Łatwo się tym zarazić - rozmowa z Tomaszem Gielo, koszykarzem Liberty Flames

[i]- Gra w rodzinnym mieście, dla kibiców, z których część osób jest z Twojego liceum, Twojego osiedla. Wydaje mi się, że nie ma nic bardziej motywującego do gry[/i] - stwierdza w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Tomasz Gielo, zawodnik Liberty Flames oraz reprezentacji Polski.

W tym artykule dowiesz się o:

Przemysław Sierakowski: Tomek na początek opowiedz mi o tym jak żyje Ci się w USA. Czy odczuwasz jakąś znaczącą różnicę w zachowaniu ludzi? Wiadomo, że Polacy są specyficznym narodem, czy u Amerykanów również zauważyłeś jakieś charakterystyczne cechy?

Tomasz Gielo: Jeśli chodzi o tutejszych ludzi, to szczególnie wrażenie robi to, że większość osób które spotykasz na co dzień jest życzliwa i uśmiechnięta. Nastawienie do życia wydaje się być znacznie bardziej pozytywne i można powiedzieć, że łatwo się tym tutaj "zarazić". Ludzie są bardziej otwarci wobec siebie i osobiście bardzo mi się to podoba.

Co możesz powiedzieć o swoich występach w barwach Liberty Flames? Czy jesteś zadowolony z drogi, którą zmierza twoja koszykarska kariera?

- Przylatując do Stanów jedyne czego mogłem być pewien, to że na wszystko będę musiał zapracować. W czasie przygotowań do sezonu dwóch naszych podkoszowych zawodników zerwało więzadła i wypadli z gry na cały rok, zaś ja na tydzień przed pierwszym meczem zwichnąłem łokieć (po wsadzie upadłem na rękę i kość wypadła mi ze stawu) i nie mogłem grać przez 6 tygodni. Szczęśliwie, rehabilitacja przebiegła naprawdę dobrze i teraz nie mam już żadnych powikłań po tym urazie. Udało mi się wrócić do treningów i przekonać do siebie Trenera. Teraz, jako jedyny pierwszoroczniak wychodzę w pierwszej piątce i gram ok. 15 minut na mecz. Mecze dobre przeplatam ze słabszymi, jednak jak na razie jestem bardzo zadowolony z wylotu do USA i łączenia koszykówki ze studiami.

Wróćmy jednak do twoich występów w szczecińskim AZS-ie Radex. Czy wracasz czasem do chwil, które spędziłeś na parkietach drugiej ligi w barwach akademików? O czym wtedy myślisz?

- Czasem zdarza mi się przypomnieć różne, zazwyczaj śmieszne sytuacje z okresu, gdy byłem w AZS-ie, jednak coś, co na pewno zawsze pozostanie mi w pamięci jest doping i aplauz kibiców, za każdym razem gdy było mi dane wejść na boisko. Gra w rodzinnym mieście, dla kibiców, z których część osób jest z Twojego liceum, Twojego osiedla - wydaje mi się, że nie ma nic bardziej motywującego do gry.

Wszyscy kibice szczecińskiego basketu doskonale wiedzą, że byłeś częścią drużyny, która awansowała razem z trenerem Zbigniewem Majcherkiem na zaplecze koszykarskiej ekstraklasy. Czy żałujesz, że nie było Ci dane rozegrać choć jednego spotkania w tej upragnionej wtedy I lidze?

- Jestem wdzięczny Trenerowi Majcherkowi, że mogłem być w drużynie, która wywalczyła awans do 1. ligi i za każdą minutę spędzoną na boisku, jednak nie mam żadnych wyrzutów sumienia, że nie zostałem grać na zapleczu TBL. Zdecydowałem się wtedy pójść do Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Cetniewie i jestem bardzo zadowolony z tej decyzji. Zawsze powtarzam, mimo wielu głosów przeciwko SMS-owi, że gdybym znowu miał możliwość wyboru miejsca na mój ostatni rok liceum, ponownie wybrałbym Cetniewo.

Przed rozpoczęciem twojego sezonu w USA, można było dostrzec Ciebie na trybunach hali SDS -wtedy akademikami dowodził trener Zbigniew Majcherek. Śledzisz losy AZS-u za kadencji trenera Wojciecha Zeidlera? Co sądzisz o tym transferze kadrowym?

- Rzeczywiście, w zeszłym sezonie udało mi się być na ostatnim meczu play-out’ów z Tychami, kiedy AZS utrzymał się w I lidze. O zmianie Trenera dowiedziałem się z Internetu i od rodziców, jednak nie mnie oceniać ten ruch. Mimo, że znam Trenera Zeidlera to nie było mi dane oglądać żadnego meczu pod jego wodzą, więc nie wypowiem się na ten temat.

Ekipa, której ty byłeś częścią nieco się zmieniła. Mianowicie dołączyli solidni gracze w postaci: Łukasza Pacochy, Krzysztofa Mielczarka, Jerzego Koszuty, Mariusza Wójcika, Macieja Raczyńskiego. Możesz wyrazić swoje zdanie na temat tych zawodników?

- Wszyscy Ci zawodnicy są doświadczeni i potrafią grać w koszykówkę na wysokim poziomie i z pewnością każdy wnosi dużo dobrego do gry AZS-u. Nie miałem jednak okazji grać z żadnym z nich lub przeciwko, więc ponownie nie wypada mi oceniać tych graczy.

W Szczecinie powstaje właśnie nowoczesna hala widowiskowo-sportowa. Jak sądzisz, czy szczecińska koszykówka powróci kiedyś do najwyższej klasy rozgrywkowej? Jakie są szanse na to, aby doprowadziła do tego właśnie drużyna AZS Radex?

- Mam nadzieję, że szczecińscy kibice doczekają się nie tylko nowoczesnej hali, lecz także nowego stadionu oraz ekstraklasowych drużyn, które będą tam grały. Miasta dużo mniejsze od Szczecina grają w najwyższych ligach, więc Szczecin zdecydowanie zasługuje na to samo.

Zmierzając powoli do końca, kiedy możemy liczyć na powrót Tomasza Gielo do kraju? Kiedy planujesz odwiedzić swoich byłych kolegów z drużyny i trochę im po dopingować?

- Na razie powrót do Polski mam zaplanowany w maju, po zakończeniu roku akademickiego, więc prawdopodobnie będzie to już po sezonie w I lidze. Jeśli jednak AZS będzie rozgrywał jakiekolwiek spotkania w tym czasie to oczywiście przyjdę obejrzeć drużynę w akcji.

Myślę, że tego ostatniego pytania nie mogło zabraknąć. Kiedy będziemy mogli obserwować TG13 na parkietach NBA?

- Jestem bardzo wdzięczny za wszystkie pozytywne komentarze na mój temat i wsparcie, ale jeszcze wiele ciężkiej pracy i godzin spędzonych na sali by to osiągnąć. Wciąż przede mną daleka droga by dostać się do NBA. Jest to moim marzeniem i zrobię wszystko by to się spełniło, lecz zamiast tego skupiam się by dobrze wykorzystać każdy dzień i stawać się lepszym zawodnikiem.

Źródło artykułu: