Głową muru nie przebijesz - rozmowa z Wojciechem Baryczem, zawodnikiem Siarki Jezioro Tarnobrzeg

Siarka Jezioro Tarnobrzeg w sobotę rozegrała jedno ze słabszych spotkań w obecnych rozgrywkach. W meczu z PGE Turów Zgorzelec Siarkowcy przez trzy kwarty nie byli gorsi od rywali, ale ostatnia odsłona rozwiała wątpliwości kto jest lepszy. Górę wzięło większe doświadczenie wicemistrzów Polski.

Kamil Górniak: Przegraliście wysoko z Turowem. Po trzech kwartach wydawało się jednak, że możecie sprawić niespodziankę.

Wojciech Barycz: Mieliśmy grać bardziej zespołowo. Niestety nie udało się. Było takich niezbyt dobrych akcji było, kiedy nie trafialiśmy z półdystansu. Mieliśmy problem w obronie na pick'n'rollu. Próbowaliśmy zmieniać różne ustawienia. Niestety nie udało się.

Słabo w sobotnim meczu było z waszą skutecznością.

- Zawiodła skuteczność z półdystansu, ale przede wszystkim mecze się wygrywa obroną. Szukaliśmy jakiś wariantów na pick'n'rollu, ale praktycznie każdy był nieudany. Skończyło się więc jak się skończyło.

Problemem jest chyba jednak ta defensywa.

- Nadal bronimy niestety słabo. Co mogę powiedzieć w tej kwestii. Cały czas pracujemy nad tym elementem, robimy co możemy żeby to zmienić. Na treningach staramy się to zmieniać i mam nadzieję, że przyniesie to efekty w kolejnych ligowych spotkaniach.

Mimo wszystko powoli widać poprawę w waszej grze w defensywie. Trener widzi jeszcze mankamenty, ale wynikają one chyba z waszego braku doświadczenia.

- Potencjał jest na pewno dużo. czasami ktoś się zagapi w obronie. Musimy patrzeć też na to, że mamy młody zespół. Niektórzy gracze dopiero co przyjechali do nas z USA. Muszą w końcu zrozumieć, że mecze wygrywa się obroną a nie atakiem. Im szybciej zaczniemy stosować się do zaleceń trenera dotyczącej gry w defensywie, tym lepiej będzie dla nas.

Trener ma trochę pretensji właśnie do amerykańskich graczy, którzy grają często zbyt indywidualnie.

- Mieliśmy grać zespołowo, a w ostatniej kwarcie było zbyt wiele indywidualnych zagrań. Mieliśmy otwarte pozycje rzutowe na dystansie i półdystansie, ale nie było dograń. Jak to trener mówił głową muru się nie przebije.

Nie mieliście pomysłu na grę pod koszami. Trudno było wam przebić się przez twardo grających wysokich graczy Turowa. Próbowaliście rzucać za trzy. Piłka po takich rzutach, szczególnie w trzeciej kwarcie, często wam wpadała.

- Staraliśmy się walczyć pod koszami, ale zespół Turowa był mocniejszy fizycznie. Nie powiedziałbym jednak, że drastycznie przegraliśmy pod koszem. Było sporo akcji, w których rywale odgrywali piłki do swoich kolegów. Zagrali bardziej zespołowo. Dlatego też wygrali. My po prostu nie potrafiliśmy stworzyć w tym meczu kolektywu.

Turów zdecydowanie wygrał walkę i na tablicach.

- Zgadza się. Nie da się ukryć, że rywale zebrali sporo piłek na naszej tablicy. Nie jest tak, że tylko wysocy zbierają piłki. Trzeba się umiejętnie zastawiać i wtedy piłka wpada w ręce. Każdy z graczy może wywalczyć piłkę na tablicy. Jeśli trzech zastawi, a dwóch nie to robi się przewaga. Musimy wrócić do treningów, otrząsnąć się po tej porażce i w środę w Koszalinie powalczyć o wygraną.

Czeka was długi i męczący wyjazd. Wyjeżdżacie już we wtorek.

- Jedziemy właściwie w nocy z poniedziałku na wtorek. Czeka nas na pewno długa droga. Musimy się otrząsnąć i walczyć. Liga jest długa, AZS jest w naszym zasięgu, który się mocno wzmocnił. Gramy na obcym parkiecie, co jest minusem, ale zrobimy wszystko co w naszej mocy, aby sięgnąć po zwycięstwo.

Czy starczy wam sił? Gracie co trzy dni, a tak naprawdę patrząc na minuty gracie 7-8 graczy.

- Będzie ciężko. Jeśli nie ma spotkania o punkty, to trenujemy więcej. Na pewno jest różnica między meczem a treningiem. Niemniej jednak jest większy wysiłek. Mamy krótsze treningi, ale bardziej dynamiczne, szybsze. Nie ma tak, że któryś z meczów odpuszczamy. Z każdym chcemy wygrać. Nie ma znaczenia czy jest to Turów Zgorzelec, czy jakiś słabszy rywal.

Komentarze (0)