Możemy być pełni radości - rozmowa z Eweliną Kobryn, środkową Wisły Kraków

Po bardzo ciężkiej, wymagającej ogromnego zaangażowania rywalizacji z USK Praga mistrzynie Polski zrealizowały upragniony cel i zwyciężając w drugim meczu 74:60, przypieczętowały awans do FinalEight Euroligi. O wrażeniach z tego pojedynku i wielkim szczęściu w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl opowiada kapitan zespołu, Ewelina Kobryn.

Adam Popek: W trakcie tego dwumeczu pięknie walczyłyście o swoje marzenia i teraz można powiedzieć, że zostały one spełnione.

Ewelina Kobryn: Byłyśmy bardzo dobrze przygotowane do tej rywalizacji, do każdego szczegółu przykładałyśmy dużą wagę, co myślę miało korzystne przełożenie na naszą postawę. Przed drugim starciem wiedziałyśmy doskonale, że prażanki mogą nas zaskoczyć. W końcu to one występowały w roli gospodyń, w związku z czym miały po swojej stronie atut parkietu. My jednak za wszelką cenę chciałyśmy zrobić kolejny krok do przodu i nie dopuścić do sytuacji, w której stan rywalizacji zostałby wyrównany. Ta sztuka nam się udała i można się z tego tytułu cieszyć.

Dzięki temu Wisła zagości w elitarnej fazie Final Eight.

- To piątkowe zwycięstwo zaważyło na tym, że znajdziemy się wśród ośmiu najlepszych drużyn Europy i nie ukrywam, że to spore wyróżnienie. Przecież wiele klubów stawia sobie podobne wyzwania, a tylko nieliczni są w stanie je zrealizować. Na szczęście Wisła po raz kolejny wystąpi w turnieju finałowym i to my możemy być pełni radości.

Pogratulować można wam też koncentracji. W tym decydującym pojedynku była na naprawdę maksymalnym poziomie i bez wątpienia pomogła w osiągnięciu sukcesu.

- Skupienie towarzyszyło nam przez pełne 40 minut rywalizacji i generalnie nie powinno to dziwić, bo przecież wiedziałyśmy o co walczymy. Zresztą to nie pierwsza sytuacja kiedy przychodzi nam bić się o najwyższe cele, dlatego też potrafiłyśmy do tego podejść z odpowiednim nastawieniem. Najważniejsze, że nasze starania przyniosły efekt i dane nam będzie wziąć udział w tak renomowanym turnieju jaki rozegrany zostanie w Stambule. To piękne uczucie.

Nie da się ukryć, że już sam początek ułożył się po waszej myśli. Dwie skuteczne akcje "2+1" z marszu ustawiły Wisłę w lepszym położeniu.

- Tak, ale na triumf pracowałyśmy przez całą konfrotnację, w związku z czym start był jedynie składową wielu czynników, które zadecydowały o zwycięstwie. Ponadto cały zespół wykazał się ogromnym zaangażowaniem i nie odpuszczał ani na chwilę. Wymagało to sporego poświęcenia, lecz było warto.

Pozytywną kartę zapisały też rezerwowe.

- Fakt, że każda z zawodniczek wchodząca z ławki była skoncentrowana i nie zawodziła w newralgicznych momentach. Dzięki temu możliwe było utrzymywanie cały czas w miarę równego poziomu, bo kolektyw nie tracił na wartości i jednym słowem grał swoje.

Kolejny raz pokazałyście, że waszą mocną stroną jest obrona. Za sprawą tej formacji w kryzysowych chwilach nie oddałyście prowadzenia.

- Już od półtora tygodnia nasze treningi ukierunkowane były na rywalizację z Czeszkami, a skuteczna defensywa była elementem, na który kładliśmy wspólnie z trenerami największy nacisk. Poza tym, analizowaliśmy dogłębnie sposób gry przeciwnika i wiedziałyśmy jak zapobiegać skutecznym akcjom z jego strony. Zdawałyśmy sobie sprawę, które z zawodniczek są najgroźniejsze w ofensywie i nie pozwalałyśmy im rozwinąć skrzydeł.

Myślę jednak, że nie było to łatwe.

- Na pewno musiałyśmy podejść do tej kwestii indywidualnie, bo każda z nich preferuje inny styl, ale teraz kiedy jest już po fakcie mogę śmiało powiedzieć, że wywiązałyśmy się z założeń. Najlepiej widać to po postawie DeLishy Milton Jones, która otrzymywała mnóstwo zagrań, a jednak w większość nie była w stanie ich spożytkować.

Przypuszczam zatem, że najbliższe dni w ekipie Białej Gwiazdy będą bardzo wesołe.

- Na pewno, aczkolwiek na takie wspólne przyjęcie będziemy musiały jeszcze trochę poczekać (śmiech).

Źródło artykułu: