Michał Fałkowski: Szukając informacji na twój temat, udało mi się porozmawiać ze słowackim dziennikarzem. Powiedział, że jesteś prawdziwym rozgrywającym. Co miał na myśli?
Corey Jefferson: Pewnie miał na myśli to, że ja w pierwszej kolejności zawsze staram się wykreować moich kolegów z drużyny.
Zdobywasz jednak bardzo dużo punktów - w ostatnim sezonie prawie 15 w każdym meczu.
- Tak, ale dlatego, że taką rolę przewidywał dla mnie trener. Miałem odpowiadać zarówno za zdobywanie punktów, jak i kreowanie gry partnerom.
Do osoby trenera jeszcze przejdziemy, niemniej pozostańmy na Słowacji. Rzadko się zdarza by koszykarz amerykański spędził aż trzy sezony w jednym miejscu i to na początku swojej kariery.
- Zespół Spisska Nova Ves był dla mnie idealnym miejscem na rozpoczęcie profesjonalnej kariery. Wszyscy traktowali mnie bardzo dobrze: ludzie w klubie, fani, koledzy z zespołu, więc cóż miałem zmieniać, skoro czułem się bardzo dobrze w tym miejscu? Ponadto, przed każdym sezonem miałem nadzieję, że tym razem jednak uda się zdobyć mistrzostwo kraju, ale niestety to nigdy nie nadeszło. Po ostatnich rozgrywkach poczułem więc, że jeśli nadal chcę się rozwijać, muszę zmienić otoczenie.
Co będziesz wspominał najlepiej z tego okresu?
- Wszystkie trzy sezony były na swój sposób wyjątkowe, ale chyba najlepiej czułem się w tych drugich rozgrywkach. Mieliśmy kapitalną atmosferę w zespole i dobrze nam było razem również poza parkietem. To wszystko spowodowało, że w ostatnim sezonie nie czułem się w drużynie jak cudzoziemiec, ale jak Słowak.
A co z tymi szansami na mistrzostwo? Rzeczywiście, przed każdym sezonem byliście wymieniani w gronie ścisłych kandydatów do złota i nic z tego nie wychodziło. Dlaczego?
- Nie wiem i jeszcze długo będę się nad tym zastanawiał. Po prostu tak się stało, że zawsze ktoś lepiej trafiał z formą. Kiedy mecze są "ciasne", jak mówimy w Stanach Zjednoczonych, jedna słabsza akcja i cię nie ma. Tak było z nami. Jakieś błędy indywidualne i niestety, nigdy nie dane nam było wznieść pucharu. To jednak cenne doświadczenie, które mam nadzieję pomoże mi w przyszłości.
Wróćmy do osoby trenera. Jak współpracowało ci się z Jerzym Chudeuszem, trenerem trochę w Polsce zapomnianym?
- Pytałeś na początku wywiadu, dlaczego spędziłem w Spissce aż trzy sezony, między innymi właśnie dlatego, że trener się nie zmieniał. Mieliśmy świetne relacje, ale nie za bliskie i może dlatego one były idealne. To były relacje trener-zawodnik. Obaj widzieliśmy, czego możemy się po sobie spodziewać i obaj wykonywaliśmy to, co do nas należy.
Mówi się, że liga słowacka nie należy do najsilniejszych w Europie. Jakbyś porównał ją do NCAA, w której spędziłeś cztery sezony?
- Nie wiem czy jest silna czy nie jest. Możemy wrócić do rozmowy za kilka tygodni, to powiem ci jaka jest w zestawieniu z polską ekstraklasą. A NCAA? NCAA jest po prostu inne - trochę szybsze, koszykarze są skoncentrowani na grze jeden na jednego, wydaje mi się też, że są bardziej atletyczni, dynamiczni. W lidze słowackiej z kolei gra się bardzo... hm... twardo, co jest pewnie efektem tego, że grają dorośli ludzie, podczas gdy w NCAA głównie nastolatki czy bardzo młodzi ludzi. Koszykówka to jednak koszykówka, zawsze polega na trafianiu do kosza.
