Darrel Harris: To nie był zły mecz

Kotwica Kołobrzeg przegrała z AZS Koszalin w derbowym spotkaniu 70:80 i tym samym skomplikowała sobie nieco sytuację przed kolejnymi meczami. Jedynym graczem w ekipie "Czarodziei z Wydm", który po ostatniej syrenie mógł spojrzeć w lustro był Darrell Harris. Amerykanin zanotował double-double w postaci 14 punktów i 18 zbiórek, wyrównując w tej drugiej kategorii rekord sezonu.

Gdy po pierwszej kwarcie Kotwica Kołobrzeg prowadziła 28:17, wszystko wskazywało na to, że nic złego nie może jej się przytrafić. Koszalinianie wydawali się sparaliżowani obecnością na ławce trenerskiej znanego z porywczego charakteru i bezpardonowego zachowania Andreja Urlepa, który w tym meczu debiutował w roli pierwszego szkoleniowca AZS, i kompletnie nie potrafili przeciwstawić się argumentom przyjezdnych.

A ci mieli w pierwszej kwarcie takowe dwa: rzuty z dystansu i Darrella Harrisa. O pierwszy element zadbali m.in. Reginald Holmes i Marko Djurić, zaś Amerykanin zadbał o grę bliżej kosza. Już w kilku początkowych akcjach pokazał, że zarówno nad Marko Lekiciem, jak i Callistusem Eziukwu będzie miał przewagę szybkości, z której skwapliwie zamierza skorzystać. Po pierwszej kwarcie legitymował się pięcioma punktami oraz czterema zbiórkami.

Dobra passa Kotwicy kontynuowana była także w drugiej kwarcie, choć już w nieco mniej skutecznym wydaniu. Do głosu coraz częściej zaczęli dochodzić gospodarze, zaś kolejne trybiki defensywy zaczynały coraz lepiej funkcjonować. To sprawiło, że Kotwica w drugiej kwarcie zdobyła tylko 14, a w trzeciej zaledwie osiem oczek. - Na początku wszystko wyglądało nieźle. Byliśmy w gazie, trafialiśmy dużo rzutów z daleka i mieliśmy wrażenie, że mecz układa się po naszej myśli. Wszystko zmieniło się jednak w trzeciej kwarcie - mówi Harris.

Jeszcze przed przerwą kołobrzeżanie prowadzili 42:39, ale co z tego, skoro pierwsze punkty z gry w trzeciej odsłonie zdobyli dopiero w 28. minucie i to w momencie, gdy gospodarze mieli za sobą run 16-0. - Nie dość, że w tej części spotkania zdobyliśmy tylko osiem punktów, to jeszcze pozwoliliśmy rzucić rywalom aż 20 i z naszej przewagi, wypracowanej w pierwszej połowie, nie zostało kompletnie nic. Musieliśmy gonić koszalinian, ale oni już złapali swój rytm i nie pozwalali nam na zbyt wiele - tłumaczy amerykański środkowy.

Bardzo słabe zawody rozgrywali tego dnia Jessie Sapp i Oded Brandwein, a więc dwie najlepsze strzelby w zespole. Obaj trafili w całym meczu tylko cztery z 25 prób z gry, z czego 1/14 za dwa. Wydaje się więc, że gdyby choć jeden z nich zagrał na swoim normalnym poziomie, wówczas wynik spotkania mógłby być zupełnie inny, wszak Harris zupełnie zdominował przestrzeń najbliżej kosza, kończąc mecz z dorobkiem 14 punktów i 18 zbiórek, w tym aż 10 na atakowanej tablicy.

- Ogólnie nie uważam, byśmy zagrali zły mecz. Wydaje mi się, że to bardziej AZS wygrał to spotkanie, bo chyba trochę bardziej się starał. Nie poddał się nawet wtedy, gdy przegrywał kilkunastoma punktami. My, owszem, też walczyliśmy i to do samego końca, staraliśmy się odwrócić losy meczu, ale jednak rywal był za mocny - tłumaczy center Kotwicy, któremu na osłodę pozostaje świadomość wyrównania rekordu sezonu w zbiórkach. Wcześniej 18 piłek zebrał także Gani Lawal, który od kilku tygodni nie jest już graczem Zastalu Zielona Góra.

Komentarze (0)