Tomasz Cielebąk: Mamy podstawy by rządzić w lidze

Transfer Tomasza Cielebąka do Anwilu Włocławek można uznać za niespodziankę sporego kalibru. Gdy w mediach przewijały się coraz to nowe nazwiska graczy, którzy mieli zasilić włocławski klub, ani razu nie wspomniano właśnie o Cielebąku. Tymczasem 35-letni zawodnik przyjechał do Włocławka w sobotę po południu, natychmiast podpisał kontrakt i wieczorem wziął udział w oficjalnej prezentacji drużyny.

Gdy włocławski klub poinformował o tym, że przedłuża kontrakt z Bartłomiejem Wołoszynem, stało się jasne, że do obsadzenia pozostała jedna pozycja w zespole Anwilu Włocławek - podkoszowa. Spekulacje znalazły nawet potwierdzenie w wypowiedzi prezesa klubu, Zbigniewa Polatowskiego. - W pierwszej kolejności chcemy podpisać polskiego gracza i mamy na to dwa dni. Jeśli nie wyjdzie, wówczas mamy przygotowaną listę koszykarzy amerykańskich i w ciągu tygodnia pozyskamy zawodnika zagranicznego - mówił w zeszłym piątek prezes Polatowski.

Jak się okazało, lista koszykarzy ze Stanów Zjednoczonych okazała się zbędna, gdyż ostatnim wzmocnieniem drużyny okazał się Polak. Notabene, spekulujące przez kilka dni media lokalne typowały różnych kandydatów (m.in. Robert Tomaszek czy Damian Kulig), lecz nikt nie wziął pod uwagę Tomasza Cielebąka. A to właśnie 35-letni skrzydłowy przyjechał do Włocławka w sobotę po południu na podpisanie kontraktu i już wieczorem razem z resztą drużyny został zaprezentowany kibicom Anwilu podczas imprezy plenerowej sponsora.

- Taki scenariusz ułożyło życie. Przyjechałem do Włocławka podpisać kontrakt w chwili, gdy cała drużyna zjeżdżała się do klubu. Jeszcze tusz na kontrakcie dobrze nie wyschnął, a ja jako zawodnik włocławskiego klubu poszedłem przywitać się z kibicami - powiedział koszykarz na łamach oficjalnej strony klubowej. Podczas corocznej "Biesiady Kasztelańskiej" ekipę Anwilu spod szyldu sezonu 2011/2012 witało kilka tysięcy fanów, gromko dopingując każdego koszykarza wchodzącego na scenę. - Wrażenie zrobiła na mnie zarówno liczba fanów, jak i ich entuzjazm. Cieszę się, że wszystko tak się świetnie złożyło, że mogłem być na prezentacji - dodał Cielebąk.

35-latek w zespole budowanym przez trenera Emira Mutapcicia będzie walczył o minuty na parkiecie z o trzynaście lat młodszym Marshallem Mosesem. Obaj koszykarze preferują zupełnie inny styl gry, więc bośniacki szkoleniowiec będzie miał szeroki wachlarz możliwości. - Nie widziałem jeszcze jak gra Marshall, ale sam jego atletyzm wskazuje, że jest predysponowany do nieco innych zadań niż ja. Będziemy uzupełniać grę drużyny o nasze najlepsze atuty. Jeśli nie można mieć wszystkiego w jednym zawodniku, to trzeba mieć dwóch różnych - z humorem komentuje skład ekipy polski skrzydłowy.

Największym atutem Cielebąka będzie z pewnością jego doświadczenie zdobyte przez lata gry w Tauron Basket Lidze. W swojej karierze koszykarz reprezentował barwy m.in. Śląska Wrocław, Czarnych Słupsk, Kotwicy Kołobrzeg czy Polpharmy Starogard Gdański, zaś jeden rok spędził także w niemieckiej Bundeslidze. W sezonie 2009/2010 Polak grał w New Yorker Phantoms Brunszwik, a co ciekawe, jego partnerem z drużyny był wówczas John Allen, obecnie obrońca Anwilu. - John to facet, który w trudnym momencie nie boi się wziąć odpowiedzialności na siebie. W dzisiejszej, bardzo zespołowej koszykówce trudno kogoś nazwać "samograjem", ale on naprawdę potrafi w pojedynkę wiele wykreować - mówi skrzydłowy o swoim amerykańskim koledze.

Choć w swoim dorobku Cielebąk ma dwa mistrzostwa kraju i dwa Puchary Polski, nadal jest głodny sukcesu i ma nadzieję, że z włocławskim klubem dołoży kolejne trofea. - Liczę na grę w półfinałach, a później w finałach mistrzostw Polski. Nawet nie myślę o niczym innym, bo przychodząc do Włocławka takie cele stają się po prostu obowiązkiem. Na pewno droga na szczyt nie będzie łatwa, ale nie musimy się nikogo obawiać, tylko robić swoje, bo mamy wszelkie predyspozycje ku temu, żeby rządzić w tej lidze - podsumowuje najnowszy, i zarazem ostatni, nabytek drużyny przed sezonem 2011/2012.

Komentarze (0)