Mateusz Zborowski: Zacznijmy może od przywołania tematu odwołania pana Zanolina. Czy uważa pan, że od tego zaczęło się pasmo nieporozumień w europejskiej FIBA?
Roman Ludwiczuk: Moim zdaniem Nar Zanolin zrobił wiele dobrego dla FIBA Europe. Trzymał w ryzach całe struktury od kwestii organizacyjnej, administracyjnej po kwestie techniczne. Sam mogłem się o tym doskonale przekonać, ponieważ współpracowaliśmy ze sobą przy organizacji wielu imprez rangi mistrzowskiej. Jest osobą zdecydowaną, wiedzącą czego chce, ukierunkowaną na cel. Nar Zanolin długo walczył kierując się dobrem europejskiej koszykówki ze zmianą kalendarza rozgrywek FIBA, aby mistrzostwa Europy w dalszym ciągu odbywały się systemem co 2 lata, a moim zdaniem to chyba najważniejszy punkt mający na celu dobro całej dyscypliny. W Sztokholmie zarząd FIBA Europe wyraził negatywną opinią dotyczącą zmian w kalendarzu rozgrywek. Nar jako sekretarz walczył o autonomię europejskiej koszykówki wobec FIBA, jak to ma miejsce w FIFA i UEFA. Nie mam wiedzy co spowodowało, że relacje pana Zanolina i pana Rafnssona pogorszyły się na tyle, że prezydent nie widział możliwości dalszej współpracy.
Czy uważa pan, że dopóki nie ma prawomocnego wyroku, który byłby jednoznacznym potwierdzeniem usunięcia Zanolina ze stanowiska Sekretarza, to powołując nowego Sekretarza związek działa na swoją niekorzyść?
- Na pewno brak Sekretarza Generalnego w takiej organizacji jak FIBA Europe, gdzie Prezydent nie jest etatowym pracownikiem, jest dużym utrudnieniem. Nar Zanolin wykonywał swoje obowiązki wzorowo. Niejednokrotnie mieliśmy różne zdania w wielu kwestiach, by w końcowej fazie osiągnąć kompromis. Zanolin miał gwarantowany kontrakt do roku 2014. W jego przekonaniu i w przekonaniu części zarządu nie naruszył żadnych zasad, które powodowałyby, że działał na niekorzyść związku. W takim wypadku sąd albo przywróci go do pracy albo FIBA będzie musiała wypłacić ogromne odszkodowanie wynikające z zapisu w kontrakcie, a moim zdaniem na takie straty finansowe nie jest przygotowana bo do tuzów finansowych nie należy.
Jak wyglądało przedstawienie programu Marka Pałusa i jak starał się lobbować na swoją korzyść, przekonując do swojej kandydatury? I jak wyglądała jego kandydatura na tle pozostałych?
- Według mnie jego kandydatura, ani nie obiegała, ani nie wyróżniała się na tle pozostałych.
Pana zdaniem osoba, która zadłużyła PZKosz i odchodziła w niesławie i niemiłych okolicznościach ze związku powinna ubiegać się o poważne stanowisko w europejskiej federacji? Czy tematów PZKosz i FIBA w przypadku pana Pałusa nie należy łączyć?
- Poproszę o kolejne pytanie.
Proszę przybliżyć konflikt i waszą formę protestu dotyczącą niewprowadzenia do porządku obrad proponowanych zmian, którą wyraziliście opuszczając salę w trakcie głosowania?
- Cała ta historia zaczęła się w okolicach marca – kwietnia z finałem na zarządzie majowym w Lublanie. Jeżeli nie było możliwości dalszej współpracy z panem Zanolinem to moim zdaniem prezydent federacji powinien przedstawić nowego kandydata na jego miejsce, które świadczyło by o tym, że ma jakąś wizję i chce ją wcielić w życie. Uważam, że zwolnienie Zanolina to bardzo duży błąd. Na specjalnym zarządzie powołano grupę, która rozpatrywała kandydatury nowych osób na stanowisko Sekretarza. W tej grupie znalazł się m.in. Jose Luis Saez, który zrezygnował z tej funkcji uważając, że to niepoważne w jaki sposób ma procedować. To pokrótce obrazuje jaka sytuacja panuje w FIBA Europe. W trybie pilnym zwołano zarząd, który miał wybrać nowego Sekretarza. Zupełnie nie rozumiem skąd ten pośpiech. Również na tym samym zarządzie pan John Goncalves wniósł o wprowadzenie do porządku obrad punktu o nowym kandydacie na stanowisko Sekretarza i żeby była to osoba z wewnątrz, znająca realia i funkcjonowanie federacji. Wnosił również o to żeby była to funkcja czasowa do wyborów w 2014. Niestety żadne argumenty nie przekonały prezydenta do wprowadzenie takiego punktu. Na znak protestu zdecydowaliśmy się opuścić salę w najważniejszym momencie przed wyborem nowego Sekretarza. Zapoznaliśmy się z programami kandydatów i jeszcze raz wnoszono, aby decyzję podjąć na zarządzie w Lublanie. W związku z brakiem reakcji w siedem osób opuściliśmy obrady po tym jak nas potraktowano i jak potraktowano regulamin FIBA.
