naszym celem będzie walka o awans do ekstraklasy.

Jak ocenia pan postawę szczecińskich zawodniczek? Kto się wyróżnił i kto ma szansę w przyszłości zaistnieć również w ekstraklasie?

- Zwykle oceniam zespół. Tym razem muszę jednak wyróżnić przede wszystkim Magdę Radwan i Klaudię Sosnowską . Ale również Anetę Kotnis, Martynę Stasiuk, Paulinę Gajdosz czy szczególnie za początek sezonu Justynę Maruszczak. Dobre fragmenty gry miały również Ela Giedrojć, Asia Kędzia i Jagoda Oses.

W ten sposób płynnie przeszliśmy do kolejnego sezonu. Wiadomo, że na konkretne deklaracje jeszcze za wcześnie, ale można już chyba zdradzić, czy drużynę czeka kilka kosmetycznych zmian, czy też może gruntowna przebudowa?

- Będziemy poruszać się w określonych realiach i możliwościach. Jeśli zespół ma sprostać wymaganiom ekstraklasy wzmocnienia personalne są nieodzowne. To wiąże się przede wszystkim z dodatkowym źródłem wsparcia finansowego.

O celach też chyba jeszcze trudno mówić?

- O jednym można już teraz powiedzieć - grać dobrze w koszykówkę, w taką, która będzie podobała się kibicom i przyciągnie ich licznie na trybuny. Wierzę, że Szczecin, kibice polubią żeńską koszykówkę.

Obserwował pan zapewne rozgrywki w Ford Germaz Ekstraklasie? Zdecydowane zwycięstwo CCC Polkowice nad Wisłą Kraków to zaskoczenie?

- Przebieg rozgrywek wskazywał jednoznacznie faworytki tego sezonu. Wynik w finale play-off potwierdził moje oczekiwania, choć nie sądziłem, że będzie tak jednostronny.

Czołowa czwórka zdecydowanie uciekła pozostałym drużynom, co pokazała pierwsza runda Play-off i spore dysproporcje między zespołami. Ten sezon to również kłopoty niektórych drużyn i w końcowym fragmencie dziesięciozespołowa liga, z której nikt nie spadał. To chyba zła sytuacja dla całej dyscypliny i lepiej, żeby w przyszłości się nie powtórzyła?

-Na pewno wyrównana liga uatrakcyjnia rozgrywki. Na taką będzie trzeba jednak poczekać. Może nowe środowiska spowodują, że liga będzie ciekawsza. To jednak wymaga cierpliwości i czasu. Zespół klasowy buduje się latami.

Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.

Źródło artykułu: