Patryk Neumann: Niedawno dowiedzieliśmy się, że będzie pan trenerem konsultantem pierwszoligowych koszykarek Wilków Morskich Szczecin. Jaką rolę odegra pan w pracy z tym zespołem?
Krzysztof Koziorowicz: Pierwszym trenerem jest pan Robert Steciuk. Zaproponowano mi współpracę. Pomagam w pierwszej kolejności w budowie zespołu a potem przy jego prowadzeniu w zajęciach treningowych i zawodach będę wspierał pierwszego trenera wiedzą i doświadczeniem zdobytym w żeńskiej koszykówce na najwyższym poziomie.
Co będzie celem drużyny, która niedawno wykupiła dziką kartę na szczebel centralny? Jedynie utrzymanie?
- Trudno powiedzieć, bo w pierwszej lidze nigdy dotychczas nie pracowałem. Mogę tylko domniemywać, że z zespołem, którym będziemy dysponować celem minimum będzie utrzymanie się w lidze, może walka o coś więcej? Zależy nam przede wszystkim na tym, żeby dziewczyny w niedalekiej przyszłości walczyły o wysokie cele, czyli awans do extra ligi. Przecież tradycje szczecińskiej żeńskiej koszykówki były wspaniałe i do nich chcemy nawiązać. Nadrzędną sprawą jest, by gra naszego zespołu podobała się szczecińskim kibicom, a zawodniczki walczyły z zaangażowaniem i determinacją.
Pomaga pan w budowie zespołu. Jakieś szczegóły można już zdradzić?
- Na ten temat wolałbym się jeszcze nie wypowiadać, ponieważ negocjacje z zawodniczkami ciągle trwają.
Na pewno nie będzie to jednak skład wyłącznie szczeciński?
- Drużyna wymaga wsparcia koszykarkami posiadającymi doświadczenie, choćby pierwszoligowe. Ważne jest jednak również to, żeby szczecinianki mogły się pokazać na parkietach I ligi. Pod tym kątem będziemy kompletować zespół.
Nie opuszcza pan jednak Spójni, gdzie pracuje pan od kilku miesięcy?
- To jest jakby niezależna sprawa. Pracę w szczecińskim klubie podjąłem w uzgodnieniu z zarządem stargardzkiej Spójni. Nadal będę pomagał przy pracy z młodzieżą w Stargardzie i współpracował z pierwszym zespołem, który ma w nadchodzącym sezonie ambitne cele.
W czasie letniej przerwy trenował pan ze stargardzkimi podkoszowymi. Mają oni szansę podnieść poziom w porównaniu do ubiegłego sezonu?
- Każdy zawodnik ma marzenia i określone cele. Wierzę, że dzięki dobrej pracy, oczywiście popartej talentem (również do pracy) może je zrealizować. Mam nadzieję, że nasi wysocy pokażą się z dobrej strony. Bardzo liczę na ich postępy, co powinno przynieść wymierną korzyść całemu zespołowi.
Miał pan okazję oglądać mecze reprezentantek Polski? Jak były selekcjoner oceni występ zespołu, który mimo sześciu zwycięstw i dwóch porażek nie zdołał zakwalifikować się do mistrzostw Europy?
- Zespół walczył z wielkim zaangażowaniem. W grze o awans do finałów mistrzostw Europy we Francji liczyły się trzy ekipy (Czarnogóra, Serbia i Polska). Decydowały małe punkty. Taki jest sport. Zabrakło niewiele. Mecze w ramach eliminacji to już historia. Patrzmy w przyszłość.
Jaka zatem perspektywa czeka polską koszykówkę kobiet?
- Marzeniem dziewczyn i wszystkich związanych z tą dyscypliną są występy w mistrzostwach Europy, świata, igrzyskach olimpijskich. W niedalekiej przyszłości na pewno nastąpi zmiana pokoleniowa, co przy odpowiednich wyborach kadrowych i planowej pracy powinno spowodować, że już w niedalekiej przyszłości reprezentacja Polski znowu będzie grała w finałach największych imprez. Mam nadzieję, że z sukcesami...
Zamierza pan na dłużej pozostać w swoim "domowym" środowisku? Były przecież przymiarki do zmiany otoczenia. Co w przyszłości?
- Po kilkumiesięcznym odpoczynku trochę zaczyna mnie „nosić. Były propozycje pracy, również z męskimi zespołami. Dobrze pracuje mi się w moim najbliższym otoczeniu. Chciałbym by zespoły, z którymi obecnie współpracuję zrealizowały swoje cele i marzenia, spełniły oczekiwania sponsorów i zarządzających, a wszyscy związani z nimi mieli pełną satysfakcję z dobrze wykonanej pracy. Przede wszystkim, żeby kibice, bo dla nich jesteśmy, dla nich gramy mieli okazję przeżyć wiele radosnych chwil. Co się wydarzy w przyszłości? Chcę się jeszcze przez parę ładnych lat realizować, jako trener, bo to jest moje życie.