Jak pan odniesie się do tematu, że to polska federacja oddelegowuje swojego kandydata do FIBA i ma on działać na korzyść PZKosz. Proszę powiedzieć ile razy usiadł pan do rozmów ze swoim następcą na stanowisku prezesa PZKosz, aby omówić problemy, nad którymi warto skupić się na zarządzie FIBA?
- Nasze rozmowy do tej pory raczej nie odbywały się zbyt często. Wielokrotnie sam nalegałem na takie spotkania kiedy m.in. ważyła się sprawa organizacji ME kobiet w Polsce. O tym, że Marek Pałus będzie startował na Sekretarza Generalnego dowiedziałem się w Monachium parę tygodni temu. Nikt z PZKosz nie powiadomił mnie nawet o tym, że rekomendują jego osobę na to stanowisko.
A jak pan ustosunkuje się do słów Grzegorza Bachańskiego o pana rzekomej kompromitacji?
- Znam Grzegorza Bachańskiego od 12 lat. Być może powiedział to pod wpływem emocji, nie znając realiów i kulisów decyzji o opuszczeniu głosowania. Tak czasem bywa.
Czy w jakimkolwiek statucie czy regulaminie jest zapis o tym, że osoba zasiadająca w zarządzie FIBA pochodząca chociażby z Polski musi działać zgodnie z tym czego wymagają krajowe władze?
- Tutaj nie ma znaczenia z jakiego kto jest kraju. Razem działamy dla dobra europejskiej koszykówki. Liczy się dobro ogółu. Każdy z nas by chciał, aby jego kraj był w centrum zainteresowania i interes jego kraju liczył się najbardziej. Dla nas najważniejsze jest, aby razem dojść do porozumienia w kwestiach wspólnego dobra. Czasem zdarza się walczyć o pewne decyzje jak chociażby zwiększenie liczby drużyn startujących w ME, co pozwoliło naszym koszykarzom na występ podczas turnieju na Litwie w 2011 roku. Działamy na rzecz dyscypliny, która musi uwzględniać interes wszystkich państw zrzeszonych w FIBA Europe.
Ciężko mi zadać to pytanie działając w środowisku dziennikarskim, ale czy nie uważa pan, że dziennikarze nie powinni być przedstawicielami PZKosz? To powoduje, że media stają się stronnicze co doskonale zna pan ze swojego doświadczenia. Nie wiem czy wypada się nam posługiwać konkretnymi nazwiskami.
- Nie jest przypadkiem, że nie jestem "ulubieńcem" w mediach, ale wszyscy doskonale wiedzą, że jestem otwartym człowiekiem i zawsze znajduję czas na rozmowy z dziennikarzami. Zawsze byłem zdania, że dziennikarze zwłaszcza sportowi powinni być obiektywni i powinni opierać się na faktach, a nie pisać na zlecenie.
Miał pan okazję się zapoznać z ofertą konkursową na Sekretarza Generalnego w PZKosz?
- Nie miałem okazji, słyszałem, że jest, ale jak dobrze rozumiem chyba obaj znamy już zwycięzcę…
Jak długo jeszcze będzie trwało odbijanie piłeczki w pana stronę przez obecnych włodarzy PZKosz i zrzucanie wszelkich niepowodzeń na pana?
- Ja jestem otwarty na współpracę. Spójrzmy realnie w jakim miejscu jest obecnie polska koszykówka i co się z nią dzieje! Nie mnie oceniać dlaczego z sześciu naszych drużyn młodzieżowych w dywizjach A zostały tylko dwie, nie mnie oceniać dlaczego najlepsze zawodniczki nie grały w eliminacjach w kadrze. Spójrzmy bliżej na ligę żeńską – tam kolejne zespoły wycofują się z rozgrywek. Nie traćmy czasu na strzelanie w siebie tylko usiądźmy razem do rozmów i podejmijmy działania, które poprawią kondycję koszykówki w naszym kraju. Stańmy w jednym szeregu oko w oko z problemami, które doskwierają tej dyscyplinie. Mecze reprezentacji pokazały, że jest w kraju zapotrzebowanie na koszykówkę. I to cieszy. Wybór delegatów był taki, że to Grzegorz Bachański został sternikiem związku i ja tą decyzję szanuje. Zróbmy coś razem dla dobra sportu i dyscypliny, którą kochamy. Wręcz apeluje: dajmy spokój ciągłemu naskakiwaniu na siebie, a zastanówmy się nad prawdziwymi problemami w tej dyscyplinie i razem spróbujmy temu zaradzić!
Zróbmy coś razem dla dobra dyscypliny - rozmowa z Romanem Ludwiczukiem, członkiem zarządu FIBA Europe
Roman Ludwiczuk w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl przyznaje, że jest otwarty na dialog z obecnymi władzami w PZKosz, aby razem zrobić coś dla dobra koszykówki w naszym kraju.
Źródło artykułu: