Marek Piechowicz: Jak na pierwszy mecz, myślę że nie wypadłem źle

Z powodu kontuzji Marek Piechowicz mógł ponownie zadebiutować w dąbrowskim MKS-ie dopiero w piątej ligowej kolejce. - Żałuję, że nie mogłem grać od początku sezonu - przyznał koszykarz.

Na tę chwilę dąbrowscy kibice czekali bardzo długo - odkąd klub podał informację, że po rocznej przerwie do MKS-u wraca Marek Piechowicz. Jednak zawodnikowi przytrafiła się kontuzja, po której do treningów mógł wrócić dopiero po rozpoczęciu sezonu. Na jego ponowny debiut w dąbrowskim zespole kibice, jak i on sam, musieli poczekać do piątej kolejki, gdy MKS podejmował PBS Bank Efir Energy MOSiR Krosno.

Piechowicz, ze względu na niedawno rozpoczęte treningi, nie pojawił się w wyjściowym składzie. Na parkiet wszedł dopiero od drugiej kwarty, wtedy kibice wywiesili transparent "Witaj w domu Marku!". - Zachowanie kibiców było bardzo miłe. Żałuję, że nie mogłem grać od początku sezonu, ale najważniejsze, że teraz już wszystko jest dobrze - powiedział po wygranym spotkaniu Marek Piechowicz.

W swoim "debiucie" Piechowicz zdobył 7 punktów, zaliczył 3 zbiórki i 3 asysty, przebywając na boisku przez prawie 16 minut. Biorąc pod uwagę, że było to pierwsze spotkanie po kontuzji, statystyki mogą robić wrażenie, lecz aby dojść do pełnej dyspozycji, zawodnik musi jeszcze dużo popracować. - Powiem szczerze, że było dużo ciężej niż mi się wydawało. Nie było mi lekko w grze obronnej, duży problem miałem z szybkimi zwrotami, ale ogólnie myślę, że jak na pierwszy raz nie wypadło to źle - przyznał.

Marek Piechowicz rozegrał swój pierwszy mecz w MKS-ie po rocznej przerwie / foto: Maciej Wasik, sportowezaglebie.pl
Marek Piechowicz rozegrał swój pierwszy mecz w MKS-ie po rocznej przerwie / foto: Maciej Wasik, sportowezaglebie.pl

MKS pokonał MOSiR Krosno 86:77, a w trakcie spotkania miał już przewagę wynoszącą 22 punkty (69:47). Końcowy wynik jest efektem czwartej kwarty, którą krośnianie wygrali 30:17. - Można powiedzieć, że kontrolowaliśmy całe spotkanie, ale w tej czwartej kwarcie chyba było za dużo radości i może lekko zlekceważyliśmy rywala. Przeciwnik zaczął odrabiać straty, a my nie trafialiśmy, jednak trener zrobił zmiany i nie dogonili nas - powiedział Marek Piechowicz.

Źródło artykułu: