Wojciech Kamiński: Jak Adam Małysz

Przed radomską Rosą druga część rozgrywek. Wojciech Kamiński zdaje sobie sprawę z tego, że jego zespołowi ciężko będzie awansować do fazy play-off. - Chcemy wygrać wszystkie mecze - zapowiada.

Szkoleniowiec beniaminka stara się wyjaśnić przyczynę gorszej postawy podopiecznych w drugiej połowie piątkowego spotkania z Kotwicą Kołobrzeg. - W koszykówce punkty zdobywa się falowo i traci się falowo. Pamiętam taki mecz, gdy prowadziłem warszawską Polonię, graliśmy z Basketem Kwidzyn u siebie, rywal, prowadzony przez trenera Urlepa, który słynie z dobrej defensywy, znany z dobrej egzekucji w ataku, prowadził dwudziestoma dwoma punktami na osiem i pół minuty przed końcem - przypomina Wojciech Kamiński. - Przegrał ten mecz dziesięcioma punktami. Co się stało? Mike Ansley miał czterdzieste drugie urodziny. Zaczął wtedy trafiać z nieprawdopodobnych sytuacji - dodaje z uśmiechem.

Podobnie jak w Koszalinie i Zielonej Górze, Rosa roztrwoniła niemal całą, wypracowaną wcześniej przewagę. - My też trochę straciliśmy tej koncentracji, Grzegorz Arabas zagrał świetny mecz, trafiał z każdej pozycji, a my popełnialiśmy błędy. Tak czasami w koszykówce jest - przyznaje opiekun radomian. - Gdybyśmy tego nie robili, to teraz pewnie bylibyśmy w górnej "szóstce", a nie męczyli się o to, aby nie zająć dwóch dolnych miejsc - snuje przypuszczenia.

Kamiński część odpowiedzialności za taki obrót spraw bierze również na siebie. - Cieszę się z tej wygranej, aczkolwiek również popełniłem błąd, gdy pod koniec trzeciej kwarty, może trochę niepotrzebnie, wziąłem czas, ale górę wzięły nerwy i chęć przerwania tego, co się działo - podkreśla. - Najważniejsze, że wygraliśmy i mamy to dziesiąte miejsce. Jeżeli będziemy tak grać do końca sezonu, to trudno, jakoś to wytrzymam - kontynuuje.

Zdaje sobie sprawę z tego, iż prowadzonej przez niego drużynie ciężko będzie wywalczyć miejsce w czołowej "ósemce" po drugiej części rozgrywek. - Szanse na awans do play-off są nieduże. Musielibyśmy wygrać wszystkie mecze - nie ukrywa "Kamyk", dodając jednak po chwili z nutką optymizmu: - Kocham to, co powiedział kiedyś Adam Małysz: koncentruję się na najbliższym meczu, ważny jest dla mnie najbliższy skok, a jeżeli będziemy dobrze grać i wygrywać, to wtedy zaczniemy zastanawiać się nad tym, co dalej. Teoretyczne szanse oczywiście są.

Trener Rosy nie wpada w hurraoptymizm po dwóch wygranych meczach i dobrym, aczkolwiek przegranym występie z AZS-em Koszalin. - Trzeba też troszkę pokory. Wygraliśmy dwa mecze i to oznacza, że mamy tych zwycięstw sześć. Są zespoły przed nami, jak np. Polpharma, która ma ich dziesięć, a ostatnio pokonała przecież Stelmet i Turów - mówi. - Chcemy jednak wygrać wszystkie mecze do końca sezonu - zapowiada.

Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.

Coraz lepiej prezentuje się Mateusz Jarmakowicz. - W czwartej kwarcie pokazał, że można na niego liczyć. Bardzo dobrze rolował przodem do kosza - chwali zawodnika Kamiński. - Rozumie się z Nicem Wisem, co jest z obopólną korzyścią dla drużyny, bo Mateusz zdobywa punkty, Nic ma asysty, a zespół wygrywa. Jestem z niego bardzo zadowolony, mam nadzieję, że ta nić porozumienia pomiędzy nim a resztą zespołu będzie coraz mocniejsza - kończy.

Wojciech Kamiński w drugiej połowie stracił trochę nerwów
Wojciech Kamiński w drugiej połowie stracił trochę nerwów
Komentarze (0)