Póki na zegarze nie ma samych zer trzeba walczyć - rozmowa z Nicchaeusem Doaksem, zawodnikiem Jeziora Tarnobrzeg

Nicchaeus Doaks był jednym z bohaterów Jeziorowców w spotkaniu z Rosą Radom. Amerykanin zdobył 23 punkty, zebrał 8 piłek i aż 6 razy zablokował rzuty rywali.

Bartosz Półrolniczak: Jesteś najlepszym zbierającym ligi, co to dla ciebie znaczy?
Nicchaeus Doaks

: To moje wyzwanie co mecz. Skupiam się zawsze na twardej walce, chcę wyszarpać jak najwięcej piłek dla mojej drużyny. To część moich umiejętności i moich zadań w grze. Zawsze jak wchodzę na parkiet to koncentruję się na swoich zadaniach. Podchodzę do swojej roboty bardzo ambicjonalnie i jak mi coś nie wyjdzie ciężko nad tym pracuję. To, że dobrze sobie radzę w tym elemencie i jestem liderem klasyfikacji to dla mnie potwierdzenie, że moja gra jest na odpowiednim poziomie.

Grasz w tym sezonie więcej jako center, nie jest to dla ciebie jakiś problem?
-

Nie, ja chcę po prostu grać. Trochę się różni ta gra od gry na skrzydle. Podstawą jest unikać zagrań, które są dla ciebie trudne albo nie umiesz ich dobrze wykonywać. Jeśli nie umiesz dobrze rzucać za trzy, to po prostu tego nie rób. Szukaj swoich dobrych zagrań a chowaj te gorsze. Nad tym pracuje się na treningu by stawać się coraz lepszym, ale rywal nie musi o tym wiedzieć. W Meksyku grałem nawet jako niski skrzydłowy, więc sam widzisz, że nie boję się wyzwań (śmiech).

Jaka wobec tego jest twoim zdaniem największa różnica w grze na skrzydle a grze  na centrze?
-

Zależy w jakim schemacie, u nas ta gra jest dość podobna. Podstawa to skupiać się na swoich zadaniach. Różne są typy graczy, jeden center lubi grać na obwodzie, inny bliżej kosza. Ja jestem takim typem pośrednim. Nie jestem ani silnym skrzydłowym ani centrem. Gram gdzie trzeba i myślę, że radzę sobie na obu tych pozycjach.

Trochę gier już za wami, drugi sezon w Polsce jest dla ciebie łatwiejszy?
-

Jestem bogatszy o wiedzę o lidze i zespołach. Ale ciężko powiedzieć, że jest łatwiejszy. Każdy mecz jest bardzo ciężki i co parę dni trzeba się koncentrować od nowa. Osobiście wymagam od siebie więcej, bo mam pewną przewagę nad resztą. Ciężko mi zatem powiedzieć, czy jest mi łatwiej. Na pewno jest inaczej, bo sam już inaczej podchodzę do swojej gry.

Ta drużyna jest lepsza od tej zeszłorocznej?
-

Rok temu mieliśmy więcej indywidualności, gracze mieli świetne umiejętności i każdy mógł w danym dniu być liderem. Ale lepsza jest ta drużyna, bo jest zespołem z prawdziwego zdarzenia. Co trening dajemy z siebie wszystko, nikt się nie oszczędza i są tego efekty. To świetnie uczucie, jak widzisz, że cała grupa przychodzi na trening, bo chce się stawać coraz lepsza i pokazuje to. Niezależnie od tego co się dzieje podczas meczu zawsze jesteśmy drużyną. Rok temu nie zawsze tak było.

Kolejna wygrana przed własną publicznością, ale na wyjazdach nie jest już tak dobrze...
-

Niestety, boli nas to bardzo. To kwestia psychiki i skupienia. Za dużo chyba rozmyślamy, że gramy na wyjeździe a nie u siebie. Trzeba to poprawić i wreszcie wrócić do domu z wygraną. Na pewno dalekie podróże nie pomagają, ale rok temu potrafiliśmy wygrywać poza naszą halą więc teraz też nas na to stać.

Ciągle gracie w Pucharze Polski, w środę zmierzycie się z MOSIR-em Krosno, marzy wam się turniej finałowy?
-

Czemu nie? To kolejne wyzwanie i szansa pokazania się. Im więcej gier tym lepiej. W każdym meczu wychodzimy by wygrać i się spełniać. Tak samo zrobimy w środę. To będzie tylko jeden mecz więc musimy przede wszystkim bardzo dobrze się skupić i od początku pokazać, kto jest lepszy. To fajne doświadczenie i chcemy je dalej kontynuować, to szansa na wielki sukces dla nas i miasta.

Po powrocie Krzyśka Krajniewskiego macie szansę stać się jeszcze lepszym zespołem?
-

Jasne, Krzysiek to fajny gość i utalentowany chłopak. Nasza rotacja będzie lepsza, nasz komfort się zwiększy. Trzeba jednak pamiętać, że długo nie grał i potrzebuje czasu by odzyskać formę i rytm. Jego agresja i dobra obrona udziela się całej drużynie, tacy ludzie są potrzebni każdemu zespołowi.

Grałeś kiedyś w drużynie, która miała takiego kapitana?
-

Kuba to jeden z najlepszych ludzi z jakimi grałem w życiu! Co trening pokazuje, jak trzeba grać, ile trzeba z siebie dawać. Takie wyniki na meczach to nie przypadek, to ciężka praca i wielka ambicja. Przychodzi na trening pierwszy a często wychodzi ostatni. Prawdziwy przykład, prawdziwy profesjonalista. Kocham to podejście, bo sam staram się taki być. Jest świetnym strzelcem, chyba najlepszym w lidze. Taki gracz to skarb dla drużyny.

Czujesz się bohaterem meczu z Rosą Radom?
-

W żadnym wypadku. Można powiedzieć, że to był mój mecz. Zagrałem bardzo dobrze i mogę być z tego bardzo zadowolony. Najważniejsze, że przełożyło się to na nasz sukces. Co mecz wychodzę i chcę robić swoje. Walczę twardo i nigdy się nie poddaję. Każdy wiele daje drużynie, jeden jest mniej widoczny a drugi bardziej, ale każdy jest potrzebny.

Rosa jest ostatnia, ale sprawiła wam mnóstwo kłopotów.
-

To świadczy o tym, jak liga jest wyrównana. Nie ma słabych rywali i łatwych meczów. Oni na każdy mecz wychodzą z nastawieniem, żeby się przełamać. To dobra drużyna, na pewno lepsza niż jej wyniki. Myślę, że nie jeden zespół po meczu z nimi będzie zdziwiony. Każdy mecz jest taki sam, bo każdy daje 2 punkty. Nie ma co kalkulować, trzeba wychodzić i z każdym walczyć o wygraną.

Rosa pod koniec miała sporą przewagę, ale udało wam się dojść. Co mogło zdecydować o waszej wygranej?
-

Nie widziałem statystyk, ale na pewno nasz charakter. Odrabialiśmy dwukrotnie sporą stratę w bardzo krótkim czasie. Ani na chwilę nie przestaliśmy wierzyć, ze wygramy. Trzeba grać póki nie będzie samych zer na zegarze. Goście chyba o tym zapomnieli i dlatego przegrali. Ostatnie parę minut byliśmy już dużo lepsi, kontrolowaliśmy sytuację w obronie i spokojnie trafiliśmy z linii rzutów wolnych.

Źródło artykułu: