Niemalże od początku okienka transferowego było wiadomo, że sztab trenerski Anwilu Włocławek na pozycję numer dwa będzie szukał koszykarza, którzy poza zdobywaniem punkty, będzie mógł wspomóc drużynę również na rozegraniu. Poszukiwania trwały kilka tygodni, a ich owocem jest doskonale znany w Polsce Amerykanin Tony Weeden.
- Na rynku jest obecnie taka sytuacja: combo-guardzi, którzy potrafią zdobywać punkty i rozgrywać, bardzo się cenią, a dodatkowo wcale nie jest ich tak dużo. Tony Weeden nie był jedynym kandydatem, myśleliśmy również o kilku innych zawodnikach, ale z różnych względów, także finansowych, nie mogliśmy sobie na nich pozwolić i ostatecznie, po konsultacji w sztabie, uznaliśmy, że Tony będzie najlepszym wyborem - tłumaczy decyzję klubu trener włocławian, Dainius Adomaitis.
Co ciekawe, w pewnym momencie w sztabie trenerskim Anwilu przeważała koncepcją by z wyborem gracza na pozycję rzucającego obrońcy poczekać nawet do początku sezonu. Wszystko za sprawą tzw. "spadków" z NBA. - Myśleliśmy również o tym, by poczekać nawet do połowy października, kiedy na rynku pojawią się gracze, którzy nie załapali się do NBA, ale w końcu zdecydowaliśmy, że lepiej jest mieć pełny zespół w okresie przygotowawczym i spokojnie ze wszystkimi pracować - wyjaśnia litewski szkoleniowiec.
Za Weedenem ciągnie się opinia bardzo utalentowanego strzelca, który jednak nie do końca potrafi wykorzystać swój potencjał w grze dla zespołu. - Tak, dotarliśmy do takich komentarzy, bo rzeczywiście on miał w swojej karierze słabsze momenty. Jednocześnie jednak rozmawialiśmy z trenerem Andrejem Urlepem, który go prowadził w Kwidzynie, oraz z Carlo Recalcatim, jego ostatnim trenerem we Włoszech, i obaj są zgodni: w Weedena warto inwestować. To jest typowy strzelec, a my właśnie takiego gracza potrzebujemy w zespole - opowiada Adomaitis.
Rzeczywiście, przed transferem 29-latka w zespole "Rottweilerów" próżno było szukać typowych strzelców. Taką rolę może pełnić co prawda Łukasz Seweryn, ale jest zawodnikiem innym niż Weeden, grającym przede wszystkim bez piłki, podczas gdy Amerykanin lubi grać z piłką w ręce, choć z tą opinią nie zgadza się trener Anwilu. - W Polsce Weeden grał w takich klubach, gdzie dokładnie tego od niego oczekiwano - że będzie grał dużo z piłką i kreował wydarzenia na boisku. Jednakże zupełnie inaczej było we Włoszech. Tam musiał wpasować się w rolę nieco bardziej statecznego egzekutora i dał sobie radę - tłumaczy Litwin, wspominając półroczny pobyt Amerykanina w Cimberio Varese zwieńczony średnimi na poziomie 8,6 punktu i 2,4 zbiórki.
Transfer Weedena do Włocławka przykuwa na myśl sprowadzenie przed laty Davida Logana do PGE Turowa Zgorzelec przez Saso Filipovskiego. Amerykanin wcześniej był uważany za typowego jeźdźca bez głowy, szalonego strzelca, a tymczasem słoweński trener wykreował z niego prawdziwą gwiazdę o klasie europejskiej. - Czy tak będzie u nas, nie wiem - śmieje się Adomaitis, dodając - Nie ma co porównywać, bo każda sytuacja jest unikalna. Widzę w Weedenie bardzo duży potencjał, zwłaszcza w ataku, a o dokładnie takiego gracza mi chodziło. Wiem, że w końcówce nerwowego spotkania Tony nie będzie się bał wziąć piłki w swoje ręce.
Główną bolączką Litwina będzie znalezienie kompromisu między Weedenem a Krzysztofem Szubargą. Obaj gracze prezentują dość podobny styl, bazujący na szybkości, dryblingu, minięciu na koźle oraz rzucie z dystansu. Obaj preferują także grę z piłką w dłoniach. - To już będzie nasz dylemat jak ich pogodzić, ale ja widzę taką możliwość. Trzeba pamiętać, że każdemu trzeba dać szansę gry w poukładanym systemie, a nie w zespole, w którym dostanie piłkę i każe mu się rzucać, bo wtedy nie można ocenić jego prawdziwych umiejętności. Myślę, że Weeden to zdecydowanie najlepszy gracz na tę pozycję, na jakiego mogliśmy sobie pozwolić - kończy Adomaitis.
Dainius Adomaitis: Widzę w Tonym duży potencjał
Transfer Tony’ego Weedena do Anwilu Włocławek wywołał sporo emocji, niekoniecznie pozytywnych. Co zatem skłoniło Dainiusa Adomaitisa do zaufania Amerykaninowi? Głos zabiera sam szkoleniowiec.