Kierownictwo klubu nie oszczędza środków finansowych, aby przekonać do siebie kibiców w debiutanckim sezonie w Barclays Center. Nets grubo przekroczyli już granicę podatku od luksusu, ale, jak widać, wcale nie mają dosyć.
O ile wcześniejsze transfery, w wyniku których nad rzekę Hudson przywędrował Joe Johnson czy przedłużenie kontraktów z Krisem Humphriesem czy Geraldem Wallacem można oceniać pozytywnie, o tyle ten ruch może zaszokować wielu ekspertów.
Otóż na treningach z zespołem przebywa nie kto inny, a Eddy Curry, świeżo upieczony mistrz NBA z Miami Heat. Problem w tym, że jego wkład w sukcesy klubu był mierny, koszykarz przez większość kariery borykał się z otyłością, miał również problemy z sercem, a jego tusza wielokrotnie bywała przedmiotem żartów innych sportowców. W prestiżowym, organizowanym przez serwis ESPN rankingu pięciuset najlepszych koszykarzy w NBA Curry zajął...ostatnie miejsce.
Trudno przypuszczać, aby Curry mógł być znaczącym wzmocnieniem drużyny, która ma walczyć o coś więcej, niż o fazę play-off.
Toczy się również walka o miejsce rezerwowego niskiego skrzydłowego w Nets. Największą szansę miał Donte Greene, ale uległ poważnej kontuzji kostki i będzie potrzebował operacji. Wedle doniesień, klub ma w związku z tym przyjrzeć się Joshowi Childressowi, Samowi Youngowi oraz Damionowi Jonesowi.