Masz rację, ale bardzo dużo zawodników, którzy przyjeżdżają grać do Europy, tłumaczy się, najczęściej w obliczu niepowodzeń, że mają kłopoty z adaptacją do nowego stylu gry. Ty nie miałeś takich problemów?
- Właśnie nie. Żadnych. Może dlatego, że u nas w zespole nie było koszykarzy samolubnych, grających dla własnych statystyk? Oczywiście, pierwszy sezon był dla mnie wyzwaniem, bo przecież nagle znalazłem się w miejscu tak odmiennym od tego, co znałem do tej pory. Dodatkowo, byłem bez rodziny, przyjaciół i przyznaję - czułem się czasami osamotniony, ale z racji tego, że na parkiecie wszystko było w porządku, to naprawdę nie były to sprawy, którymi trzeba było zawracać sobie głowę. Musiałem je przeczekać i koniec. Teraz nie żałuję, a co więcej - cieszę się, że dałem radę i mam za sobą pewne doświadczenia.
Pytam, bo przed tobą kolejne doświadczenie, czy też wyzwanie - gra w polskiej lidze. Jakie masz nastawienie?
- Cieszę się, że taka możliwość się otworzyła przede mną. Bardzo liczyłem, że uda mi się znaleźć miejsce gdzieś w dobrej lidze i choć sam jeszcze tego nie wiem, to wszyscy mi mówią, że wasza ekstraklasa jest silniejsza od słowackiej. Czy tak będzie, to sam ocenię.
Jak doszło do tego, że podpisałeś umowę z Kotwicą Kołobrzeg?
- Ktoś z Kotwicy interesował się moją osobą już kilka miesięcy temu. Były jakieś wstępne rozmowy, bo również ja powoli decydowałem się na to, że sezon 2011/2012 będzie moim ostatnim na Słowacji. Kluczowa była jednak rozmowa z trenerem Tomaszem Mrożkiem, który przekonał mnie do gry w swoim zespole. Powiedział, że to będzie dla mnie szansa. Nie wahałem się zbyt długo.
Dlaczego nagle uznałeś, że trzy lata w Spissce wystarczą?
- Potrzebowałem zmiany otoczenia i nowego wyzwania. Trochę zasiedziałem się na Słowacji i choć było świetnie pod każdym względem, czułem, że jeśli chcę się rozwijać, nie mogę zostać w jednym miejscu. Oczywiście włodarze klubu próbowali namówić mnie na przedłużenie umowy, ale uznałem nie chcę zostać. Dodatkowo, wówczas z ofertą pojawiła się Kotwica i doszliśmy do porozumienia. Słyszałem również, że kilka innych zespołów z Polski interesowało się moją osobą, ale nie było konkretów.
Czego oczekujesz od nadchodzącego sezonu?
- Właśnie chodzi o to, że nie wiem czego mogę się spodziewać, bo wszystko będzie dla mnie zupełnie nowe. I dobrze, bo dzięki temu od samego początku będę musiał być zmotywowany, będę musiał starać się pokazać z jak najlepszej strony. Czeka mnie ciężka praca.
Dokończ zdanie - ze mną w składzie Kotwica będzie lepsza ponieważ...
- ...ponieważ pozyskali koszykarza, który ma mentalność zwycięzcy i zrobi wszystko by wreszcie osiągnąć upragniony sukces.
Potrzebowałem zmiany otoczenia - wywiad z Corey'em Jeffersonem, nowym graczem Kotwicy
- Potrzebowałem zmiany otoczenia i nowego wyzwania. Zasiedziałem się na Słowacji czułem, że jeśli chcę się rozwijać, nie mogę zostać w jednym miejscu - mówi Corey Jefferson, nowy rozgrywający Kotwicy.