Kevin Love bieżącego sezonu na pewno nie zaliczy do udanych. Zawodnikowi przytrafiły się bowiem trzy kontuzje, które pozwoliły mu na występ w zaledwie 18 spotkaniach swojego zespołu. - To miał być wielki rok. Zarówno dla mnie, jak i dla całego zespołu. Zdenerwowałem się więc pod wieloma względami. Nigdy nie życzysz sobie sezonu takiego, jak ten. Kto by pomyślał, że dwukrotnie złamie rękę, a później jeszcze będę musiał poddać się operacji - stwierdził silny skrzydłowy Minnesota Timberwolves.
Kiedy 24-letni koszykarz miał już zamiar pojawić się na boisku, zmuszony był zmienić te plany i poddać się artroskopii lewego kolana. Przez to nie było mu dane wrócić na samą końcówkę sezonu i spróbować przynajmniej po części wynagrodzić kibicom Wilków przegrane rozgrywki. Teraz może już zapomnieć o sezonie 2012/2013 i skupić się na ciężkiej pracy w letnich miesiącach. - Zawsze byłem ambitny. To na pewno przyczyna tego, że jestem tu gdzie jestem. Zawsze można jednak poprawiać swoje umiejętności, pracować ciężej - dodał Love.
Minnesota nie awansowała do rozgrywek posezonowych od 2004 roku. Wszyscy w klubie mieli nadzieję, że złą kartę uda się tym razem odwrócić. Tak się jednak nie stało i wielkie plany ponownie muszą zostać odłożone na kolejny rok. W przyszłym roku, jeśli zdrowie tym razem na to pozwoli, koszykarzom Timberwolves w końcu powinno udać się awansować do play-offów. - Z niecierpliwością na to czekam. Wiem, że drużyna jest tego głodna. Ja zresztą też. Jedyną rzeczą, którą możemy teraz zrobić, to skupić się na przyszłości - zakończyła największa gwiazda Wilków.