Tylko siedmiu koszykarzy desygnował przeciwko Siarce Jezioro Tarnobrzeg trener Andrej Urlep. Na szczęście dla niego, ci, którzy akurat tego dnia byli zdolni do gry, zagrali bardzo dobrze i dzięki temu AZS Koszalin wywiózł z Podkarpacia cenne zwycięstwo. Po tym spotkaniu koszalinianie wrócili do swojej hali, gdzie trenowali przez ostatnie kilka dni pod kątem AZS Politechniki Warszawskiej, z którą także będą musieli zmierzyć się w okrojonym składzie.
Największą dziurę AZS ma obecnie na obwodzie. Kamil Łączyński nie wyszedł na parkiet już w Tarnobrzegu, zaś niedługo przed meczem o swoim zwolnieniu dowiedział się Stefhon Hannah, co było sporym zaskoczeniem, wszak Amerykanin notował przeciętnie 13,2 punktu na mecz. Paradoksalnie, zdobycze te sprawiły, że znalazł wroga w osobie swojego szkoleniowca. - Stefhon nie chciał zaakceptować gry zespołowej, wolał grać pod siebie, dlatego go już z nami nie ma - wyjaśniał Urlep przyczyny swojej decyzji, dodając, że na jego miejsca już rozpoczęły się poszukiwania nowego gracza.
Problem w tym, że wobec rozstania z Hannah i kontuzji Łączyńskiego, jedynym koszykarzem mogącym kreować ofensywę jest weteran Igor Milicić. Z jednej strony 36-latek gwarantuje wysoką jakość swojej postawy nastawionej przede wszystkim na zespołowość, ale z drugiej powstaje pytanie czy w tym wieku będzie w stanie zagrać na dobrej skuteczności po raz drugi z rzędu w odstępie kilku dni (w Tarnobrzegu miał 15 punktów, osiem asyst, ale i 40 minut spędzonych na parkiecie). - Mam nadzieję, że Igor nie będzie musiał grać tak długo, ale nie powiem, że na niego nie liczę. Liczę, że znowu zagra dobrze - mówi słoweński trener.
Tego typu problemów (ponadto - świeżo po kontuzji jest również Mateusz Jarmarkowicz) nie ma trener Mladen Starcević, który przy okazji może być spokojny o formę swoich najlepszych zawodników. Zadziwiać nie przestaje prawie dwukrotnie młodszy od Milicicia Mateusz Ponitka (14,5 punktu w ośmiu ostatnich gracz), a nieźle radzi sobie również Piotr Pamuła (16 punktów w pięciu spotkaniach). Problem w tym, że na grający nieobliczalnie AZS to może nie wystarczyć, tym bardziej jeśli Urlep, chcąc nie chcąc, postara się bardziej wykorzystać swoich koszykarzy podkoszowych (wszak do tej pory to głównie niscy gracze byli pierwszoplanowymi).
Środkowy Callistus Eziukwu to dopiero piąty strzelec zespołu (9,7), a jeszcze dalej w hierarchii jest Rafał Bigus (8,7 i siódma lokata), nie wspominając już o będącym prawie na szarym końcu Grzegorzu Surmaczu. Owszem, pierwszym snajperem ekipy jest George Reese (16,5), choć on mentalnie od zawsze był koszykarzem grającym z dala od obręczy. W czwartek jednak słoweński szkoleniowiec będzie musiał przesunąć ofensywne akcenty bliżej kosza, bowiem tam też jest największa przewaga koszalinian. Bo choć Leszek Karwowski (7,9 punktu) potrafi jeszcze zaskoczyć udanymi akcjami, to Jarosław Mokros (6,3) czy Marcin Kolowca (4,8) aż tak kreatywni nie są.
Podczas czwartkowego spotkania należy zwrócić uwagę na skrzydłowego AZS Marcina Dutkiewicza. 25-latek, który notabene kilka lat temu grał w Polonii 2011 Warszawa, a więc drużynie-matce obecnej AZS Politechniki, spisuje się naprawdę rewelacyjnie odkąd schedę w Koszalinie objął Urlep. Od przybycia Słoweńca, Polak w ośmiu meczach siedmiokrotnie wyszedł w pierwszej piątce i dzięki temu notuje przeciętnie 12 oczek. Przy okazji, warto odnotować, że Dutkiewicz w całej swojej historii występów w ekstraklasie, nigdy nie zaliczył trzech meczów z rzędu na poziomie minimum 10 oczek. Teraz stanie przed taką szansą, wszak w dwóch ostatnich spotkaniach aplikował swoim rywalom (Siarce Jezioro i Zastalowi) po 19 punktów.
Spotkanie odbędzie się 12 stycznia (czwartek) w Koszalinie, w hali Gwardii. Bezpośrednią relację ze spotkania poprowadzi Radio Koszalin.