W sobotni wieczór, na otwarcie rozgrywek, kalendarz sprawił kibicom ogromną frajdę. Już w pierwszym meczu spotkali się bowiem dwaj główni kandydaci do awansu do I Ligi, a może nawet coś więcej. Ponadto, drużyny te od zawsze toczą ze sobą zacięte boje. Spotkania Stali Ostrów Wielkopolski ze Śląskiem Wrocław zawsze były jedną z najbardziej zaciętych rywalizacji derbowych. Zostało tak po dziś dzień i chyba nikomu w sobotę nie robiło różnicy, że to nie najwyższa klasa rozgrywkowa.
Los sprawił, że zarówno ostrowska, jak i wrocławska drużyna miała ostatnio trudne lata, głównie z powodów finansowych, dlatego derby te, które kojarzą się większości fanów basketu z PLK odbywają się teraz pod szyldem drugiej ligi. Spotkanie było jednak równie zacięte, jak zazwyczaj. Koszykarze nurkowali po piłkę na parkiet, skakali po nią poza boisko. Na wypełnionych po same brzegi trybunach legendarnej hali "Kosynierka" kibice natomiast toczyli swój własny pojedynek. Około 100 ostrowskich fanów dzielnie dopingowało swój zespół, "Stalówkę", do samego końca, podobnie jak fani miejscowego WKS-u i można było się poczuć jak naprawdę ważnym meczu.
Goście, w barwach których występuje były kadrowicz, Wojciech Szawarski, od samego początku pokazali, że traktują ten mecz jak najbardziej serio, jako walkę o awans i postawili gospodarzom bardzo trudne warunki. Dzięki wielu świetnym wejściom pod kosz Mariusza Matczaka, to oni do przerwy prowadzili 38:35, a ich najwyższe prowadzenie sięgało 9 "oczek".
W drugiej połowie wrocławski zespół zaczął jednak dominować pod tablicami. Doświadczeni zawodnicy występujący na pozycjach cztery i pięć w Śląsku, również znani z reprezentacji, Radosław Hyży i Mirosław Łopatka, wygrywali walkę o zbiórki. Najbardziej uwidoczniło się to w ostatniej, czwartej kwarcie, wygranej przez wrocławian aż 24:12. To ona była kluczowa dla końcowego wyniku. Najpierw znakomitą akcją 2 + 1 popisał się Hyży, a później po kolejnej zbiórce w ataku dobił piłkę Artur Grygiel. Śląsk prowadził 70:64 na niewiele przed końcem meczu i zwycięstwo wydawało się pewne. Za 3 trafił jednak Jakub Dryjański i zrobiło się nerwowo. Goście nie mieli już jednak broni na obwodzie, bo wcześniej za pięć fauli z boiska zszedł Wojciech Szawarski. Zdenerwowany gracz cisnął bidonem i niemal trafił kogoś na trybunach. Niech to świadczy o emocjach towarzyszącym tym derbom. Co prawda goście mieli dwie czyste pozycje na obwodzie w rogu, ale oba rzuty były niecelne. Gospodarze cieszyli się z wygranej.
Dwie bardzo ciekawe obserwacje tego meczu to na pewno skuteczny z linii rzutów wolnych Radek Hyży (7/11, trafiał w ważnych momentach) i aż 48 punktów spod kosza Śląska przy tylko 30 Stali. Śląsk lepiej wykorzystywał też straty - aż 18 "oczek" zdobył w kontratakach.
WKS Śląsk Wrocław - BM Węgiel Stal Ostrów Wielkopolski 71:67 (22:25, 13:13, 12:17, 24:12)
WKS Śląsk Wrocław - Hyży 21 (8 zb., 9 wymuszonych fauli), Grygiel 15 (3 przech.), Łopatka 13 (8 zb.), Mroczek-Truskowski 13, Kulon 5, Bawolski 4, Kowalski 0, Płatek 0
BM Węgiel Stal Ostrów Wielkopolski - Matczak 25 (6 wym. fauli), Szawarski 13, Dryjański 12, Olejnik 7, Dymała 6, Zębski 3 (6 zb.), Spała 1, Sierański 0