Dariusz Maciejewski: Znów muszę zmienić się w nauczyciela

Ostatnie mecze nie są łatwe dla KSSSE AZS PWSZ Gorzów Wielkopolski. Brązowe medalistki przegrały trzy z czterech ostatnio rozegranych meczów w Ford Germaz Ekstraklasie, a terminarz kolejnych wcale nie jest korzystny dla podopiecznych Dariusza Maciejewskiego. Akademiczki mają przed sobą mecze z takimi rywalami, jak Lotos Gdynia czy Wisła Can Pack Kraków, a jak mówi sam szkoleniowiec, jego zawodniczki dopiero uczą się dorosłej koszykówki.

W sobotnim meczu w Polkowicach gorzowianki walczyły na tyle, na ile były w stanie, ale w starciu z CCC na niewiele się to zdało, bowiem rywalki i tak były poza zasięgiem Akademiczek. Szkoleniowiec KSSSE AZS PWSZ zauważył jednak pozytywne aspekty tego pojedynku. - Muszę pochwalić dziewczyny za defensywę, bo zrealizowały wszystko, co sobie zakładaliśmy - mówił po spotkaniu Dariusz Maciejewski. - Jedyne, czego nie udało się wyeliminować to fakt, że straciliśmy aż 15 punktów po naszych stratach. Udało się wyeliminować szybki atak, który był w zasadzie tylko po naszych stratach.

Maciejewski dumny był przede wszystkim z faktu, że jego podopieczne zagrały bardzo dobrze przeciwko najważniejszej postaci polkowickiego zespołu, czyli Sharnee Zoll. Rozgrywająca Pomarańczowych wywalczyła 4 punkty, 6 asyst i 2 zbiórki. - Moje zawodniczki wykonały doskonałą pracę w grze przeciwko Zoll, która dzięki dobrej defensywie nie istniała na tyle, na ile jest w stanie. Jest to na tyle dobry gracz, że zawsze zrobi swoje, ale skuteczną defensywą potrafiliśmy ją eliminować - komplementował.

W pewnym momencie czwartej kwarty CCC prowadziło już różnicą 15 punktów, a gorzowianki ratując wynik zmienili system gry w defensywie, co przyniosło efekt w postaci zmniejszenia strat do zaledwie siedmiu oczek. - Mieliśmy dobrze przygotowaną defensywę strefową i ona zdała efekt. Niestety trochę za późno się na nią zdecydowaliśmy, bo wtedy w zasadzie już ratowaliśmy wynik, a nie straszyli nią rywala. W takich decyzjach musimy być odważniejsi - wyjaśniał Maciejewski.

Patrząc na grę Akademiczek jak nic rzuca się brak zawodniczki na wzór Samanthy Jane Richards, która w takich meczach potrafiła niemal w pojedynkę walczyć z rywalkami. Teraz takiej zawodniczki brak, a przy niemocy strzeleckiej Chiomy Nnamaki oraz jeszcze niezbyt dobrze czującymi się w grze europejskiej Allison Smalley czy Paris Johnson, zespół z Gorzowa ma problem.

- Osobiście zmieniłem swoje podejście do tego zespołu i znowu się "bawię", w sensie zmieniam się znowu w nauczyciela, niż trenera euroligowego - wyjaśnia Maciejewski. - Znowu trzeba będzie być cierpliwym i uczyć takie zawodniczki, jak Smalley czy Johnson, które są pierwszy rok w zawodowej koszykówce po uniwersytetach, rozumienia gry zgodnie z założeniami taktycznymi. Z dobrą realizacją tych założeń. To w ich wykonaniu jest już coraz lepsze.

Teraz na Akademiczki czeka kolejne wielkie wyzwanie, jakim niewątpliwie będzie konfrontacja z gdyńskim Lotosem. W perspektywie czeka również mecz z krakowską Wisłą Can Pack, dlatego też terminarz do końca pierwszej rundy nie jest zbyt ciekawy dla gorzowianek, ale w zespole nikt głowy w dół nie spuszcza.

Komentarze (0)