Cukier wysypał się po przerwie - relacja z meczu Znicz Basket - SIDEn

Sporą niespodziankę sprawili osłabieni kadrowo koszykarze Znicza Basket Pruszków, wygrywając na własnym parkiecie z drużyną Polski Cukier Toruń. Do przerwy nic nie zapowiadało porażki beniaminka.

Polski Cukier SIDEn Toruń to beniaminek pierwszej ligi. W swoim składzie ma jednak siedmiu graczy z przeszłością w ekstraklasie oraz ogranego na zapleczu TBL Arkadiusza Kobusa. Potencjał torunian potwierdziła inauguracyjna kolejka spotkań, w której ludzie Grzegorza Sowińskiego ograli MKS Dąbrowa Górnicza, czyli dwukrotnego półfinalistę rozgrywek. - Od wielu graczy SIDEnu to mój zespół może się wiele nauczyć, a przecież to Znicz Basket gra w pierwszej lidze znacznie dłużej. Z tego powodu słowo beniaminek nie do końca pasuje do tego zespołu - mówi trener Znicza Basket Michał Spychała.

W starciu ze Zniczem Basket SIDEn prowadził także do przerwy, w czym spora zasługa Łukasza Żytko. Doświadczonego rozgrywającego przyjezdnych koszykarze z Pruszkowa starali się odcinać od podań lub maksymalnie skracać czas na rozegranie akcji. Pomimo to Żytko w pierwszej połowie umiejętnie kierował grą swojego zespołu. Nie tylko uzyskał 12 punktów, ale miał 4 asysty i 3 przechwyty. Z równowagi nie wyprowadziły go też dwa szybkie faule już na początku zawodów. - Wiedzieliśmy, że mózgiem zespołu jest Łukasz Żytko. Staraliśmy się zminimalizować czas, w którym posiada on piłkę. Po przerwie wyszło to nam zdecydowanie lepiej - zaznaczył Marek Szumełda-Krzycki.

Po 20 minutach goście prowadzili 42:32, często wymuszając faule w sytuacjach rzutowych. Grali przy tym zdecydowanie skuteczniej, umiejętnie rozbijając agresywną obronę rywali. W połowie trzeciej kwarty zawodnicy Grzegorza Sowińskiego wyszli nawet na piętnastopunktowe prowadzenie i to ich wyraźnie uśpiło. Jeszcze przed rozpoczęciem ostatniej odsłony Znicz Basket zniwelował straty do czterech punktów, często zmuszając rywali do błędów. - Wszystko szło według zaplanowanego wcześniej planu. Wypracowaliśmy przewagę, momentami nawet dużą i to chyba nas uspokoiło. Nie było tego, czym charakteryzuje się zespół z Pruszkowa, czyli serca do walki - nie ukrywał trener Sowiński, który wraz z upływem minut coraz bardziej nerwowo poruszał się wzdłuż końcowej linii boiska.

- Duże znaczenie miała właśnie agresja w obronie. Nasi wysocy często byli podwajani, a nawet potrajani w obronie, dlatego nie grało im się łatwo - analizował Przemysław Lewandowski.

Jego podopieczni nie umieli jednak znaleźć sposobu na agresywną defensywę gospodarzy. W ważnych momentach mylili się też z linii rzutów wolnych. - Bardzo bolą te rzuty osobiste. Dla zespołu, który gra dużo na wymuszanie fauli, to liczba strat i liczba nietrafionych rzutów wolnych jest nie do zaakceptowania. To główna przyczyna naszej porażki - dodał Sowiński.

Znicz Basket na czwarte, i jak się później okazało ostatnie, prowadzenie wyszedł na sześć minut przed końcem po rzucie Andrzeja Misewicza z kontry po efektownym podaniu za plecami Szumełdy-Krzyckiego. O zwycięstwie miejscowych w dużej mierze zadecydowała właśnie ta para. Misiewicz przez całe spotkanie grał równo (18 pkt, w tym 7/8 z gry) i 12 zbiórek, a swoje statystyki w końcówce popsuł tylko rzutami wolnymi (4/8 za 1). Szumełda-Krzycki po przerwie nie opuścił już parkietu ani na sekundę, zdobywając w tym czasie 16 ze swoich 21 punktów. Miał też 5 asyst, 3 zbiórki, ale też 6 strat.

W końcówce po rzucie spod kosza Lewandowskiego SIDEn przegrywał tylko 64:66, lecz faulowany w kolejnej akcji rozgrywający Znicza Basket pewnie wykorzystał oba rzuty wolne. Kilkadziesiąt sekund później, przy wyniku 69:67 dla gospodarzy, również wykazał się odpornością psychiczną. Jego dwa osobiste ustaliły końcowy wynik meczu. - Po raz pierwszy w seniorskiej karierze wykonałem rzuty wolne, dające zwycięstwo mojemu zespołowi. Wcześniej w takiej sytuacji znalazłem się w Szczecinie, ale wtedy po szczęśliwej akcji w końcówce to rywale okazali się lepsi - przyznał Szumełda-Krzycki.

- Jestem bardzo szczęśliwy z tego zwycięstwa. Walczyliśmy do końca i to przełożyło się na wynik. Mam nadzieję, że jesteśmy w stanie wygrywać z każdym. Ciężko pracowaliśmy w okresie przygotowawczym, a w starciu z SIDEnem przyniosło to efekty - zakończył rozgrywający Znicza Basket.

MKS Znicz Basket Pruszków - Polski Cukier SIDEn Toruń 71:67 (22:20, 10:22, 20:14, 19:11)

Znicz Basket: Szumełda-Krzycki 21 (2), Misiewicz 18, Czubek 10 (1), Szymański 8 (1), Suliński 7, Malewski 7 (1), Bonarek 0, Osiakowski 0, Czosnowski 0

Polski Cukier SIDEn: Jarecki 18 (1), Żytko 13 (2), Lewandowski 11 (2), Kobus 7, Gliszczyński 6 (1), Przybyszewski 6, Kwiatkowski 4, Lipiński 2, Tlałka 0

Komentarze (0)